Na pierwszym planie państwo radni: Łukasz Sowada i Grażyna Kolanko. W tle: Krzysztof Kawałko, Marcin Ociepa, Marek Kawa.
Źle się rozpoczął i źle się skończył pierwszy dzień przedstawicieli nowych dzielnic w Radzie Miasta Opola. Nie tak powinna wyglądać sesja w poważnym mieście wojewódzkim, pretendującym do miana Wielkiego i Nowego. Wszelkie ważne dla miasta postanowienia przyćmiły zagrania personalne, obok których nie sposób przejść obojętnie.
Koniecznie proszę zajrzeć na nagrania z sesji (pod artykułem). Nawet najwierniejszy opis wydarzeń nie zastąpi Państwu naocznego widoku. Przedostatnie nagranie ukazuje wydarzenia, do których dotrwał mało który świadek spoza grona radnych.
Najpierw o jakości życia
Zanim do tego przejdziemy, wydobądźmy jednak istotne kwestie dotyczące zdrowia i życia. Na tle zarysowywania się coraz bardziej wyrazistych postaw i dążeń radnych (pan Mielec, pan Kaliszan, pani Kawecka), rośnie liczba naszych przedstawicieli interesujących się kwestią zanieczyszczenia powietrza. Tej fali już się nie da powstrzymać. Prezydent Miasta jest dopytywany ze wszystkich stron, już nie tylko przez pana Gambca, ale nawet członka swojego klubu – pana Kasprzyka, co się dzieje z tym opolskim powietrzem. Pani naczelnik Rabiega (Wydział Ochrony Środowiska i Rolnictwa), spytana przez radnego Gambca bardzo konkretnie o działania wydziałów w zakresie edukacji dotyczącej niskiej emisji, oddała się pochwale swych działań w zakresie utylizacji starych baterii i innych szczytnych celów. Pani Bień zaangażowała się w kwestię konieczności zwiększenia liczby budynków przyłączanych do ECO (nie tylko skromne 18) i chciałaby, żeby Opole lobbowało za wznowieniem na szczeblu krajowym programu KAWKA. Chciałaby też, żeby rozważono możliwość podłączenia budynków jednorodzinnych, m.in. tych na wyspie Bolko. Ze strony mieszkańców jest wola i potrzeba, jednak nie ma możliwości finansowych. Radna domagała się też monitoringu jakości powietrza, na co wiceprezydent Wujec zapewnił, że miasto zamontuje 40 czujników.
Radna Koc-Ogonowska zwróciła uwagę na okoliczności przekazania budynku po szkole przy pl. Daszyńskiego Sądowi Okręgowemu. W zamian za budynek dla sądu, Skarb Państwa przekaże miastu szereg nieruchomości, m.in. po dawnym FSO, ale też w Grotowicach (Metalchem), w Malinie (niedaleko śladu niesławnej obwodnicy, która powstanie kosztem alei Podlesie) i na Malince. Ale nie to przykuło uwagę radnej: Boisko szkolne przy pl. Daszyńskiego zostanie zamienione na wielki parking na aż 70 miejsc w źle dostępnym i źle wentylowanym miejscu, a zieleń będzie musiała w dużej mierze ustąpić. Prezydent Opola tłumaczył się najpierw nie tyle z faktu powstania niepotrzebnego parkingu, co z przekazania budynku, choć przecież nie o tym radna mówiła. Kiedy już nie dało się uniknąć tematu parkingu, prezydent zaczął argumentować, że potrzebne jest aż 70 miejsc, bo rzekomo czasem trzeba przewieźć „trudnego klienta” do sądu (chyba jednak nie 70 naraz!). Długo nie chciał udzielić odpowiedzi, którędy będzie dostawał się na ten zamknięty plac intensywny, rotacyjny ruch samochodowy, i to nie tylko sędziów oraz petentów, ale również przypadkowych kierowców korzystających z handlu i usług w centrum Opola, który na zawsze pogorszy jakość życia mieszkańców całego kwadratu wraz z uczniami Zespołu Szkół (dawna piątka). Mimo że miasto planuje ogromny parking na pl. Kopernika i wciąż ułatwia parkowanie na chodnikach bez poszanowania praw mieszkańców miasta, przyjezdnych i turystów, prezydent utrzymuje, jakoby w mieście był „deficyt miejsc parkingowych”, a mieszkańcy Reymonta rzekomo są w uprzywilejowanej pozycji, bo mogą sobie… pójść na wyspę Bolko. Prezydent nie zadał sobie trudu wyjaśnienia, jak to jest, że chwaleni przez niego sędziowie – elita, osoby światłe i wykształcone – czują potrzebę wybudowania parkingu dla siebie na aż 70 miejsc w mieście, które niby walczy z niską emisją i chce zminimalizować liczbę ofiar zanieczyszczeń powietrza, szacowanych rokrocznie na dziesiątki tysięcy. Albo jak to się stało, że przy podobnej instytucji – sądzie rejonowym – przerwano ciągłość ciągu pieszo-rowerowego wzdłuż ul. Ozimskiej przy zamykanej na noc bramie, tylko po to, żeby światła elita mogła sobie z rzadka wyjechać, nie oglądając się na rowerzystów. Cóż, specyfika centrum – tak twierdzi prezydent – polega na tym, że są spaliny i już.
Może właśnie ze względu na tę specyfikę, w ramach 800-lecia odbędzie się kolejna impreza motoryzacyjna w środku miasta, na Oleskiej, w Okrąglaku. Za to kiedy nowi radni spytali, czy jakiekolwiek imprezy na 800-lecie odbędą się w nowych dzielnicach, uzyskali odpowiedź wymijającą. Podobno nie ma zaplecza, bo koncert wymaga filharmonii (a wyścig samochodowy – nowiutkiego Okrąglaka, chciałoby się dodać). To jak sobie te sołectwa od wieków całych radziły, organizując złożone programowo imprezy na błoniach i klepiskach? W namiocie, na plebanii, w remizie i sali gimnastycznej szkoły? Tak po prostu, tak po ludzku?
Nowa radna, pani Renata Wilk, pochyliła się nad hasłem jednego z erasmusowych programów o wdzięcznym tytule, pobrzmiewającym latami pięćdziesiątymi – „Pracowitość & Pokora to Droga do Sukcesu”. To jedna z pozycji w Wieloletniej Prognozie Finansowej, która – co ważniejsze – uległa następującej zmianie:
„W latach następujących po 2017r. dochody majątkowe zmniejszają się za sprawą wprowadzenia do budżetu na 2017r. części dochodów związanych z realizacją projektu Czysta [sic]komunikacja publiczna. Ponadto zakładany wcześniej kredyt na prefinansowanie wydatków unijnych na wskazanym wyżej projekcie przekierowano w części na zabezpieczenie płynności projektu Bezpieczny [sic]transport. Zmiana ta pociąga za sobą potrzebę założenia wcześniejszej spłaty części służącej prefinansowaniu Bezpiecznego [sic]transportu, gdyż projekt ten kończy się wcześniej aniżeli Czysta [sic]komunikacja. Środki na spłatę prefinansowania pochodzić będą z budżetu UE. Po stronie wydatkowej wszelkie zmiany związane z różnicą wynikającą ze zmian kosztów obsługi długu (kredyt na prefinansowanie) zostały zniwelowane planowanymi, ale jeszcze nie nazwanymi wydatkami majątkowymi.”
W korekcie budżetu na 2017 rok rozgorzała dyskusja na temat przesunięcia środków ze zrównoważonego rozwoju na pielęgnację np. placów zabaw (oczywiście nie w Nowym Opolu). Chodzi o to, że teraz rozbudowa dróg zostanie ukryta pod wdzięcznym hasłem pielęgnacji zieleni. Pielęgnacja będzie polegać na wycięciu. Objęte nowomową będą sześcio-, a nawet siedmiocyfrowe sumy. Do końca jeszcze nie wiem, o co chodzi, ale to zdecydowanie jest temat, któremu Państwo powinni się przyjrzeć.
Nagłym priorytetem w budżecie okazała się budowa drogi z chodnikiem od ul. Niemodlińskiej przez Chmielowice i Żerkowice aż do przesuniętych granic gminy Dąbrowa. Przypomnę, że droga ta jest otoczona przepiękną aleją drzew. Każdy, komu aleje leżą na sercu, nie tylko mieszkaniec okolicy i nie tylko ekolog, powinien zainteresować się projektem i być w stanie doradzić taki przebieg chodnika (czy lepiej ciągu pieszo-rowerowego), żeby nie kolidowały z drzewami.
Radni zaaprobowali też sprawozdanie Komisji Bezpieczeństwa, w którym st. asp. Piotr Ludwiński z opolskiej policji drogowej „zwrócił uwagę na konieczność przeanalizowania punktów przejść dla pieszych”, cokolwiek to znaczy dla przyszłości mieszkańców naszego miasta.
Na zakończenie – fluor dla dzieci, którego skuteczność widać po moim pokoleniu, najpierw udręczonym fluoryzacjami, a następnie masowym plombowaniem ubytków. Należy mieć na względzie negatywny wpływ fluoru na zdrowie.
Krojenie na nowo tortu zwanego Opolem
Władze miasta w końcu podjęły się trudu aktualizacji, czy raczej w obecnej sytuacji, napisania na nowo dokumentu zwanego suikzp. „W związku z wejściem w życie [Wielkiego Opola], obowiązujące studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego straciło aktualność, ponieważ nie obejmuje znacznej części miasta. Biorąc pod uwagę również to, że od czasu uchwalenia studium minęło blisko 7 lat, zmieniły się pewne wymogi prawne dotyczące jego zakresu oraz że zmieniły się dokumenty strategiczne na szczeblu krajowym, wojewódzkim, istnieje pilna potrzeba opracowania nowego studium.”
Wielkie Opole to, według oficjalnej wersji, przestawienie tabliczek z nazwami miejscowości, przynajmniej z perspektywy dotychczasowych opolan, czekających też na profity z podatków z elektrowni. Jednak zmiana granic naprawdę pociągnie za sobą nie tylko podwyżki i przewrócenie do góry nogami budżetu, z którego kwoty będą ulatywać z jeszcze większą łatwością niż do niego wlatywać. Zmiana granic to też konieczność napisania na nowo wszelkich dokumentów strategicznych i planistycznych, a za darmo to się nie dzieje.
Akurat w przypadku suikzp, za długo już zwlekano z aktualizacją. To nie jest tak, że potrzeba zmiany zaszła teraz, po 7, może 6 latach. Już w momencie uchwalenia obecnej wersji suikzp, w roku 2010, stan wiedzy i dorobek doświadczeń Europy Zachodniej w kwestii planowania przestrzennego był wystarczający, żeby opolskie wizje rozrostu sieci dróg samochodowych kosztem naszego zdrowia i tożsamości oraz normalnej mobilności można było uznać za zdecydowanie szkodliwe. W międzyczasie STE Silesia, a potem także ja z grupą społeczników, wielokrotnie „doinformowywaliśmy” ponadpartyjne opolskie władze w kwestii zrównoważonego rozwoju, napotykając na jawny opór.
Dziś także radzimy nie mieć złudzeń, że oto władze zrozumiały, że miasta są dla ludzi i że tak właśnie trzeba je budować, by się w nich dało żyć. Raczej należy się spodziewać, że cała sieć miejskich autostrad, włącznie z trasą średnicową przecinającą Opole od Niemodlińskiej poprzez Pasiekę do Kolonii Gosławickiej i wypełniona ciężkim ruchem, będzie w tym dokumencie powtórzona. I uzupełniona.
Istnieje wymóg, żeby przynajmniej raz w kadencji odnawiano suikzp. Obecna kadencja zwlekała z tym już wystarczająco długo, więc niechby to już zostawiła – taniej będzie, mniej czytania, mniej odpisywania, mniej straconych nerwów i obumarłych nadziei. Stoimy przed szansą, że wybory samorządowe będą przyspieszone i jeszcze w tym roku będziemy mogli skorygować karygodne wyborcze błędy z 2014 r. W takim układzie, już w następnym roku zaszłaby potrzeba, żeby suikzp znów na nowo napisać. Tym razem od zera.
Kwitnąca współpraca z obywatelem
Z inicjatywą nadania bocznej uliczce nazwy ul. „Kwitnącej” wyszła mieszkanka. Na nazwę zgodziła się rada dzielnicy Bierkowice, ale nie mieszkańcy posesji, która jest zanumerowana do ul. Bronicza. Nadanie nowej nazwy ulicy rodzi skutki dla budżetu miasta, ale i dla zainteresowanych mieszkańców. Władzom miasta, jak wiemy, bardzo jednak zależy na porządku i ładzie. Tak bardzo, że od początku stycznia m.in. na ciągach pieszo-rowerowych kluczowych dla skomunikowania dzielnic zalega skorupa lodowo-śnieżna, która sparaliżowała ruch niezmotoryzowanych, wiosną ślizgamy się na resztkach piachu na ddr-ach, latem kosze na Krakowskiej buchają odpadami, a jesienią delektujemy się zgniłymi resztkami liści kasztanowców ze szrotówkiem rozsiewanym po okolicy za pomocą dmuchaw spalinowych. RM miała podjąć decyzję, czy mieszkańcy uliczki i reszta opolan poniosą koszty tego ładu i porządku, czy niekoniecznie. I podjęła: pozytywnie dla wnioskodawcy, negatywnie dla sąsiada. Współpraca na linii władza-obywatel, jak widać, kwitnąca.
Nieco inaczej wygląda propozycja nadania nazw dwóm innym bocznym ulicom. W obu przypadkach mieszkańcy zgodnie zaproponowali nowe nazwy, które ułatwią obsługę pocztową. W przypadku okolic ul. Niemodlińskiej mieszkańcy wykazali się dowcipem – nazwali swój zaułek ul. Alternatywy, przy czym szczęściarz jest posiadaczem domu nr 4. Boczna ulicy Laurowej, która w dawnym Winowie nosiła nazwę ul. Polnej, przyjmie z kolei nazwę Lazurowej. Czy Państwo nadążają? Nie? Może jednak kurierzy nadążą…
Triumf formalistów nad sednem misji
Tym oto sposobem doszliśmy do bulwersujących spraw personalnych Rady. Radni z podzielonych siłowo gmin w większości niechętnie weszli do opolskiego ratusza. Zwłaszcza ci, którym zależy na utrzymaniu jedności gminy Dobrzeń Wielki, wahali się. Do tej pory reprezentowali sprawy ludzi im bliskich, w dodatku tworzących spójną, zgraną społeczność o dość jednolitych potrzebach i oczekiwaniach. Nie musieli też zasiadać przy jednym stole z kimkolwiek, kto byłby zdolny do podejmowania tak drastycznych decyzji jak podział sąsiednich samorządów z nie do końca jasnych pobudek. Do tego dochodzą różne mniej istotne, ale jednak po podsumowaniu całkiem odczuwalne niedogodności: dystans, godziny pracy, których nie da się pogodzić z pracą zawodową, dłuższy czas trwania sesji i problemy innej natury niż w gminach wiejskich lub łączących wsie i małe miasto.
Nowi radni, zwłaszcza ci z gminy Dobrzeń Wielki, mieli szereg obiekcji natury moralnej. Nie byli pewni, czy mogą reprezentować całe miasto, skoro zostali wybrani tylko przez owe nowe dzielnice, kiedy jeszcze były sołectwami. Niemniej jednak, tryb wybierania władz samorządowych opiera się właśnie na rejonizacji i każdy radny pochodzi przecież z określonego fragmentu miasta. Co nie oznacza, że w swych działaniach ogranicza się do tego fragmentu. Ci radni, z którymi rozmawiałam na ten temat, dali się przekonać, że przecież konsultacje społeczne w Opolu wykazały co prawda słabe, ale jednak poparcie dla powiększenia miasta. Powiększenie miasta oznacza przyjęcie wszystkich konsekwencji: nie tylko zaakceptowanie wpływów z podatków z elektrowni i innych przedsiębiorstw, ale też przyjęcie nowych dzielnic, ich mieszkańców i ich przedstawicieli. Co za tym idzie, mieszkańcy Opola w konsultacjach udzielili mandatu poparcia nowym radnym. Wiedząc, że znani mi opolanie przyglądający się bacznie procesom zachodzącym w naszym mieście marzą o licznej opozycji, uznałam, że obecność tych osób w Ratuszu, choć nie będzie usłana różami, jest dla naszego miasta przeogromną szansą.
Nieraz usłyszymy, że niektórzy z nowych radnych będą chcieli jak najwięcej zyskać z budżetu Opola na rzecz swoich dzielnic. Z jednej strony, to może niepokoić, wszak samorządność nie polega – jak to niestety określił jeden z nowych radnych – na „wyciąganiu” z budżetu, tylko na słusznym zarządzaniu majątkiem. Z drugiej strony jednak pamiętajmy, że nikt zlikwidowanych sołectw nie pytał, czy chcą być częścią naszego miasta. Nikt też nie pracował nad obaleniem stereotypu opolanina jako osoby zachłannej, której stanu posiadania nie warto przesadnie szanować. Starajmy się więc z góry nie uprzedzać, lecz pozwólmy nowym radnym okrzepnąć, rozeznać się w sytuacji i poczuć więź z nami, która pozwoli im pełnić misję należycie i bez uprzedzeń. Niemniej jednak, miejmy oko na wszystko. Śledźmy imienne wyniki głosowań.
Z gminy Dobrzeń Wielki stawiła się cała piątka radnych, przemógł się także pan Piotr Szlapa, dla którego pojawienie się w Ratuszu dla dobra mieszkańców Borek było nie lada wyzwaniem. To dla nich schował dumę i honor (to takie archaiczne słowa, rzadko pobrzmiewające w ratuszowych ścianach) i to dla nich wymówił słowa ślubowania, których powtórka w środku kadencji jest z jednego z możliwych punktów widzenia formalnie zbędna. Słowa te uzupełnił zapewnieniem, że chce być wierny gminie Dobrzeń Wielki. Oczywiście, nie koliduje to w żadnej mierze z prawidłowym pełnieniem misji radnego na rzecz Opola: przecież Opole nie jest w stanie wojny z Dobrzeniem Wielkim, a interesy mieszkańców obu jednostek samorządowych – wbrew hejterskim wersjom – nie są wcale wzajemnie sprzeczne. Ale to akurat formalistów nie interesowało. Kiedy radnemu postawiono ultimatum, że wzbogacone ślubowanie oznacza wykluczenie go z udziału w obradach, uroczyście powtórzył swoje słowa. Nie od razu jednak został do tego skłoniony: z początku przewodniczący RM postanowił przejść nad tym do porządku dziennego i kontynuował procedowanie uchwał. Miejmy zatem na uwadze, że inicjatywa zgłoszenia i egzekwowania „wady prawnej” ślubowania kosztem prawa do pełnienia misji przez prawomocnie wybranego radnego nie wyszła od Rady Miasta.
Pan jest za dobry!
Jeżeli powyższe zdanie brzmi Państwu jak wyrok i przyprawia o ciarki, oznacza to, że przynajmniej raz w życiu usłyszeli je Państwo jako substytut wypowiedzenia umowy o pracę bez podania przyczyn. Dlatego z zapartym tchem wczytają się Państwo w przebieg ostatniej godziny styczniowej sesji.
Czy pamiętają Państwo, jak prezydent Wiśniewski i jego ludzie namiętnie powtarzali, jakoby byli wielce przychylni Mniejszości Niemieckiej? Miałoby się to przejawiać tym, iż po wielkich perturbacjach jednak udzielili w 2015 r. honorowego obywatelstwa piłkarzowi grającemu w barwach Niemiec urodzonemu na Chabrach, a także iż dzielnie powstrzymują się od wyrządzenia krzywdy prawomocnie wybranemu radnemu niezależnemu. Temu radnemu, który oprócz członków mniejszości niemieckiej i oprócz wyborców ze swej macierzystej dzielnicy Groszowice chętnie obsłuży każdego opolanina.
Otóż to już jest po części historia. Fani Miro Klose co prawda na razie mogą odetchnąć z ulgą, choć nie wiadomo, na jak długo. Natomiast radny już został skrzywdzony, i to w bardzo perfidny i pośredni sposób, metodą mobbingu. Bez podania jakichkolwiek pretekstów, nawet bez uprzedzenia, został odsunięty z funkcji przewodniczącego komisji rewizyjnej, polegającej na kontroli działań Urzędu Miasta, którą to funkcję pełnił dobrze. Aż za dobrze.
Stało się to pod koniec dnia, kiedy większość dziennikarzy i mieszkańców Opola i gminy Dobrzeń Wielki rozeszła się do domów. Na ławie prezydenckiej został tylko wiceminister Wujec; pojedynczy radni także opuścili już salę, pozostali byli zmęczeni długim procedowaniem poprzednich projektów i rozanieleni słuchaniem o długaśnej liście wydatków na iście dionizyjskie obchody osiemsetlecia Opola kosztem niemniej dostojnych Czarnowąsów. Na temat pola bitwy w Czarnowąsach raczył zresztą zażartować sam zwolennik podbojów terytorialnych, pan Prezydent Miasta – i podobno było to wolne od złośliwości. Radnej Wilk z Czarnowąsów nie było jednak do śmiechu. Tam wciąż stoją bunkry przywleczone przez radykalną frakcję protestujących mieszkańców w ramach tej najnowszej, tegorocznej bitwy nad Małą Panwią…
Pod koniec dnia miało nastąpić rutynowe zatwierdzenie nowych list członków komisji, które z racji poszerzenia Opola musiały się powiększyć o nowych radnych. Przesunięto procedowanie na sam koniec, już po skargach, co rzadko się zdarza. Radni dostali na tablety projekty list, które wyświetlały im się dosłownie już podczas głosowań. Wszystko miało przebiegać w wielkim pośpiechu. I tu jakby od niechcenia, pan Łukasz Sowada złożył wniosek w imieniu klubu radnych Arkadiusza Wiśniewskiego o zatwierdzenie składu także komisji rewizyjnej. Wniosek zawierał jednak nie tylko listę nowych członków, ale też propozycję powołania nowego przewodniczącego komisji. Wyszło to mimochodem, bo radny Sowada wzbraniał się przed odczytaniem na głos listy członków komisji wraz z nowymi funkcjami. Przewodniczący Ociepa potwierdzał, że takie czytanie to nie jest typowa procedura, bez względu na to, czy radni w ogóle zdążyli się z projektem zapoznać. Zmiana osoby na stanowisku miała być wyrazem troski klubu o to, żeby komisji tej przewodniczyła osoba z jak najbogatszym doświadczeniem w samorządzie. Zyskać miałyby też na tym nowe dzielnice, ponieważ nowy przewodniczący – pan prof. dr hab. inż. Piotr Wieczorek, jest jednym z nowych radnych.
Klub AW „zapomniał” jednak o pewnej istotnej rzeczy: komisja ta ma już swojego przewodniczącego i żeby wybrać nowego, trzeba usunąć obecnego. Przeprowadzono to z typową dla klubu finezją: radnego Gambca, siedzącego z racji wyboru na sekretarza sesji na wyeksponowanej czołowej ławie, wzięto z zupełnego zaskoczenia i wnikliwie obserwowano jego reakcję. Na ten czas, kiedy prawowitego przewodniczącego komisji wzięli w obronę radni z różnych stron sali i – nie umniejszając nowemu kandydatowi – jęli coraz bardziej stanowczo wypominać klubowi AW, że to jest działanie nieprzemyślane, zjawił się wiceprezydent Pietrucha, usiadł i się przypatrywał. Gdy członkowie komitetu AW wraz z koalicjantami w końcu przegłosowali kontrowersyjną podmianę, na gotowe przyszedł też sam Arkadiusz Wiśniewski.
Poszkodowaną tej sytuacji została też pani Jolanta Kawecka, nieobecna już podczas procedowania ostatnich uchwał. Była ona i pozostała wiceprzewodniczącą komisji rewizyjnej, choć miała prawo liczyć na to, że to jej w pierwszej kolejności zaproponuje się przewodniczenie.
Na panu prof. Wieczorku sytuacja także wywarła wrażenie. Był wyraźnie zmieszany, a w głosowaniu ostatecznie wstrzymał się od poparcia dla własnej kandydatury. Postawa obu panów przewodniczących daje nadzieję, że nie dojdzie jednak do napięć między nowymi dzielnicami a Mniejszością Niemiecką.
To nie koniec: o udział w komisji rewizyjnej w charakterze członka ubiegał się też radny Jan Damboń z Winowa. Nie dostał się do tej komisji rzekomo z powodu braku miejsc. To prawda, że istnieje limit, niemniej jednak radny ma obowiązek być członkiem dwóch komisji, a panu Damboniowi nie zaproponowano żadnej innej w zamian. Po prostu o nim „zapomniano”. Zrobiło się z tego duże zamieszanie, kolejna przerwa i kolejne głosowanie nad składem komisji społecznej i zdrowia. Nikogo nie interesowało, na ile sam pan Damboń czuje powinowactwo do tej właśnie komisji. Naturalnie, czystym przypadkiem jest, że przestawiany z kąta w kąt nowy radny jest członkiem Mniejszości Niemieckiej.
Lista radnych, którzy uznali odwołanie p. Gambca bez pretekstu za stosowne: Łukasz Sowada, Grażyna Kolanko, Małgorzata Wilkos, Tomasz Wróbel, Jacek Kasprzyk (wszyscy z komitetu wyborczego Arkadiusza Wiśniewskiego), Sławomir Batko, Sławomir Kruk, Marek Kawa, Agnieszka Zakrzewska-Kubów (wszyscy z PiS), Krzysztof Drynda, Barbara Koc-Ogonowska, Justyna Soppa (wszyscy z RdO), Florian Felger, Maria Gwizdak, Andrzej Trybuła (koalicja radnych z Chmielowic i Żerkowic), Krzysztof Kawałko, Marzena Kawałko (oboje z PO).
Lista radnych, którzy zagłosowali przeciw podmianie, a niektórzy w ramach dyskusji bronili radnego: Piotr Mielec (SLD), Tomasz Kaliszan i Anna Łęgowik (oboje z PO), Engelbert Słowik (Krzanowice), Renata Wilk i Marek Kinder (Czarnowąsy), Jan Damboń (MN, Winów), Piotr Los (MN, Wrzoski), Marcin Gambiec (MN, sam zainteresowany).
Lista radnych, którzy się wstrzymali: Elżbieta Bień (niezależna – zbyt samodzielnie w życiu głosowała, żeby mogła pozostać w PO), Jan Chmiel (Świerkle), Dariusz Chwist (jedyny przedstawiciel klubu Arkadiusza Wiśniewskiego, który uratował twarz) i Piotr Wieczorek (Sławice, teoretycznie najbardziej zainteresowany pozytywnym wynikiem głosowania).
Pamiętajmy: to my rozdajemy radnym stanowiska. Przyglądajmy się, jak traktują oni swoich dobrych, sprawdzonych kolegów.
Oto nagrania:
https://www.facebook.com/ObywatelskieOpole/videos/370714559972250/
https://www.facebook.com/ObywatelskieOpole/videos/370719473305092/
https://www.facebook.com/ObywatelskieOpole/videos/370724076637965/
https://www.facebook.com/ObywatelskieOpole/videos/370737976636575/
https://www.facebook.com/ObywatelskieOpole/videos/370772299966476/
https://www.facebook.com/ObywatelskieOpole/videos/370771659966540/
https://www.facebook.com/ObywatelskieOpole/videos/370775543299485/
https://www.facebook.com/ObywatelskieOpole/videos/370780213299018/
https://www.facebook.com/ObywatelskieOpole/videos/370783896631983/
https://www.facebook.com/ObywatelskieOpole/videos/370823783294661/
https://www.facebook.com/ObywatelskieOpole/videos/370842439959462/
Oto dostępne dokumenty (oczywiście, niekompletne: na dzień 27.01.17 wciąż nie mają m.in. projektów uchwał o nowych składach komisji):
https://www.opole.pl/projekty-uchwal-xxxvii-sesji-rady-miasta-opola-26-stycznia-2017-roku/