Pod opieką Opolskiego Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi” aktualnie przebywa ponad 140. dzikich pacjentów. Są wśród nich zwierzęta trwale okaleczone, które nie wrócą już na wolność, są ranne i chore ssaki, czy ptasie sieroty. Miesięczny koszt wyżywienia podopiecznych wynosi około 8 tys. zł. Fundacja utrzymuje się wyłącznie z darowizn.

Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi” jest fenomenem w skali regionu. Jego założycielka, Marta Węgrzyn na terenie swojej prywatnej posesji w Łubnianach prowadzi ośrodek, który jest jednocześnie lecznicą i azylem dla dzikich zwierząt.

Fachowe leczenie i opiekę znajdują tam zwierzęce ofiary wypadków komunikacyjnych, trutek czy wycinek drzew. Chore i ranne zwierzęta dostają w placówce szansę na powrót do dzikiego życia, a te trwale okaleczone – dożywotni azyl i opiekę.

Wśród podopiecznych lecznicy jest kuna domowa, borsuk, sarny, zające czy jeże. W sezonie lęgowym placówka ma pod opieką mnóstwo skrzydlatych pacjentów. Wśród nich przeważają jerzyki, ale są też mazurki, kopciuszki, kosy, szpaki, wilgi, sowy, pustułki, łabędzie, myszołowy i bociany.

Fot. Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”

O Opolskim Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi” jest w regionie, a nawet kraju coraz głośnej

Każdego miesiąca przybywa więc pacjentów, których leczenie i wyżywienie finansowane jest wyłączenie z darowizn. Ośrodek ratuje chore, dzikie zwierzęta również z gmin, które nie pokrywają kosztów ich utrzymania. Niejednokrotnie są to zwierzęta, których leczeniem i rehabilitacją trzeba zajmować się przez kilka miesięcy.

– Nie dostajemy żadnego wsparcia finansowego ze strony samorządów – mówi Marta Węgrzyn, założycielka lecznicy. – Są jednak gminy, które zaskakują mnie empatią i chęcią niesienia pomocy zwierzętom. Gminy Wołczyn, Kluczbork, Namysłów, czy Zdzieszowice chętnie pokrywają koszty leczenia i utrzymania dzikich pacjentów z ich terenu.

– Zaskakującą sytuację mieliśmy w ostatnią niedzielę – opowiada szefowa ośrodka. – Z rannym bocianem, który wypadł z gniazda, przyjechali do nas urzędnicy aż z gminy Gorzów Śląski. Boćka przetransportowali prywatnym samochodem i pokryli koszty leczenia ptaka.

Ośrodek utrzymuje się wyłącznie z datków osób prywatnych

– Tylko na mięso i owady tygodniowo wydajemy około 2,2 tys. zł. Litr świerszczy, które są podstawą wyżywienia jerzyków kosztuje około 90 zł. Do tego mącznik i drewnojady, czyli podstawa ptasiej diety, kozie mleko dla saren. Łącznie sam koszt wyżywienia naszych podopiecznych to ponad 8 tys. zł. miesięcznie. Pozyskujemy te pieniądze wyłącznie z darowizn – mówi pani Marta.

– Z samego Opola mam teraz pod opieką 37 jerzyków, które są jednymi z najdroższych w utrzymaniu pacjentów – dodaje. – To niejednokrotnie dwutygodniowe pisklaki, które jeszcze przez około 30 dni trzeba odchować i karmić świerszczami co 2 godziny. A tymczasem miasto Opole nie pokrywa tych kosztów, ponieważ ma podpisaną umowę z innym ośrodkiem z okolic Strzelec Opolskich.

Pomóc dzikim pacjentom można robiąc przelew na konto fundacji:

Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”.
86 1090 2138 0000 0001 4699 9709
Z dopiskiem: Darowizna dla dzikich zwierząt.
Dla przelewów z zagranicy:
Swift: WBKPPLPP
IBAN: PL86109021380000000146999709
Z dopiskiem: Darowizna dla dzikich zwierząt.

 

Fot. Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze