„Na Światowych nigdy nie byłem. Chciałbym mieć więcej nadziei i mniej lęków i obaw”
(odpowiedź na SMS-owe pozdrowienia z ŚDM)

Pierwszy tydzień, oficjalnie nazwany Dniami w Diecezjach, dla mnie zaczyna się w Łodzi, mieście siostry Faustyny – tu przeżyła swoje pierwsze objawienia i postanowiła wstąpić do zakonu.
Mówiąc potoczno-kolokwialnie, nie miała lekko w życiu. Nie da się ukryć, piękna (zdjęcia mówią same za siebie), ale ekstremalnie łagodna i skromna, ze skromnej rodziny, wykonywała wszelkie prace, jakie wtedy były dostępne dla młodej dziewczyny. Podobno inne siostry śmiały się z niej, bo była mało przebojowa. Od dzieciństwa chciała robić coś większego, dziś towarzyszy Janowi Pawłowi II jako patronka ŚDM w Krakowie, a jej Dzienniczek czyta cały świat
Pierwszych ŚDM-owych gości wita wielka ulewa, chyba przydadzą się słynne peleryny, które mamy otrzymać w Krakowie. Jestem przez chwilę w głównej rejestracji, robimy podręczny słowniczek angielsko-arabski i witamy gości z Egiptu, Libanu i Syrii trochę spolszczonym „merhaba” – od razu się uśmiechają i dodają nowe słowa: pokój, Bóg (po prostu Allah:)), miłość, przyjaźń))
Na szkoleniu dowiadujemy się od pracowników MON (nie wolno im robić zdjęć!), co mamy robić, a czego nie robić w przypadku:
a) strzelaniny
b) wybuchu
c) wybuchu paniki,
no i jak rozpoznać podejrzane typy, zwłaszcza te bombowe, w gromadzie ludzi. To drugie zadanie praktycznie niewykonalne.
Jest nas tu dużo, chyba około tysiąca. Już tutaj lata nad nami mały dron (ciekawe, co będzie w Krakowie), machamy do niego i ustawiamy się do zdjęcia. Wszyscy jesteśmy zmęczeni: podróżą, zmianami pogody, pracą, brakiem pracy (dzielenie się nią nie zawsze nam wychodzi;), ale i tak tańczymy i śpiewamy – chyba nie mamy siły się nie bawić Tuż przed Mszą nasza ekipa z Zimbabwe – nasz Akademik))) robi wspaniały show, a potem robi się poważnie: przed nami kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, śpiewamy Bogurodzicę. Wszyscy czujemy, że przyjechaliśmy tu całkiem na serio i potrzebujemy Opieki.

Poniedziałek  znów zaczyna się od burzy. Przed nami Kraków.
Witają nas krakowskie obwarzanki, a tuż przed Dworcem przygotowania do koncertu. Kiedy słyszę pierwsze dźwięki, wiem, że to dobrze, że tu jestem. Etniczno-żydowskie, mocne chrześcijańskie granie – chłopak ze sceny uśmiecha się do nas, a my machamy – powodzenia
Czeka nas rejestracja. Głównym problemem jest system talonów na jedzenie: kolorowe „banknoty” o wartości 10, 10 i 15, po trzy na dzień, w pierwszej chwili wydają się nie do ogarnięcia. Ktoś z nas zauważa, że będziemy teraz mieć Eurobiznes. Z jedną drobną różnicą: za te „banknoty” musieliśmy zapłacić, po przeliczeniu okaże się, że ceny w normalnych złotówkach są niższe, czasem nawet dwa razy…;) Eurobiznes ma jednak zalety: dzięki talonom uda mi się podzielić jedzeniem z Kasią, która wszystko wcześniej policzyła – matematyczka;) – i kupuje za złotówki;)

Wtorek  na wieczornej Mszy Powitalnej zabrzmią Gwiezdne Wojny – tak szaloną, kosmiczną i filmową oprawę Mszy Św. mógł wymyślić chyba tylko Paweł Bębenek (jego pieśni słyszałam na Błoniach w czasie pogrzebu Jana Pawła II) albo ktoś z jego przyjaciół – kompozytorów: takie rzeczy tylko w Krakowie)))))))
Tym razem konferencję ma biskup Ryś. Mówi bardzo dobrze i bardzo dobrze towarzyszy mu tłumaczka. Na co dzień raczej przeraża mnie słowo „biskup”, ale teraz, kiedy nasz biskup;) prosi, żebyśmy podeszli do oficjalnych ludzi Kościoła, tych w habitach, uścisnęli ich i powiedzieli „I love you”, żeby nie byli sami, robimy to – i śmiejemy się się.

Czwartek – pod znakiem deszczu. Nawet spotkanie z Franciszkiem senne i deszczowe: pielgrzymi docierają powoli, część z nich krąży po mieście bez specjalnego celu. W ostatniej chwili uświadamiam sobie, że trzeba mieć radio, bo papież nie będzie mówił po angielsku: szybko znajduje się grupka Polaków i razem słuchamy tłumaczenia z jednego telefonu.
Mimo deszczu długo śpiewamy i bawimy się w naszych ogromnych pelerynach; późno w nocy zdążę jeszcze zdobyć kawałek pysznego kurczaka. Siedząc przemoczona w jasnym namiocie, tuż przy Wawelu przez moment zastanawiam się, czy ktoś nie zacznie strzelać. Nikt nie zaczyna.
To właśnie w ten deszczowy dzień decyduję się spróbować – proponuję Becie napisanie tego artykułu.

Piątek – wreszcie spotykam się z naszą ekipą z Opola, czyli z zespołem Il canto con gioia. Dokładnie z jego reprezentacją, czyli Olą, Piotrkiem i Michałem (ekipa dobrzeńska, czyli Adam, w ogóle nie przyjechała;). Spotykamy się przy namiocie obok kościoła Dominikanów, miejsca kultowej „Beczki”, chyba pierwszego na świecie Duszpasterstwa Akademickiego. W namiocie naprawdę wypasiona – i wypełniona – kawiarnia jakby sieciówka (Coffee Heaven?;), Ojcowie Dominikanie robią za baristów i bardzo im się to podoba. Nam też))) Śpiewamy kilka piosenek i zmierzamy w stronę Błoni – zaczyna się Droga Krzyżowa. Kiedy ruszają tańce, pantomimy i prezentacje, dzwonię do Marcina. Włącza telewizor i zostaje z nami „na linii” aż do wieczora, będzie świetnym tłumaczem;) słów Franciszka, a potem naszym przewodnikiem w drodze na Franciszkańską – kiedy prawie rozproszymy się w parku, to od niego dowiemy się, że Papież już zaczął mówić, a łańcuch Franciszek – TVP1 – Marcin – ja zadziała dużo lepiej niż głośniki))
Kieruję się w stronę muzyki – to koncert zespołu chrześcijańskiego z Francji. Po drodze trafiam na intrygującą konstrukcję logiczno-graficzną: diagram „kim jestem”. W labiryncie pytań i odpowiedzi próbuję przetunelować od teizmu do humanizmu – to niemożliwe??;) – wreszcie poddaję się i zaczynam rozmowę za stojącą przy diagramie Panią – metoda sokratejska zawsze górą)))
Na koncercie prawie sami Francuzi, terroryści chyba ich nie lubią – czy to znaczy, że tutaj jest większe zagrożenie? Mam z nimi nie tańczyć? Przez chwilę się modlę: a może to jest tak, że tu, w Krakowie, na naszej ziemi, mogą wreszcie poczuć się bezpiecznie?
Wieczorem Karolina powie mi, że się boi. Wszyscy się boimy, ale może się uda. I wtedy będziemy mogli się ucieszyć.

Sobota – dziś ruszamy na pielgrzymkę do Campus Misericordiae. Przedzieramy się upalną krakowską szosą, częstowani wodą z sokiem (jak na prawdziwej pielgrzymce)), niebieskimi workami z prowiantem i wielką ilością rzodkiewek, aż wreszcie osiadamy na końcu pola, w sektorze H-8.
Wieczorne czuwanie jest właściwie bardzo smutne: czy to dlatego, że papież jest z daleka, czy dlatego, że wszystko dzieje się kilka kilometrów od nas i czasem wspaniały zachód słońca za naszymi plecami jest bardziej realny od tego, co dzieje się na telebimie? Młoda Syryjka opowiada o życiu z wojną na co dzień, a Papież mówi: „odrzucając przybyszów, sami skazujemy się na śmierć”. Słowa Franciszka (ciągle mi się „wbija” Benedykta, nie mogę się przyzwyczaić, ostatnio znalazłam chyba w Wyborczej wypowiedź Papieża-emeryta i bardzo się ucieszyłam – coby pisał i działał dla nas jak najdłużej, tak jak nasz biskup-emeryt Alfons Nossol))) „wstańcie z kanapy” zastają nas w momencie, gdy mocno wypompowani zalegliśmy na śpiworach, i naprawdę trudno nam wstać;) A ja myślę o tym, jak łatwo jest myśleć o pisaniu – i byciu czytanym, a jak trudno jest to robić. Do naszych sektorów nie dotarły świece – widzimy je tylko na ekranie, wpadam na pomysł, żeby po nie pójść i w ten sposób oświetlamy trzy sektory)))) To dodaje nam odwagi: ruszamy na poszukiwanie ołtarza. Po mniej więcej godzinie do niego docieramy, po drodze co chwilę zatrzymujemy się, żeby tańczyć i śpiewać. Miały być kontrole na granicy sektorów, jednak żywioł ŚDM-owy jest nie do pokonania, ochrona chyba się poddała i poszli spać. Po powrocie na nasze „tyły” wyjmuję skrzypce i jeszcze raz ruszam w pole – gram i tańczymy belgijkę)))))

Niedziela – budzi mnie myśl: trzeba odnaleźć grupę z Opola. No i melodia z głośnika: zaczynają się nieszpory. Odświętnie przebrana (od czego są toy-toye;) ruszam z Kasią trasa poznaną wczoraj, mijamy coraz więcej ludzi siedzących i śpiących w różnych miejscach, czasem tuż przy drodze. Kiedy przechodzimy przez mostek nad kanałem (pod tym względem Campus Misericordiae przypomina trochę Wenecję, a jeszcze bardziej drewniany plac zabaw nazywany kiedyś miasteczkiem indiańskim;) stajemy twarzą w twarz z ołtarzem. Z tej odległości – to i tak ponad 100 metrów – wygląda jak na zdjęciu albo pocztówce, chyba pierwszy raz widzimy go w całości.
Rozdzielam się z Kasią, docieram do sektora C7 – i widzę Olę)))))
Machamy do wjeżdżającego Franciszka, przejechał tuż obok nas: sektory C leżą przy samym ołtarzu, a dokładnie za nim i… nie mają telebimów;) Na Mszę podchodzimy bliżej, na drogę między sektorami – stąd wszystko widać. Jestem z grupą opolską jeszcze przez chwilę, przed końcem Mszy muszę wrócić do swojego sektora. Podniesienie zatrzymuje mnie w „podróży” dokładnie naprzeciwko ołtarza.
Zbiera się na burzę. W czasie naszej „pielgrzymki powrotnej” zmoczy nas kilka razy, a peleryna Kasi podrze się i uzyska kształt podobny do sukni z trenem;)
Czeka mnie jeszcze jedno dramatyczne zatrzymanie na Dworcu – w godzinach szczytu ochrona całkiem rozsądnie zamknęła dostęp do peronów, tak jak to było na ŚDM w Kolonii – znowu zostawiłam za sobą komórkę, tym razem nie docieram do grupy opolskiej i będę wracać do Opola sama – no, nie sama, wszyscy tu wracają z SDM. Zdążę jeszcze raz pożegnać się z MAGISem, a Kasia pokaże mi dwa numery gazetki Duszpasterstwa, której szefuje – może uda mi się opylić;), tzn, opublikować któryś z moich tekstów? Zasypiam w pociągu z myślą o tym, no i z pytaniami z ostatniej, niedzielnej MAGIS-owej medytacji: Co jest moim skarbem? Czy potrafię każdego dnia cieszyć się z tego, co otrzymałam? Co mi w tym przeszkadza?

P.S. Wierszyk mój i Marcina, a dokładnie Marcina i mój (2+2;), który powstał w okolicach ŚDM (a przynajmniej jego druga część):

Pewna Wisława znad Wisły
miała nieziemskie pomysły.
I choć trwa wierszyk ten króciuteńko jak sen
Sny Wisławy o świcie nie prysły.

Pełny tekst wspomnień „Rollercoaster przez ŚDM” na moim pofilu FB: https://www.facebook.com/agnieszka.stawowy.5

Agnieszka Stawowy

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Autorzy, którzy chcą, aby ich artykuły, napisane na łamach "Grupy Lokalnej Balaton" w latach 2013-2016, widniały na portalu informacyjnym Opowiecie.info proszeni są o przesłanie tytułu artykułu oraz zawartych w nim zdjęć na adres: news@opowiecie.info