W dzienniku ustaw już zostało opublikowane rozporządzenie ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka, dotyczące redukcji liczby godzin nauki języka niemieckiego, jako języka mniejszości – z trzech do jednej tygodniowo. Jak mówią nauczyciele, w ciągu jednej godziny tygodniowo niewiele można nauczyć.

Czy jest jeszcze szansa, by przywrócić naukę niemieckiego, jako języka mniejszości narodowej w dotychczasowym wymiarze?

Mniejszość Niemiecka. Na naukę polskiego w Niemczech landy wydają co roku 200 mln euro. Po co im 30 mln zł od Kowalskiego?– W tej chwili analizujemy wszelkie możliwości, rozmawiamy z wójtami, burmistrzami i o to zabiegamy – mówi w rozmowie z Opowiecie.info Rafał Bartek, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Opolszczyźnie. – Widzimy takie możliwości, analizujemy wszystkie ścieżki prawne, jakie pozostają i jakie są możliwe.

Niewątpliwie pozbawienie możliwości nauki języka mniejszości niemieckiej w szkołach poprzez ograniczenie dofinansowania jest dyskryminacją. Tak źle postąpiono tylko z Niemcami, wprowadzając poprawkę do ustawy, pozostałym żyjącym w Polsce mniejszościom (łącznie jest ich dziewięć) dofinansowanie pozostawiono po staremu. A to łamanie konstytucyjnego prawa – i nie tylko prawa mniejszości – do nauki swojego języka.

Poseł Janusz Kowalski w mediach społecznościowych informował, że dotrzymał słowa. Jak to określił, „Przywracamy symetrię! Z 3 do 1 godziny tygodniowo obniżamy liczbę lekcji dla mniejszości niemieckiej, a 30 mln zł przeznaczamy na naukę języka polskiego ojczystego w RFN, która na ten cel nie wydaje nawet jednego euro”.

Poseł Kowalski bardzo często mija się z prawdą, licząc na niewiedzę i brak zainteresowania. W jednej z takich wypowiedzi podkreślał, że rząd RFN nie wydał rozporządzeń wykonawczych do traktatu polsko-niemieckiego z 1991 roku o nauce języka polskiego ojczystego w szkołach na poziomie landów.

To absolutna manipulacja, nieprawda, bo rząd Niemiec nie ma takich kompetencji. To leży w kompetencji landów. Rząd RFN na naukę polskiego w Niemczech rzeczywiście nie wydał jednego euro, ale 200 milionów euro wydają na to co roku landy.

– Jeżeli więc rządzący mówią, że rząd niemiecki nie finansuje ani jednej godziny polskiego, to powinien też powiedzieć, że rząd niemiecki nie finansuje ani jednej godziny matematyki, ani jednej godziny języka niemieckiego, ani historii itd., bo to nie jest kompetencją rządu federalnego – podkreśla Rafał Bartek. – To jest kompetencja landów. Jeżeli rząd uważa, że mimo tego coś jest nie tak, to powinni prowadzić rozmowy z landami.

Mniejszość Niemiecka. Na naukę polskiego w Niemczech landy wydają co roku 200 mln euro. Po co im 30 mln zł od Kowalskiego?

Foto: Lukas Netter/VdG

W poniedziałek do Opola przyjechał pełnomocnik Rządu Federalnego ds. przesiedleńców i mniejszości narodowych, prof. Bernd Fabritius. Podczas konferencji prasowej dementował błędne informacje na temat nauki języka polskiego w Niemczech, na podstawie, których uzasadniana jest decyzja polskiego rządu, ograniczająca naukę niemieckiego. Dlatego poprzez Stałą Konferencję Ministrów Edukacji i Kultury krajów związkowych wezwano organizacje Polaków w Niemczech do wskazania, gdzie jest jeszcze większa potrzeba nauki języka polskiego, żeby ją spełnić. Ale okazuje się, że takiego problemu nie ma, bo liczba oferowanych lekcji jest wystarczająca.

– Z wielkim zdumieniem przyjęliśmy do wiadomości powody tej dyskryminującej decyzji – powiedział w Opolu prof. Fabritius. – Według doniesień medialnych, uzasadnieniem ma być fakt, że Polacy mieszkający w Niemczech rzekomo potrzebują wsparcia, ponieważ Niemcy tego wsparcia w celu nauczania języka ojczystego, języka pochodzenia, nie zapewniły. Uzasadnienie tej decyzji jest oczywiście błędne. Dla rządu federalnego bardzo, bardzo ważne jest, aby Polacy mieszkający w Niemczech mogli oczywiście uczyć się własnego języka i przekazać go przyszłym pokoleniom, ponieważ jest to część ich własnej tożsamości. Dlatego też niemiecki podatnik wydaje ponad 200 mln euro rocznie, by prawie 15 tys. uczniów szkół średnich zapewnić ofertę lekcji języka polskiego.

Jak dodał Bernd Fabritius, z badań Stałej Konferencji Ministrów Edukacji i Kultury wiadomo, że nie ma niezaspokojonej potrzeby nauki języka polskiego jako języka pochodzenia.

– Nie ma popytu, którego tych 200 milionów euro by nie zaspokoiło – podkreślił pełnomocnik Rządu Federalnego Niemiec ds. przesiedleńców i mniejszości narodowych.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.