Dla niektórych wiernych komunia na rękę to herezja w czystej postaci, która przywędrowała do nas z zachodu. Dla innych, to konieczny sposób na ograniczenie ryzyka zarażenia się koronawirusem i rozprzestrzeniania epidemii.

Na dodatek sposób dozwolony przez Kościół, wcale nie umniejsza on powadze sakramentu. Tym bardziej, że w zamierzchłej przeszłości komunię przyjmowano tylko na rękę.

W ostatnim okresie ze wszystkich dekretów biskupa Andrzeja Czai wynika jasno, że władze kościelne polecają w czasie pandemii przyjmowanie komunii na rękę i ta forma ma taką samą rangę, jak przyjmowana do ust.

– Moja wiekowa już mama nie wyobraża sobie, żeby przyjmować inaczej, jak do ust, ale ja zdecydowałam się, żeby przyjmować komunię na rękę, szczególnie po ostatnim dekrecie biskupa opolskiego – mówi Beata Piskorska z Opola. – Ale też usłyszałam po mszy od niektórych pań, że jestem słabej wiary, skoro nie potrafię uwierzyć w cud i to, że komunia nie zaraża.

Pani Beata dodaje, iż są takie osoby, którym się wydaje, że są lepsze, bo przyjmują komunię do ust.

– Uważam, że skoro ludzkość ma wiedzę, wie co robić, a czego unikać, to grzechem byłoby lekceważenie wiedzy i  rozpowszechnianie choroby – podkreśla Beata Piskorska.

W ostatnim dekrecie biskupa Andrzeja Czai z 29 sierpnia,  dotyczącego pandemii, w punkcie piątym ordynariusz opolski zaznacza, że wierni mają prawo przyjmować Komunię świętą, zarówno do ust, jak i na rękę, w postawie klęczącej bądź stojącej.

Na dodatek podczas nabożeństwa inna osoba (ksiądz lub szafarz) ma udzielać wiernym komunii na rękę, a inna do ust. Biskup zobowiązał też proboszczów do ogłaszania wiernym porządku jej rozdzielania.

W przypadku nabożeństw w dni powszednie, kiedy jest jeden ksiądz, ma on rozdzielać komunię najpierw tym, którzy przyjmują ją na rękę.

Biskup przypominał też księżom o bezwzględnej konieczności dezynfekowania rak przed rozdzielaniem komunii, a wiernym – o konieczności zakrywania ust i nosa podczas obecności w świątyniach. To drugie było konieczne, bo w ostatnim czasie wielu Opolan przychodzi na msze bez maseczek, bądź ma je opuszczone na brodę.

Więc nie może być już takiej sytuacji, kiedy jeden ksiądz naprzemiennie rozdziela komunię – jednemu na rękę, a drugiemu do ust, a potem znów na rękę… Ze względów epidemicznych coś takiego jest pozbawione sensu i naraża tych wiernych na zakażenie.

Dekret bp. Czai odnosi się do tego, co jest niewątpliwie logiczne. Jeśli odseparuje się tych, którzy przyjmują komunię na rękę, od tych, którzy przyjmują ją do ust, to znacznie zmniejszy się ryzyko rozprzestrzeniania wirusa wśród uczestników nabożeństwa.

To, o czym przypomniał biskup w dekrecie, to nic nowego. Tych zasad przestrzegano na początku epidemii w wielu opolskich kościołach. Jednak z czasem, kiedy ludzie oswoili się z epidemią i zaczęli ją lekceważyć, wśród wiernych rozległy się głosy, że Kościół dzieli wiernych na tych, co przyjmują „na rękę” i na tych, co przyjmują do ust. Więc wycofano się z tej logicznej praktyki, której – to trzeba przyznać – było też niechętnych wielu księży.

– Na początku epidemii to my księża chyba brnęliśmy, żeby nie przyjmować na rękę, bo mniej się wiedziało na temat tego wirusa – przyznaje ks. Marcin Czerepak, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Brzegu. – Potem zostawiliśmy swobodę, więc mówiliśmy, żeby najpierw podeszli ci, co na rękę, a potem, ci co do ust, bo tak jest bezpieczniej.

Ksiądz Marcin mówi, że z jego obserwacji wynika, że zaledwie jedna piąta wiernych przyjmuje komunię na rękę.

– Przez dziewięć pierwszych wieków chrześcijaństwa komunię przekazywano na rękę, potem tego zaprzestano – dodaje ks. Marcin. – A zwyczaj przyjmowania na rękę komunii nie wrócił wraz z pandemią, już wcześniej rozpowszechnił się w całej Europie zachodniej, w Hiszpanii, Francji i Włoszech. Tam zdecydowana większość wiernych przyjmuje na rękę. Także nasz papież, Jan Paweł II, udzielał komunii „na rękę”.

Ksiądz Marcin podkreśla, że przyjmowanie „na rękę”, czy do ust Komunii, wcale nie decyduje o mniejszej, czy większej pobożności. Choć, jak przyznaje, niektórzy wierni, zwłaszcza starsi, uważają nawet, że komunia na rękę to herezja i uwłaczanie sakramentowi, ponieważ ręce są „brudne”, „grzeszne”.

– A przecież przyjmowanie „na rękę” jest jak przyjęcie dziecka, jest przyjęciem najwyższej wartości – podkreśla ksiądz Marcin. – Jeśli zaś chodzi o to, że rzekomo ręce są „brudne”, to przecież język też nie jest czysty, bo używa przekleństw, obraża innych…

Czy język jest więc czystszy od dłoni?

Tutaj ksiądz, zwłaszcza w kontekście epidemii, przyjmuje zdobycze nauki i zdobytą wiedzę.

– Wirus rozprzestrzenia się drogą kropelkową, to oczywiste, więc jeśli dajemy na rękę, unikamy wówczas kontaktu palców z językiem, na którym jest pełno drobnoustrojów – wyjaśnia. – Podczas udzielania komunii do ust ktoś może mi też chuchnąć na rękę, a wtedy zostają mi na niej bakterie czy wirusy, które mogę przenieść na kolejną osobę przyjmującą sakrament, już bez znaczenia, w jaki ona zrobi to sposób.

Jolanta Jasińska-Mrukot

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.