Zbieranie jesienią liści z parkowych i miejskich trawników, czy przydomowych ogródków to marnotrawstwo. Robiąc to, pozbawiamy środowisko naturalne bardzo ważnego elementu ekosystemu. Opadłe liście trzeba wygrabić z traktów pieszych, ale inne miejsca, np. trawniki, mogą być naturalną bazą do składowania tego, co spada z drzew. Leżące liście są schronieniem dla zwierząt, ochroną roślin przed mrozem i wiosennym nawozem dla roślin.

Opadłe liście niwelują wahania temperatur, chroniąc rośliny i drobne organizmy przed przemarzaniem. Tworzą też ściółkę, która magazynuje wodę i zmniejsza wysychanie ziemi. A w końcu są stopniowo przekształcane w naturalny “nawóz”, który poprawia jakość gleby i roślinności i ograniczają rozwój chwastów. Jeśli zostawimy liście do naturalnego przegnicia, możemy się spodziewać, że ziemia na wiosnę będzie odżywiona.

Ponadto nie zbierając liści w parkach i na trawnikach, w których mogą leżeć do wiosny, dajemy szansę na przezimowanie małym zwierzętom, np. jeżom, owadom, bezkręgowcom, ryjówkom i innym stworzeniom.
– Dorosłe jeże zimują w liściach, w sianie, w stertach gałęzi – wyjaśnia Marta Węgrzyn z Opolskiego Ośrodka Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. – One zrobią sobie z takiego budulca gniazdo, uszczelnią liśćmi i będą hibernować.
Poza tym liście z trawnika i tak znikną na wiosnę. Zajmą się nimi dżdżownice, dzięki czemu użyźnią glebę. Zgarnianie liści do plastikowych worków grozi więc wyjałowieniem gleby.
– Liście ją nawożą i napowietrzniają – tłumaczy Marta Węgrzyn. – W momencie kiedy gleba jest zbyt zbita rośliny mogą obumierać, liście rozmiękczają tę glebę. Poza tym spotkałam się już z przypadkiem, że ludzie wpakowali jeża do takiego worka razem z liśćmi. Jeśli już koniecznie chcemy się pozbyć liści, to przynajmniej wcześniej delikatnie sprawdźmy czy nie ma w nich dzikich lokatorów.
Opadłe liście to nie śmieci
Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze