Frankowicze są na fali wznoszącej. Wygrywają coraz więcej spraw, coraz więcej z nich decyduje się również na proces. W mediach jednak mniej uwagi poświęca się samym bankom i ich przewinieniom.

To właśnie lista popełnionych przez nich błędów (niewątpliwie celowych) sprawiła, że kredyty można unieważnić lub odfrankowić na drodze sądowej.

Zanim jednak przejdę do sedna, Czytelnikom należy się wyjaśniający wstęp:

Kim są frankowicze i jakie mają szanse przed sądem?
Sytuacja frankowiczów, czyli kredytobiorców we frankach szwajcarskich, stała się bardzo nośnym tematem na początku 2015 roku. To wtedy kurs franka poszybował w górę, przekraczając przez moment nawet 5 zł… Spowodowało to drastyczny wzrost rat kredytowych. Dzień ten zapamiętano jako czarny czwartek.

Dziś ponownie jest o frankowiczach głośno, ponieważ niesamowicie zmobilizowali się podczas pandemii. Zaczęli walkę o swoje prawa na większą niż dotychczas skalę. Business Insider w trzeciej dekadzie czerwca informował, że do jednego tylko banku KAŻDEGO DNIA wpływa 50-60 pozwów od kredytobiorców we frankach. Banki muszą przygotować się na najgorsze, już gromadzą znaczne rezerwy finansowe, bo wiedzą, że ich szanse w walce z konsumentami są niewielkie.

W samym zeszłym roku aż 80% spraw, jak niedawno podawał TVN24, zostało wygranych przez frankowiczów. Korzystne dla nich orzeczenie TSUE z października 2019 roku odegrało tu niebagatelną rolę – trybunał w sprawie państwa Dziubaków opowiedział się za unieważnieniem umowy kredytowej we frankach.

Co w ogóle sprawiło, że jeszcze ponad dekadę temu tak chętnie udzielano kredytów frankowych? Dla chętnych na własne M zobowiązanie w helweckiej walucie oznaczało niższe raty i większą zdolność kredytową. W bankach przyszli kredytobiorcy zwykle słyszeli, że nie mają zdolności na kredyt złotówkowy, ale we frankach już tak. Dla kredytodawców oferowanie kredytu walutowego również oznaczało same plusy: nowi klienci oraz dodatkowy zarobek na spreadzie walutowym (różnica między kupnem a sprzedażą waluty).

Wszystkie grzechy i grzeszki banków
Konsumenci finalnie decydowali się na zobowiązanie we franku, widząc w nim wiele zalet. Nie mieli jednak świadomości, że podpisywali umowę z bankiem, w której roiło się od klauzul abuzywnych. (Krótko mówiąc, niedozwolone klauzule to postanowienia umowne, które są sprzeczne z dobrymi obyczajami i rażąco naruszają interesy konsumenta. Reguluje je Kodeks cywilny).

Raz: to banki ustalały, w sposób wysoce niejasny zresztą, kurs franka, zamiast stosować np. tabele kursowe NBP. Dwa: wraz z umową kredytową sprzedawały nieświadomym klientom… instrument finansowy, bo tym jest właśnie mechanizm indeksacji. Trzy: nieraz banki nie uwzględniały ujemnej stawki LIBOR (typowej dla kredytu we frankach). Gdy wskaźnik ten wynosił mniej niż zero, umowa jasno określała, że bierze pod uwagę tylko stopę procentową LIBOR 0% lub powyżej 0%. To poważne nadużycie, gdyż dla frankowiczów ujemny LIBOR oznaczał ratę niższą nawet o kilkaset złotych!

Dzisiaj, ponieważ liczba kredytobiorców, którzy chcą dochodzić sprawiedliwości na drodze sądowej, rośnie w zatrważającym tempie, banki znajdują metody mające na celu utrudnienie im składanie pozwów.

Niekiedy frankowicze wyjątkowo długo, miesiącami, czekają na wydanie niezbędnych dokumentów przez banki. Również opłaty za nie w niektórych instytucjach znacząco wzrosły – podobno nawet dziesięciokrotnie! Zdarza się także, że pracownicy banków straszą kredytobiorców prawnikami…

Prawo jednak stoi po stronie frankowiczów – mają za sobą TSUE, Rzecznika Finansowego, Rzecznika Praw Obywatelskich i UOKiK, a także nas – prawników – którzy wierzą, że można i należy im pomóc.

Lista grzechów banków, które udzielały kredytów we frankach

Autorem artykułu jest: Wanda Sielewicz, prawnik, ekonomista, doktorantka prawa, twarz mamkredytwefrankach.pl

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Jeden komentarz

Skomentuj

O Autorze

Zawsze Pewnie, Zawsze Konkretnie