Są takie spotkania, które nie potrzebują fanfar ani wielkich słów. Wystarczy obraz, cisza muzealnej sali i świadomość, że oto historia – po latach – odzyskuje głos. Tak było na Zamku Piastów Śląskim w Brzegu, gdzie sztuka, pamięć i kresowe doświadczenie spotkały się w jednym, znaczącym geście.

Doroczne spotkanie środowisk kresowych w Muzeum Piastów Śląskich w Brzegu miało w tym roku wymiar szczególny. Nie dlatego, że przyjechali goście z całej Polski – to akurat stały rytuał. Szczególność polegała na czymś innym: na uroczystym odsłonięciu obrazu artysty, który całe życie malował zwyczajność, a sam został z historii brutalnie wymazany. Erno Erb wrócił – choć tylko w obrazie – do wspólnej opowieści.

Zakup dzieła został sfinansowany przez samorząd województwa, dzięki czemu kolekcja muzeum wzbogaciła się o kolejny ważny element dziedzictwa kulturowego związanego z Kresami.  – To nie tylko nowy obraz w zbiorach, ale także symbol troski o pamięć, sztukę i ciągłość historii – mówił marszałek województwa opolskiego Szymon Ogłaza.

Do Brzegu przyjechali Kresowiacy z całej Polski – by spotkać się, porozmawiać i wspólnie przypomnieć, jak ważne jest pielęgnowanie tego, co buduje naszą wspólną opowieść.

Malarz, który widział więcej

Erno Erb nie był artystą akademickim. Nie kończył prestiżowych szkół, nie terminował u mistrzów. Był samoukiem – i być może właśnie dlatego widział świat uważniej. Urodzony we Lwowie pod koniec XIX wieku, niemal całe życie spędził w tym mieście i w Truskawcu. Malował to, co miał przed oczami: ulice, targowiska, straganiarki, chłopów, Żydów, zwykłych ludzi w zwykłych sytuacjach. Żadnej pozy, żadnego patosu. Życie takim, jakie jest.

Jego obrazy to stopklatki codzienności. Jakby ktoś zatrzymał ruch na placu targowym, na rogu ulicy, przy kramie z warzywami. Grubo kładziona farba, intensywna – często rozświetlona – paleta barw, wyraźna faktura. Te płótna niemal „oddychają”. Nie są ilustracją, lecz doświadczeniem: światłem, ruchem, emocją. Nic dziwnego, że porównywano je do prac Maxa Liebermanna, choć Erb pozostał zawsze osobny, trudny do zaszufladkowania.

Kronikarz świata, którego już nie ma

Erb był kronikarzem – nie wielkiej historii, lecz dnia powszedniego. Dokumentował wielokulturowy Lwów, jego rytm, napięcia i harmonię. W jego obrazach radość życia sąsiaduje z melancholią. Z czasem – wraz z narastającą grozą lat trzydziestych i wojny – ta jasność zaczęła gasnąć. Kolory ciemniały, postacie twardniały, świat przestawał być bezpieczny.

Artysta wystawiał regularnie w Towarzystwach Przyjaciół Sztuk Pięknych we Lwowie i Krakowie, w warszawskiej Zachęcie, brał udział w Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu, a nawet w prezentacji polskiej sztuki w Buffalo w USA. A jednak los był bezlitosny: Erb zginął w 1943 roku, zamordowany przez Niemców podczas likwidacji lwowskiego getta. Jego biografia urywa się nagle – jak zdanie przerwane w pół słowa.

Obraz jako gest pamięci

Dlatego zakup obrazu Erna Erba przez samorząd województwa i włączenie go do zbiorów brzeskiego muzeum nie jest zwykłym poszerzeniem kolekcji. To akt pamięci i odpowiedzialności. Przypomnienie, że dziedzictwo Kresów to nie tylko mapy i wspomnienia, ale także konkretni artyści, konkretne dzieła i konkretne losy.

Kresowiacy, którzy przyjechali do Brzegu, przyjechali nie tylko na spotkanie. Przyjechali po potwierdzenie, że ich historia nadal jest opowiadana. A obraz Erba – cichy, skupiony, pełen światła – mówi więcej niż niejeden referat.

Bo czasem wystarczy jedno płótno, by zobaczyć cały świat, który zniknął. I zrozumieć, że sztuka bywa trwalsza niż przemoc, a pamięć – silniejsza niż zapomnienie.

Fot. UMWO

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.