Cztery osoby spadły z drewnianego pomostu, który załamał się w skansenie górnictwa w Zlatorudnych Mlynach w Czechach. Dwoje z poszkodowanych, kobieta i starszy mężczyzna, zostali poważnie ranni. Do wypadku doszło w sobotę podczas rodzinnej wycieczki. -  Miał być fajny rodzinny wyjazd, a wyszła katastrofa – mówi jeden z uczestników zdarzenia.

Mieszkańcy Dobrzenia Wielkiego i Małego, Sławic i Brożca pojechali dużą rodzinną grupą na weekendowy wyjazd.

– Chcieliśmy zrobić sobie dłuższy weekend, odpocząć – relacjonuje jeden z uczestników feralnej wycieczki. – Wzięliśmy nocleg w Jarnołtówku, a w sobotę postanowiliśmy zobaczyć skansen górnictwa. Kupiliśmy bilety, które obejmowały przewodnika, bo samemu nie można tam wejść. Przewodnik wziął nas do pierwszego młyna, a potem przeszliśmy na taras. Ja akurat wchodziłem prawie na końcu. Część grupy zdążyła uciec, kiedy taras się załamywał, ale ci, którzy szli jako pierwsi, spadli. W ogóle tego nie widziałem, to były sekundy, oni nagle znaleźli się na dole.

Z pomostu rozciągniętego na wysokości około 3,5 metra między dwoma zabytkowymi młynami, spadły cztery osoby. Kobieta i 16-letni chłopak zostali zabrani karetką do szpitala. – Mieli robione prześwietlenia, syn nosi kołnierz, czeka nas konsultacja ortopedyczna – mówi jeden z członków poszkodowanej rodziny.

Najbardziej ucierpiał starszy mężczyzna, który ma połamane żebra i obecnie przebywa w szpitalu w Jeseniku oraz kobieta z urazem kręgosłupa, która została przetransportowana helikopterem do specjalistycznej kliniki w Ołomuńcu. Przeszła tam operację. Wszyscy poszkodowani są rodziną.

Śledztwo, mające ustalić przyczyny zdarzenia, prowadzi jesenicka policja. Pięć osób złożyło zeznania na komisariacie w Jeseniku w obecności tłumacza.

Czeska gazeta Denik donosi, że przyczyną wypadku był fakt, iż turyści znaleźli się poza trasą zwiedzania, a kładka łącząca oba młyny jest tylko rekonstrukcją, pokazującą jak górnicy transportowali urobek. – To, co napisali w czeskiej gazecie, że weszliśmy tam samowolnie, to jest bzdura – mówi uczestnik zdarzenia. – Mieliśmy przewodnika, który wpuścił nas na ten podest, który później runął.

Cytowany przez Denik, Jiri Juras, dyrektor instytucji, która prowadzi skansen, twierdzi, że obiekt przed sezonem turystycznym został poddany konserwacji i kontroli technicznej. Podkreśla jednak, że do wypadku mogły przyczynić się padające ostatnio deszcze.

Fot. prywatne

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze