W ponad 100 polskich miastach o godzinie 17 zgasły światła. To protest przeciwko presji wywieranej na lokalne budżety oraz zapowiadanemu przez rząd zawetowaniu budżetu unijnego. W Opolu wyłączono to oświetlenie, do modernizacji którego skorzystano z funduszy unijnych.
W Opolu zgasły światła na ulicy Krakowskiej, Wróblewskiego i Wojska Polskiego, na ul. 1 Maja wyłączony został odcinek od ul. Rejtana do Katowickiej, pl. Kopernika, Niemodlińska od mostu do Hallera, ul. Oleska od wiaduktu przy stacji Opole Wschodnie do Chabrów, ul. Luboszycka, Armii Krajowej – Fabryczna – Plebiscytowa, Ozimska na odcinku od ul. Częstochowskiej do Głogowskiej, Wrocławska do Żerkowickiej, Pużaka, także ulice: Kościuszki, Luboszycka od Chabrów do obwodnicy, Sosnkowskiego, Witosa, Hallera – Domańskiego, Ozimska od Katowickiej do Plebiscytowej oraz od pl. Wolności do Reymonta.
Przypomnijmy, że w ciągu ostatnich pięciu lat Opole otrzymało 680 mln zł z unijnych funduszy.
Ale w całym proteście chodzi nie tylko o pieniądze – podkreślali wszyscy, którzy ze światełkami pojawili się Placu Wolności. Unii Europejskiej zawdzięczamy pokój w Europie – twierdzi Małgorzata Besz-Janicka.
Waldemar Hartman chciał zobaczyć jak funkcjonowałoby miasto pozbawione unijnych pieniędzy. Proponuje następny happening z wyłączeniem innych elementów infrastruktury dofinansowanych przez UE: pół autostrady, pół basenu…
Z kolei Barbara Skórzewska przyszła na plac, żeby potwierdzić, że musimy być w Unii Europejskiej i żadna władza nie doprowadzi do naszej rezygnacji z udziału w tym projekcie. – To nie tylko pieniądze – mówiła. – To granice, to wykształcenie, to wiele dla przyszłości moich wnuczek. To jest wspólnota. Także prawna i kulturowa.
Fot. melonik