Na opolskim rynku otwarto dziś specjalny lokal wyborczy – taki jak przed trzydziestu laty.
Plakaty wzywające do głosowania na ludzi Solidarności nie mogły oczywiście wisieć w prawdziwym lokalu wyborczym. Tutaj jednak dodawały „atmosfery”. Na stolikach znaleźć było można między innymi gazetę historyczną, z historycznym i jakże dziś problematycznym hasłem „Nie ma wolności bez Solidarności”. Problematycznym, bo związek zawodowy przestał pełnić swoją funkcję i jest przystawką rządzacej partii.
Wielu obecnym zakręciła się łezka w oku, wielu poczuło niesmak w związku z roztrwonieniem wartości jakie niosła ze soba tamta Solidarność. A zwycięstwo było wielkie. Po latach rozmawiałem z ówczesnym opolskim baronem PZPR Jerzym Szteligą. „Panie, to była katastrofa”.
Jaka piękna katastrofa, chcialoby się dziś powiedzieć. Szkoda, że tak marnowana przez kolejnych żądnych władzy i pieniędzy ludzi.
Na ulicach można było wówczas spotkać w Opolu Kazimierza Kobiałkę, Jana Całkę, Romana Kirsteina. Jana Edmunda Osmańczyka (rzadko ale jednak), Józefa Góralczyka… Czy ich spadkobiercami są dziś Czubak, Porowska, Wiśniewski, Kłosowski, Czochara czy Jaki?
Nie sądzę, by to mogło być możliwe.
Ale spadkobiercy niewątpliwie są i z czasem upomną się o swą schedę.