Misja TV
                                                                          _________

Wszechobecna propaganda w państwowych mediach telewizyjnych, radiowych o misji i narodowym posłannictwie tychże,  niemal codziennie, brzmi jak nowa krucjata, przeciwko niewiernym. Wystarczy  przejrzeć kolorowe pismo z tygodniowym programem TV, by przekonać się o serwowanej nam obłudzie i hipokryzji . Trudno znaleźć w tych publicznych [państwowych] programach TV, dostępnych w całej Polsce, miejsce i czas dla Kultury z owej mitycznej górnej półki, o której wciąż w mediach mówią. A te które  mają ją promować, albo nie wszędzie są dostępne, albo same ulegają presji oglądalności konkurencyjnych stacji, gdzie dominuje przemoc, erotyka i najniższych lotów, opacznie rozumiana rozrywka. Stopniowo same przyjmują ich metody działania, wprowadzając podobnej jakości produkty na ekran.
                                                                                                                                                       

Programy naszpikowane filmami przemocy w pakiecie; [ Sensacyjne , kryminalne, thrillery, horrory czy filmy tak zwanej akcji]. Można wzbogacić to wszystko, o gadające o niczym głowy, i polityków, promujących często swoją zbędną obecność, w Polskiej rzeczywistości. Reality show, talk show, na przemian z telenowelami i masową ekspansją programów kulinarnych, „szczęśliwie je dopełniają”zaśmiecając ekran codzienną papką.
                                                                                                                                            

Promowane są serialowe intrygi domowe, urzędowe, czy zawodowe, których tak nam wciąż brakuje na co dzień. Instruktarz serialowy na pewno w tej materii nas oświeci i rozwiąże wszystkie nasze problemy. Mnożenie śpiewających programów, umili i połechta świadomość, że inni za nas tak chętnie i ładnie śpiewają, a nawet fałszują. Wystarczy przecież mieć bezkrytyczny talent, do odwagi. Śpiewać każdy może, najlepiej we własnej łazience, a wtedy „fałszowanie brzmi znajomo”. Taki program proponuję w następnej kolejności, niepotrzebne będzie jury, oceni to publiczność. Brak jakiegokolwiek odzienia, będzie szansą na większą ilość głosów. Na pewno przyczyni się to, do wzrostu słupków „podglądalności”.

Do wielu już istniejących „reality show”proponuję  następne, na najbardziej kulturalną promocję alkoholizmu, jak ta, którą usłyszał na Dworcu w Krakowie pasażer, od pewnego mężczyzny „ Daj pan na piwo, bo jeszcze dzisiaj nie sikałem”. Taki pan Henio, pokaże jak wypić pół litra, nie otwierając samej butelki. Atrakcyjna była by też ocena, kto potrafi się dłużej utrzymać na nogach, po zażyciu kolejnych dopalaczy, a czynione potem szaleństwa, wydać w formie książkowych bestselerów, jako „Hit” sezonu.  Można zagospodarować obory i tam wśród krowich „Celebrytek” wybierać talenty w najlepszym  muczeniu, przeżuwaniu, czy innych ekologicznych czynnościach.  Na łąkach, stada owiec, czekają gotowe na telewizyjne występy. Na pewno jakaś czarna owca, stanie się ulubieńcem publiczności i zatańczy dla nich oberka w „Tańcu z gwizdami”. Nie jedna też koza, będzie brylować na salonach i czerwonym dywanie, w towarzystwie podobnie nierozgarniętych stworzeń. Wszystko jest możliwe , wystarczy tylko chcieć.
                                                                                                                                                                                            

 Po ilości serwowanych programów, zastanawiam się, kto dzisiaj w Polsce nie zna się na gotowaniu, „Modelingu” i polityce. Czy jest coś, na czym nie wszyscy się znają. Teraz każdy temat z reguły, staje się ogólnonarodowy, jakby nie wystarczył nam jeden stadion w Warszawie, spełniający podobno tą funkcję. Dlaczego ktoś jest znany tylko z tego, że jest znany. Kto będzie go po latach jeszcze kiedyś pamiętał i to z czego był znany. Podobnie jak piosenek wielu medialnych, samozwańczych, sezonowych królów i królowych. Oglądalność rzecz święta, misja od dawna już nie. Czy ktoś znalazł odpowiedź na pytanie: dokąd to szaleństwo nas prowadzi?
                                                                                                                                                               

Trzeba uczciwie powiedzieć, że nieco więcej kultury [ misji] można spotkać na falach radiowych, choć i tam, trzeba nieźle się naszukać, by na nią trafić. 
                                                                                                                                                  

Programy wyższych lotów w TV, dostępne są najczęściej w  niekomercyjnych godzinach, dla tych co chodzą spać późno, śpią krótko i wcześnie wstają, albo w momencie emisji biorą wolne [chorobowe]w pracy, jak przystało na zaradnego Kowalskiego.
                                                                                                                                                

 Podobnie zaczyna się dziać w radiu. To co złe i szkodliwe, zawsze jest łatwe w odbiorze, dlatego tak szybko do nas przenika i się rozpowszechnia. Każdy, kto był poza granicą naszego kraju, wie że nie wszystko złote, co się świeci i nie warto bezmyślnie, wszystkiego bezkrytycznie naśladować. Spotkać tam można wiele ciekawych zjawisk, ale też takie, które cofają aktywną przestrzeń myślową człowieka, do roli bezmyślnego  robota, z odruchami małpy Pawłowa.  Te najszybciej docierają do naszego kraju. Zawsze ktoś ma w tym wymierny, finansowy interes. Nic to, że kultura, w pierwotnym rozumieniu i zakresie, jest traktowana jako zło konieczne. Zastępuje się ją produktem, coraz niższej jakości, zazwyczaj na zagranicznych licencjach, powielanym w wielu krajach. Takim zastępczym, medialnym „suplementem diety”.
                                                                                                                                                                 

                                                                                                                                                                Czyżby promowana, przez wielkie korporacje rozrywka, żerująca na najniższych instynktach, była tą misją, tak nachalnie nagłaśnianą w mediach? Media w obecnych czasach, wywierają coraz większy wpływ na rozwój człowieka, jest to proces nie do zatrzymania. Dom i szkoła, stają się jedynie częścią tego procesu, a nie jak dotychczas, podstawowym jego miejscem. Tradycyjne,sprawdzone metody kształtowania osobowości człowieka, poddane są nowym, bardzo agresywnym procesom . Nie łatwo jest z tym się pogodzić. Dlatego tak ważne jest, by starać się mieć kontrolę nad tym zjawiskiem, a nie jak to się nam wpaja, być tylko jego biernym i wiernym odbiorcą. Jeżeli jakaś koteria polityczna czy biznesowa, decyduje o sprawach dla społeczeństwa ważnych, poprzez niekontrolowane dysponowanie mediami, to jest to niebezpieczne zjawisko. Niesie zawsze, poważne zagrożenie manipulacji w kształtowaniu i rozwoju kolejnych pokoleń . Skutki tego będą oczywiste i coraz bardziej widoczne.
                        

Żeby przekonać posiadaczy TV i  Radia do wspierania misji z górnej półki, to jej obecność, powinna  być widoczna, w sztandarowych, pierwszych i drugich programach, dostępnych w każdym zakątku Polski. Na pewno, nie jako program płatny, czy zakodowany dla elit. Także w dogodnych godzinach, dla tego najważniejszego masowego odbiorcy. Mnożenie misjonarek i misjonarzy, promujących w mediach własne produkty , mniej czy  bardziej medialne, wzbudza coraz mniejsze zaufanie i podejrzliwość, że tak naprawdę, to chodzi im wyłącznie, o bardziej zasobne  sponsorowanie, przez naród, ich konta, a nie o dobro, zdrowie, czy  kulturę tegoż narodu. Nawoływanie do płacenia Abonamentu, przypomina troskę lisa o kury; „By zdrowo i szybko rosły, wtedy wszyscy będą  zadowoleni”.
                                                                                                                                             

 Oczywistym faktem jest, że gdyby wszyscy uczciwie opłacali abonament, to byłaby to tylko część sumy, którą operują i dysponują media. W żaden sposób, nie utrzyma to owych instytucji. Reklamy i dotacje państwowe, są tym najważniejszym czynnikiem. Nie gwarantuje to w żaden sposób, realizacji misyjnych obietnic. Bardzo też przypomina praktyki, innych monopolistów  gospodarczych, każących płacić za prognozy korzystania z ich produktów, bez gwarancji uczciwego rozliczenia, za ten obowiązek. Stąd nieufność i brak wiarygodności mediów, zniechęca do wspierania, finansowania i promowania owych niejasnych misji. Kowalski jest zazwyczaj na pozycji przegranej. W tym jednak przypadku, ma wybór i z niego korzysta. Niejako rekompensuje sobie brak tej możliwości, wobec  monopoli gospodarczych. Najlepiej czuje się wtedy, kiedy sam wybiera towar i potem za niego płaci. Ta demokratyczna zasada, daje mu szansę na uczciwość handlową, obu stron. Więcej uczciwości programowej i mniej misyjnego zadęcia, wobec widzów i słuchaczy, dało by lepszy skutek, a także satysfakcję osobom, płacącym za pełnowartościowy produkt. Hipokryzja zawsze traci przyjaciół, uczciwość i wiarygodność ich zyskuje.  

Trudno też, by Kowalski uwierzył w głoszoną misję, wysłuchując bezkrytycznie, nieustanny bełkot językowy wielu programów.  Promowanie sezonowych nowalijek słownych, potocznie nazywanych „śmiecio – słowami albo nowo mową” zdumiewa nawet tych którzy nie należą do nadmiernie wymagających odbiorców. Językowi temu bliżej bruku niż wysokich półek kultury. Jest to groźniejsze niż sezonowa kilkumiesięczna epidemia grypy, bo infekuje całe społeczeństwo na lata.   Jakoś nie widać i nie słychać, by ktoś w mediach nad tym próbował zapanować, wprowadzając pewne standardy operowania językiem Polskim. A przecież istnieje ustawa o ochronie Języka Polskiego, kto inny jak nie media powinny się tym zająć.                                                                                                        
                                                                                                                                                

 Oszczędności powinno się też szukać w samych mediach, gdyż tam rozpleniła się tendencja prowadzenia niemal wszystkich programów i wszelkiego rodzaju transmisji, przez dwie osoby równocześnie.
                                                                                                                                                           Efektem, jednoczesne zbiorowe mówienie, chaos, kłótnie. Często wulgarny, „ spontaniczny”, bełkot językowy i rozmywana odpowiedzialność, za ten bałagan.  Wynikiem tego, negatywne wzorce zachowań i zupełnie ogłupiony odbiorca, nie wiedzący, o co w tym wszystkim chodzi, takie medialne targowisko, emocjonalnych próżności.
                                                                                                                                              

 Komentatorzy sportowi prześcigają się, kto z nich najmniej powie o transmitowanym wydarzeniu sportowym. Mówienie w tym samym czasie, o pewnej wyjątkowej części ciała, przysłowiowej Maryni i swoich prywatnych sprawach, stało się standardem. Tego rodzaju komentarze stają się dla owych „gadaczy” ważniejsze i prawdziwsze, od faktów i wydarzeń które mieli prezentować. Tak zwane „Austriackie gadanie” w tym przypadku, było by, zbyt daleko idącym komplementem.
                                                                                                                                                                         

 To przegadane towarzystwo, rozprawia o sprawach tak ważnych, że następnego dnia nikt o nich nie pamięta. Zbiorowe kłótnie i przekrzykiwania, są zaprzeczeniem kultury i demonstrowaniem jej braku.  Można mieć jedynie nadzieję, że ten bezkrytyczny festiwal, „Towarzystwa wzajemnej adoracji” ktoś kiedyś zakończy, o ile sam, nie stanie się fanem dalszego jego ciągu, z własnym udziałem.
Czy to na pewno znak czasu, a hasło „telewizja kłamie” przestanie kiedykolwiek mieć uzasadnienie?

                                                                                                                                                     Prowadzenie programów i transmisji, przez jedną konkretną osobę, wymaga od niej co najmniej, poprawnej znajomości języka Polskiego , wiedzy o temacie programu, jak i pewnego poziomu kultury. Gdyby tak wrócić do dawnych sprawdzonych standardów,  to zwiększyłaby się odpowiedzialność, za publicznie mówione słowo . Czytelne i zrozumiałe stałoby się ono dla odbiorcy. Media oszczędziły by sporo pieniędzy, których tak ciągle im brakuje, zwalniając całą masę, zupełnie zbędnych pseudo redaktorów i redaktorek, z ich bardzo wymagającymi kontami, promujących swoją nieudolność językową, nijakość i brak kompetencji, do prowadzenia programów i transmisji, o braku kultury nie wspominając.  Dopiero wtedy będziemy mieć szanse, na właściwe zrozumienie przekazu.                                                                 
                                                                                                                                                    

Nadmiar zatrudnienia widoczny jest gołym okiem, a nawet uchem. W tym przypadku, wygląda na to, że opierano się,  na najgorszych wzorcach państwowej i regionalnej administracji. Wiadomo że podobnie jak tam, wyjątkowo wysokie zarobki przyciągają całe klany potrzebujących.

                                                                                                                                                                Znane są misje Kościelne, misje polityczne, militarne, czy misje humanitarne. Misja  głoszona przez media do tej ostatniej nie należy, trudno też ją z perspektywy  kraju dostrzec, nawet z ostatniego piętra Pałacu Kultury.
                                                                                                                                                               

Nie zawsze też, one odnoszą sukcesy, podobnie może być i w tym przypadku. A może doczekamy się w mediach, wręcz kosmicznej misji, bo o eksmisji niektórych pomysłów medialnych w kosmos, można by poważnie pomyśleć. Szukanie programów misyjnych w tygodniowych propozycjach, to taka podwórkowa zabawa w chowanego i nie każdego już bawi, tak jak to bywało w dzieciństwie. Chyba że traktuje się odbiorców, jak niezaradne dzieci, którym trzeba zapewnić właściwą i jedynie słuszną rozrywkę, żeby nie musiały niepotrzebnie o tym myśleć i sobie głowy zawracać.
                                                                                                                                                   

 Dlaczego w naszym kraju, przyjęło się, że uczciwości, należy domagać się zawsze, tylko od jednej, tej słabszej strony, jaką jest klient [obywatel].Tak u nas działają wszystkie wielkie firmy, instytucje państwowe i prywatne. Kto zmieni to chore, niepisane prawo, „praworządnie”wykorzystywane  z takim wyrachowaniem przez te podmioty? Bo jak widać publiczne TV i Radio, na pewno nie są tym, także we własnym interesie, zainteresowane.
                                                                                                                                                    

 Jeżeli społeczeństwo ma płacić abonament za serwowanie tychże programów, to powinno mieć na nie, większy wpływ, skoro są to media państwowe, utrzymywane nie tylko z abonamentów, ale także z budżetu państwa, czyli publicznych podatków. W przeciwnym razie, lepiej sfinansować misję „kopania dołków przez kreta”, żeby mógł wykarmić rodzinę robalami, które tam wpadną. A media publiczne, niech swoje misje, nie podnoszą do rangi „Narodowych”, chyba że mają na myśli, ponadnarodowe korporacje i reklamowych sponsorów. Wtedy słupki oglądalności, nie będą musiały być tak wstydliwie i nieudolnie ukrywane. W tym przypadku jestem w stanie to zrozumieć i zaproponować nowe, równie banalne programy, gwarantujące wysoką „podglądalność” rosnących słupków, bez misyjnego  zadęcia.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Autorzy, którzy chcą, aby ich artykuły, napisane na łamach "Grupy Lokalnej Balaton" w latach 2013-2016, widniały na portalu informacyjnym Opowiecie.info proszeni są o przesłanie tytułu artykułu oraz zawartych w nim zdjęć na adres: news@opowiecie.info