Za siedmioma ustawami, za ośmioma tarczami antykryzysowymi, w Lesie Polskim rósł sobie spokojnie dąb zwany Suwerenność. Wszystko było w miarę normalnie: sarenki płaciły ZUS, dziki zbierały truskawki na eksport, a borsuki siedziały w Trybunale Konstytucyjnym i pisały opinie, które i tak nikogo nie obchodziły.
Aż pewnego dnia zjawia się Lis Mentzen — lisi jak trzeba, w garniturze z czystej deregulacji, z kieszeniami pełnymi obietnic i portfelem pełnym… powietrza.
— Zrobię Wam z lasu raj fiskalny! — woła. — Zlikwiduję podatki, zniesiemy przepisy, a na każdej polanie stanie automat z tanim piwem!
Zwierzęta piszczały z radości. Szczególnie jeże, bo one lubią pić tanio i się nie toczyć.
Lis Mentzen zwołał Radę Lasu. Przybyli: Borsuk Ziobrus – strażnik paragrafów, który miał młotek zamiast ogona.
Jastrząb Jarek – stary ptak z manią kontroli i lupą do śledzenia innych.
Szop Pracz Januszex – specjalista od przejmowania mchu za grosze i robienia z niego łóżek do wynajęcia.
Zawrzeli w radzie zapałem. Plan był prosty:
– Sprzedamy kawałek lasu niedźwiedziom z Syberii,
– Odłączymy się od Unii Zwierzęcej („bo za dużo sów tam gada”),
– A za zarobione miedziaki zrobimy wszystkim złote budki lęgowe.
Pierwszy krok: Lis Mentzen przekopał granicę, żeby zrobić tunel w stronę Rosyjskiego Boru. W zamian za polanę i rzeczkę, dostał słoik dżemu malinowego i certyfikat „Przyjaciela Kremla Juniora”. Zwierzęta zaczęły się niepokoić, bo dżem wyglądał podejrzanie jak ketchup.
Ale lis się nie przejmował. Przyniósł nową hulajnogę – Hulajnogę Apokalipsy, własny projekt. Miała:
Gdy dług publiczny urósł jak grzyb po deszczu (bo grzyby też uciekły z lasu), a dziki dostały rachunki za powietrze, Lis Mentzen zrozumiał, że czas wiać. Po cichu zapakował się na swoją magiczną hulajnogę, przykleił do niej kartkę „Reformy 2.0” i ruszył… metr dalej. Bo kwadratowe kółka robiły klonk-klonk-klonk, a potem urwały się na kamieniu.
— A niech to jeż kopnie… — mruknął Mentzen.
Wtedy zza krzaków wyszła Sowa z Trybunału Rozumu, kiwając głową:
— A nie mówiłam? Z bajek się nie rządzi.
Zwierzęta wróciły do siebie. Jeże założyły spółdzielnię browarniczą. Dziki zaczęły uczyć ekonomii behawioralnej. A Lis Mentzen? Zniknął gdzieś w malinach. Podobno raz na rok widać go jak próbuje uruchomić hulajnogę, mówiąc: „to tylko prototyp…”
🪵 Morał?
Kiedy ktoś obiecuje las ze złota i hulajnogi do nieba – sprawdź, czy nie są z plasteliny i bez kół.
fot. CMZJMZ