W Opolskim Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi” przybywa marczaków – zajączków, które zwykle rodzą się w marcu, ale w tym roku wyjątkowo przychodzą na świat już od stycznia. Co robić, kiedy spotkamy takie maluchy?
Klimat się zmienia, natura próbuje za zmianami nadążyć i zajączki, które zwykle rodziły się w marcu, teraz pojawiają się już po koniec stycznia. Matka rodzi je w zagłębieniu wygrzebanym w ziemi. I znika żeby pożerować. Jeśli więc trafimy na małego zajączka w ukrytego w jakimś zagłębieniu, w dołku, zamaskowanego w liściach – zostawmy go w spokoju.
– Pod żadnym pozorem go nie dotykajmy. A to dlatego, że przez pierwsze dwa tygodnie życia zające nie mają żadnego zapachu. To pozwala im przetrwać – wyjaśnia Marta Węgrzyn prowadząca azyl dla dzikich zwierząt. – Mama karmi je tylko dwa razy dziennie: rano i wieczorem. Maluchy siedzą ukryte w tym zagłębieniu, czekając aż matka wróci z żerowania. A drapieżnik, nawet jak przejdzie obok, to nie wyczuje ich zapachu.
W spokoju zostawiamy też zajączka samotnego, ale bez widocznych obrażeń i wyglądającego na zdrowego. Jego mama może chować się gdzieś w pobliżu. – Jeśli dotkniemy zajęczego malucha, zostawimy na nim swój zapach i matka z dużym prawdopodobieństwem go odrzuci – tłumaczy Marta Węgrzyn. – A on sam, bez opieki nie przeżyje.
Ratujemy tylko malucha rannego albo ewidentnie porzuconego, np. jeśli jest sam gdzieś na drodze czy w szczerym polu. – Jedne z naszych zajączków zostały znalezione właśnie na drodze – opowiada pani Marta. – Wokół były ślady krwi. Ich matka mogła zginąć i one wieczorem, w porze karmienia wyszły na jej poszukiwania.
Azyl dla dzikich zwierząt utrzymywany jest wyłącznie z darowizn
Fot. Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”/FB