Z Arkadiuszem Wiśniewskim, prezydentem Opola, rozmawia Krzysztof Świerc

Zdaniem liderów mniejszości niemieckiej, decydując o poszerzeniu granic Opola, złamano procedury, zlekceważono ustawę o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz pogwałcono konwencję ramową. Pan się z tym nie zgadza, dlaczego?

Różni politycy mówią różne rzeczy w kontekście tego projektu, najczęściej po to, by zbić na tym kapitał. Nie ma mowy o łamaniu jakiegokolwiek prawa. Założeniem projektu nie była zmiana proporcji narodowościowych, a kwestie społeczne i ekonomiczne. Potwierdzają to w swoich opiniach wybitni prawnicy: prof. Hubert Izdebski – współtwórca reformy samorządowej, autor wielu podręczników z zakresu prawa administracyjnego i samorządowego, a także dr Michał Bernaczyk, specjalista w zakresie prawa konstytucyjnego i administracyjnego. Podkreślam raz jeszcze: projekt zmiany granic Opola nie jest przeciw komukolwiek, a dla wszystkich mieszkańców regionu. Przedstawiciele mniejszości niemieckiej, którzy od pierwszego stycznia zostali mieszkańcami Opola, nic nie tracą, a zyskują. Na razie rzeczy małe, choć ważne – Kartę Rodziny, Kartę Seniora, dodatkowe kursy MZK. W dłuższej perspektywie przybędzie mieszkań i pracy, jestem przekonany, że także dla znających język niemiecki. Opole zyskało przedstawicieli mniejszości, a mniejszość ma silniejszą reprezentację w stolicy regionu.

Na terenie miasta Opola funkcjonuje osiem kół DFK, z których aż sześć boryka się z poważnymi problemami lokalowymi, o czym w przedświątecznej rozmowie z Panem mówił lider opolskiego TSKN Rafał Bartek. Czy w tej kwestii opolski ratusz zamierza pozytywnie zareagować i ma na to przewidziane środki finansowe?

Zależy mi na tym, by mieszkańcy Opola, których łączy wspólna pasja, narodowość czy zwyczajnie lubią razem spędzać czas, mieli się gdzie spotykać i realizować swoje zainteresowania. Opole stawia na dzielnice, a o takie miejsca coraz łatwiej dzięki dzielnicom właśnie. Niedawno otwarto świetlicę w Zakrzowie, również w gmachu OSP w Szczepanowicach, który jest w trakcie przebudowy, ma być świetlica. W tych miejscach swoje siedziby mogą mieć także koła DFK.

Wraz z powiększeniem Opola pojawiła się kwestia tablic dwujęzycznych, bo po pierwszym stycznia 2017 r. tam, gdzie MN je posiadała, one znikną. Wyszedł Pan jednak z propozycją, aby w te miejsca stawiać tablice informacyjne, które nie podlegają rygorom ustawowym. Jednak w ślad za Pana deklaracją padła deklaracja ministra Patryka Jakiego: „żadnych dwujęzycznych tablic informacyjnych w tym mieście”. Co teraz?

Zaproponowałem tablice informacyjne i tę propozycję podtrzymuję. Przypominam, że ustawienie tych tablic to decyzja prezydenta. Najważniejsze jednak, żeby z taką inicjatywą godzili się ludzie, którzy mieszkają na tych terenach. Osobiście uważam, że należy zrobić tak, jak proponuje przewodniczący Rady Miasta Opola Marcin Ociepa. Najpierw postaramy się, aby włączone sołectwa przekształcić w dzielnice z radami dzielnic. Następnie w każdej z nich należy zorganizować konsultacje i zapytać ludzi, czy chcą takich tablic. Pozytywny wynik konsultacji będzie przyczynkiem do dalszych rozmów na temat oznakowań w języku niemieckim.

Ale z ostatnich informacji wynika, że tablic informacyjnych nie będzie, co środowisko MN odebrało jako brak chęci wykonania symbolicznego gestu w jego kierunku i dowód na to, że proces powiększenia Opola to w pewnym stopniu atak na Niemców, a Opolem tak naprawdę rządzi minister Patryk Jaki. Słusznie?

Mniejszość niemiecka to niezwykle ważny element społeczności Opola. Od lat tu żyje, rozwija się, z powodzeniem startuje w wyborach. W Opolu nie ma żadnych ograniczeń w funkcjonowaniu mniejszości – edukacji w postaci dwujęzycznych klas czy kultury niemieckiej. To dzięki naszej współpracy partnerskiej z Ingolstadt gościłem w Opolu niemieckiego Artystę Bena Muthofera. Z mojej inicjatywy Miroslav Klose został honorowym obywatelem Opola. Zapraszam mniejszość do udziału w obchodach 800-lecia miasta. O sile mniejszości świadczy jej aktywność. Przypomnę, że mniejszość ma reprezentację w Radzie Miasta Opola i współrządzi regionem. Obecność tablic lub ich brak nie ma żadnego wpływu na status mniejszości w stolicy regionu. Nie wiem jednak, skąd przekonanie, że tablic nie będzie. Jeśli zechcą je zainteresowane społeczności, to będą.

Czy istnieje możliwość stworzenia funduszu dotacyjnego na rzecz podtrzymywania kultury i tożsamości mniejszości w Opolu? Liderzy MN sądzili, że taki fundusz jest już przygotowany i zaplanowany, ale okazuje się, że nie i nie ma go w planie budżetu. Rodzi się zatem pytanie, czy myśli Pan o stworzeniu go, czy też definitywnie temat ten dla władz opolskiego ratusza umarł?

To pomysł niezwykle ciekawy. Aż dziw bierze, że w regionie, który wyróżnia się na tle kraju tak silną obecnością mniejszości, nie ma podobnego funduszu, że samorząd województwa takiego nie stworzył. Nie wykluczam przeznaczenia pewnej stałej kwoty na dotowanie stowarzyszeń i fundacji mniejszościowych. Budżet ma to do siebie, że w trakcie roku można go nieco modyfikować. Uważam, że temat jest ciekawy i otwarty.

Podczas ostatniej rozmowy z Rafałem Bartkiem powiedział Pan, że dostrzega zbytnie upolitycznienie dzisiejszej rady miasta i chciałby, aby w przyszłości radni byli bardziej reprezentantami swoich dzielnic, z których się wywodzą. To była okazyjna kurtuazja czy faktycznie coś w tej kwestii chce Pan zmienić, ulepszyć?

Zdecydowanie to drugie. Pracujemy właśnie nad nowymi okręgami wyborczymi. Konieczne są zmiany. Do tej pory mieliśmy do czynienia z wieloma absurdami. Zdarzało się, że mieszkańcy po dwóch stronach jednej ulicy należeli do różnych okręgów, bo miało to mieć przełożenie na wynik wyborów. Kończymy z geografią polityczną. Podział okręgów będzie zdecydowanie bardziej naturalny.

Zachęca Pan MN, aby włączyła się do udziału w obchodach 800-lecia Opola, to miłe, ale… Na ile obecne władze Opola są w stanie pokazać niemieckie dziedzictwo tego miasta?

Niemiecka historia tego miasta jest znana i stale obecna. Świetnie o to dba żyjąca tu mniejszość. W ramach 800-lecia my także przypominamy dawne, stare Opole, w dużej części niemieckie. Już dziś na urzędzie wojewódzkim wisi ogromna reprodukcja wykonana z pocztówki starego – niemieckiego Opola. Odtwarzamy dawne miasto, przypominamy je. Mamy zamiar zrekonstruować poidło końskie, które stało w Opolu; przy współpracy z Cementownią Odra SA przypominamy tradycje wytwarzania cementu. Opole czasów niemieckich stale obecne jest w świadomości mieszkańców miasta. Nie kryję, że przy okazji 800-lecia zależy nam, aby przypomnieć także piastowskie korzenie tych ziem.

Gdyby mógł Pan cofnąć czas, biorąc pod uwagę zamieszanie, jakie się toczy wokół powiększenia Opola, podjąłby się Pan jeszcze raz realizacji tej idei? A jeśli tak, to jakich błędów by się wystrzegał?

Bez dwóch zdań podjąłbym to wyzwanie jeszcze raz. To ważny projekt dla miasta i regionu. Nie mam co do tego wątpliwości i przekonany jestem, że szybciej, niż się spodziewamy, przekonają się do niego także osoby, które nie są dziś przekonane. Jeśli mówimy o błędach, to zdecydowanie błędem było mieszanie się w spór polityków różnych ugrupowań, którzy nie chcieli pomóc sprawie, a nie mieli wystarczającej siły przebicia, by proces zatrzymać. To tylko pogłębiło kryzys.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Zawsze Pewnie, Zawsze Konkretnie