Czasem życie pisze takie scenariusze, że trudno uwierzyć, iż to nie film akcji, tylko zwykła codzienność ludzi, którzy mają odwagę i serce do pomocy. Tak było dziś rano w Namysłowie.

W jednym z hoteli na parterze wybuchł pożar. Ogień błyskawicznie objął całe pomieszczenie, a dym zaczął zagrażać gościom i obsłudze. Zanim pojawiła się straż pożarna, na miejscu byli już ratownicy medyczni i policja.

To właśnie oni musieli działać od razu. Każda sekunda była ważna. Kierownik zespołu, ratownik medyczny Mateusz Kwiecień, nie zastanawiał się długo – wyważył drzwi i chwycił gaśnicę z karetki. Zaczął gasić płomienie, starając się zatrzymać ogień, który mógł w każdej chwili wymknąć się spod kontroli.

W tym czasie jego kolega Aleksander Banaś i praktykant Marcin Misterkiewicz, razem z policjantką, prowadzili ewakuację. To dzięki ich determinacji i zimnej krwi ludzie zostali bezpiecznie wyprowadzeni z zagrożonego budynku.

Kiedy skończył się środek gaśniczy, a dym stał się nie do zniesienia, ratownicy musieli na moment się wycofać. Ale zaraz wrócili – z kolejnymi gaśnicami – i przez okna kontynuowali walkę z żywiołem.

Strażacy, którzy w końcu dojechali na miejsce, jasno powiedzieli: gdyby nie szybka akcja pogotowia, pożar rozprzestrzeniłby się dużo dalej.

A tu warto dodać coś jeszcze – Mateusz Kwiecień to nie tylko ratownik medyczny. Po godzinach służby w karetkach jest również strażakiem ochotnikiem w OSP Ligota Książęca. I to właśnie ta „podwójna skóra” – medyka i strażaka – sprawiła, że w krytycznej chwili wiedział, co robić.

To historia, która przypomina nam, jak wielką wartością są ludzie gotowi narażać siebie, by ratować innych. Lubimy ratowników – i mamy ku temu powody.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.