To oszustwo powraca co jakiś czas. Mechanizm jest prosty:  Otrzymujesz krótki sygnał, zachęcający do tego, by oddzwonić. Ale jeśli to zrobisz, zapłacisz nawet kilkadziesiąt złotych.

Do pani Renaty z Opola ktoś zadzwonił dwa dni temu. Była w kuchni, a telefon leżał w pokoju. Zanim tam doszła, sygnał ucichł. Wyświetliła ekran komórki z ciekawości, kto do niej telefonował. Zobaczyła nieznany jej numer, chciała oddzwonić, ale coś ją powstrzymało.

– Zastanowiły mnie cyfry 5 i 3 na początku – opowiada. – zaczęłam się zastanawiać, z jakiego to województwa, a wtedy uświadomiłam sobie, że przed „53” jest plus, więc to nie z Polski! W internecie zobaczyłam, że to kierunkowy z Kuby. No nie, pomyślałam sobie, ja tam nikogo nie znam, a takich znajomych, których stać na to, żeby tam polecieć nie mam. To jakaś podejrzana sprawa. Nie oddzwoniłam.

Pani Renata dobrze zrobiła, gdyby próbowała oddzwonić, mogłaby stracić ponad sto złotych.

Najczęściej oszuści dzwonią na przypadkowe numery telefonów i głównie bazują na nieuwadze odbiorcy, który odruchowo będzie chciał wykonać zwrotne połączenie. Dzięki temu oni otrzymują wynagrodzenie, natomiast my poniesiemy straty.

– Jeżeli nie znamy numeru, który do nas dzwoni i nie spodziewamy się telefonów np. z zagranicy to lepiej nie oddzwaniać i od razu zablokować taki numer – tłumaczy Dominika Kociołek z CyberRescue, firmy, która pomaga ofiarom cyberprzestępców. – Oszuści próbują różnych sposobów, aby wyłudzić od nas pieniądze.

W ciągu ostatnich kilku dni do CyberRescue zgłosiło się blisko 30 osób, do których dzwonił numer z Kuby. Ale oszuści telefonują nie tylko stamtąd.

– Mogą też zadzwonić z Republiki Konga i Wybrzeża Kości Słoniowej, ale mieliśmy zgłoszenie telefonu z… Antarktydy – opowiada Marlena Dziemińska z CyberRescue. – Bezwzględnie zalecamy, by nie oddzwaniać, bo to koszt kilkudziesięciu złotych za minutę, wszystko zależy od długości połączenia, a w takiej sytuacji parający się tym procederem potrafią być pomysłowi. Znamy przypadki, że ludzie naprawdę olbrzymie sumy potracili.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.