Trwają prace na opolskim rynku w miejscu, w którym kiedyś uhonorowano Fryderyka II Wielkiego.
Zdaniem Andrzeja Hamady, zaprzyjaźnionego architekta, którego spotkałem koło placu budowy, to lepiej, że w tym miejscu upamiętniony będzie książę piastowski niż pruski król. Trudno się z tym zdaniem nie zgodzić. A jednak można mieć wątpliwości, czy lokalizacja pomnika jest słuszna. Głównie w związku z tym, że będzie to posąg konny, zajmujący znacznie więcej miejsca niż stojąca figura Fryderyka.
Prezydent Opola tradycyjnie nie konsultował pomysłu. Cichcem przeprowadzony konkurs zwieńcza więc arbitralna decyzja: tu i już. Tymczasem aż się prosi, by książę stanął pod murami rewitalizowanego zamku górnego.
Pomnik miał kosztować 300 tys. zł. Będzie prawie trzykrotnie więcej, ale do takich rachunków ratusza już jesteśmy przyzwyczajeni (od Kociacabny począwszy).
Nikt jeszcze tego nie wyliczył, ale jestem przekonany, że koszty powiększenia Opola będą trzykrotnie wyższe niż zakładano, a utrzymanie rozlanego miasta trzykrotnie wyższe niż sobie prezydent Wiśniewski wyobrażał. Przekonamy się o tym dopiero gdy miasto będzie musiało już za kilka lat mocno zaciskać pasa.
Jednoosobowe podejmowanie decyzji nie jest w demokracji wyjściem najlepszym. Gorzej jeszcze, gdy podejmuje się je w tajemnicy nawet przed najbliższymi współpracownikami.
Ostatnia awantura związana z listem intencyjnym w sprawie wymiany gruntów z Januszem Wójcikiem jest tego najlepszym przykładem. Nawet gdyby prezydent miał rację, gdyby wymiana była ze wszech miar dla wszystkich korzystna, nie robi się takich rzeczy cichaczem.
Choć o tym, że są rzeczy, których się nie robi, Wiśniewski nie ma pojęcia.
„Trza być w butach na weselu”. Tak każe dobry obyczaj. I nie powinny to być gumofilce.
Pomijam radnych i wszystkich innych mieszkańców Opola, którzy chcieliby przynajmniej wiedzieć, co z ICH miastem chce zrobić prezydent, ale gdybym był kupcem na targowisku…
Radni miejscy nie zamierzaja zostawiać sprawy samej sobie. Już podejmują konkretne działania w celu ograniczenia władzy prezydenta.
Z kolei z pozwem zbiorowym zamierzaja wystąpić przeciwko miastu przedsiębiorcy, którzy w związku z przedłużającym się remontem ulicy Niemodlińskiej ponieśłi ogromne straty – do upadłości – w niektórych przypadkach – włącznie.
Stowarzyszenie Technologii Ekologicznych „Silesia” złożyło wniosek o ukaranie Miejskiego Zarządu Dróg w związku zarówno wycinką drzew przeprowadzoną przy dworcu Opole Wschodnie w lutym tego roku, jak i niedawnym przesadzeniem drzew pozostawionych w jego okolicy. Może to kosztować miasto nawet milion. Miasto nie miało prawa wycinać tych drzew w związku z planem budowy centrum przesiadkowego przy tej stacji, bowiem, zdaniem ekologów decyzja środowiskowa dla tej inwestycji nie jest ostateczna, a postępowanie przed Generalnym Dyrektorem Ochrony Środowiska nie zostało zakończone.
To wszystko i bardzo wiele innych rzeczy dzieje sie w mieście, na naszych oczach. Nieliczni jedynie protestują. Pozostaje odpowiedzieć na pytanie : dlaczego na to pozwalamy? Odpowiedź niespodziewanie przynosi prof. Wojciech Burszta antropolog kultury, etnolog i etnograf, wykładowca i kierownik Katedry Antropologii Kultury Uniwersytetu SWPS, visiting professor wielu prestiżowych amerykańskich uczelni (Yale, University of Illinois) oraz Oksfordu, stypendysta Fulbrighta i Fundacji Kościuszkowskiej, autor kilkuset prac naukowych oraz książek popularyzatorskich.
-Choć aspirujemy do szlacheckości, jesteśmy przede wszystkim narodem chłopskim. Warstwa świadomych obywateli tworzących kulturę narodową była u nas bardzo cienka. A skoro jedynym celem życiowym 80 proc. dawnych Polaków było tylko i wyłącznie przeżycie, mamy w genach i tradycji zniewolenie, pozbawienie jakichkolwiek praw. Tę mentalność folwarczną czuć było również za realnego socjalizmu z jego konformizmem, potulnością, cwaniactwem – ciszej jedziesz, dalej będziesz, pokorne cielę dwie matki ssie i tak dalej. – mówi profesor Burszta w wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej.
Jednak wszystko do czasu. Szkoda tylko, że tak wiele rzeczy musi ulec zniszczeniu. Szkoda, że tak wiele rzeczy różni Wiśniewscy czy Jacy muszą zdeptać byśmy poszli po rozum do głowy.
Fot. melonik