Chiński dragon w Gdyni, Trump na grenlandzkim lodzie i kłopoty z panią Basią.

Wyobraź sobie spokojny niedzielny poranek: kawa pachnie, croissant chrupie, a na ekranie telewizora świat pędzi w stronę absurdu szybciej niż Polacy na wyprzedaże. Oto okazuje się, że Chińczycy – nie strzelając ani razu – zdobyli strategiczny port NATO w Gdyni. Za sukcesem stoi korporacja Hutchison, która zarządza terminalem tak skutecznie, że w 2023 roku zablokowała rozładunek amerykańskiego sprzętu wojskowego jadącego na Ukrainę. Powód? Brak odpowiedniego ubezpieczenia. Zaczęło się od chińskich podróbek, a kończy się na chińskiej wersji „Mission Impossible” z ubezpieczycielem w roli głównej. Wiceminister infrastruktury, Arkadiusz Marchewka, już obiecuje „analizy” – ale znając tempo rządowych analiz, port może zdążyć przejąć już nawet Arabia Saudyjska.

Tymczasem na dalekiej, chłodnej Grenlandii Donald Trump realizuje swoje stare marzenie o własnej lodowej krainie. Grenlandczycy zareagowali, jak przystało na naród przywykły do surowego klimatu – gorącym protestem. Przed konsulatem USA w Nuuk pojawiły się hasła „jankesi do domu”, pokazując Trumpowi, że Grenlandia nie jest na sprzedaż jak działka pod hotel. Trump, jak to Trump, zapewne założy, że jest to po prostu forma negocjacji cenowej.

Mateusz Morawiecki, niczym strateg na froncie rumuńskiej mamaligi, postanowił pokazać, że potrafi się przyjaźnić nie tylko z Węgrami, ale i z prorosyjskim politykiem George’em Simionem. Być może pomylił Bukareszt z Budapesztem, ale jak mawia Donald Tusk – „już nawet nie udają”. Morawiecki szybko odpłacił się ciepłym słowem, przypominając Tuskowi jego niemiecko-rosyjskie „dziedzictwo”. Tak oto polityczna szermierka trwa, ku radości fanów absurdalnych komedii.

Z kolei Trump, któremu ostatnio szło średnio w negocjacjach na świecie, w Jemenie postanowił zademonstrować, że amerykańska potęga wciąż potrafi narobić hałasu. Zaczął bombardować rebeliantów Huti, ogłaszając „zdecydowaną i potężną operację”. W tym samym czasie Putin, który od dawna lubi pokazywać Trumpowi, kto tu rządzi, kazał amerykańskiemu wysłannikowi czekać na siebie osiem godzin. Oto nowoczesna wersja rosyjskiego savoir-vivre’u: najpierw zmiękczanie partnera, potem ewentualnie jakaś rozmowa – oczywiście o niczym.

I na koniec tajemnica tygodnia, czyli sprawa śmierci Barbary Skrzypek, słynnej „pani Basi”, wieloletniej współpracowniczki Jarosława Kaczyńskiego. PiS, jak zwykle, znalazł już winnych – wiadomo, że to sprawka „reżimu Tuska”. Pytanie tylko, co było bardziej przerażające: przesłuchanie u prokuratora czy wieloletnia współpraca z prezesem?

I tak, drodzy Państwo, upływa niedziela: z chińskim smokiem w Gdyni, Trumpem na grenlandzkim lodzie, Morawieckim na rumuńskiej ścieżce przyjaźni i tajemniczą sprawą pani Basi. Udanego śniadania i niech kawa nie ostygnie za szybko!

W niedzielny poranek – felieton Krzysztofa Bielejewskiego

Fot. CMZJMZ , Obraz Bernd Hildebrandt z Pixabay


Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.