W piątek posłowie przegłosowali ustawę o podwyżkach wynagrodzeń m.in. dla parlamentarzystów. W opinii wielu wyborców, a także nielicznych posłów, to wielce niestosowny moment, by podnosić uposażenia, kiedy szaleje pandemia, ludzie mają niższe pensje, a niektórzy stracili pracę. Do tego PKB w drugim kwartale br., w porównaniu do ubiegłego roku, spadł aż o 8 proc.
Po przyjęciu ustawy podniosła się fala społecznej krytyki i oburzenia, szczególnie ze strony wyborców partii opozycyjnych. Co ciekawe, zdecydowana większość wyborców PiS przyjęła zupełnie obojętnie planowany wzrost wynagrodzeń dla władzy.
Natomiast wyborcy Koalicji Obywatelskiej i Lewicy domagają się, żeby Senat ustawę „o zmianie niektórych ustaw w zakresie wynagrodzenia osób sprawujących funkcje publiczne oraz zmianie ustawy o partiach politycznych” – bo tak brzmi jej pełna nazwa – odrzucił, bądź tak ją zmienił, by obowiązywała dopiero za trzy lata, w nowej kadencji parlamentu.
Argumenty są takie, że dobry parlamentarny zwyczaj wymaga, by podnosić nie sobie, ale swoim następcom. Wszyscy też wskazują, że to z przyczyn czysto populistycznych Jarosław Kaczyński nakazał obniżyć uposażenia parlamentarzystów i samorządowców, kiedy wybuchła afera z dużymi bezprawnymi premiami dla ministrów rządu PiS i trzeba było czymś przykryć skandaliczne krzyki premier Beaty Szydło, że im „to im się po prostu należało”.
Co na to senatorowie? Czy odrzucą projekt ustawy o podwyżkach? Z nieoficjalnych informacji Opowiecie.info wynika, że w tej sprawie Senat jest mocno podzielony, nawet w szeregach poszczególnych partii. Trwa gorąca dyskusja, ale w mniejszości, póki co, są jednak ci, którzy uważają, że skoro PiS swoimi rękami dwa lata temu zabrał, to powinien przegłosować teraz swoimi rękami, a opozycja powinna być przeciwko.
Dzisiaj senatorowie KO będą debatować, co zrobić z tematem podrzuconym im przez posłów, w tym także z Koalicji Obywatelskiej.
– Ja nie poprę tego projektu, niektórzy nasi wyborcy tracą pracę, a jeśli nawet ją mają, to żyje im się coraz gorzej, bo przyszło nam żyć w bardzo trudnych czasach, więc jak mógłbym poprzeć podnoszenie pensji? – pyta retorycznie Beniamin Godyla, opolski senator Koalicji Obywatelskiej.
– Jestem niezawodowym senatorem, a to oznacza, że nie biorę gaży senatora, a jedynie dietę w wysokości 2,5 tys. złotych, która nie ulegnie podwyżce – dodaje senator Godyla. – Takich, jak ja, w Senacie jest więcej. To np. są lekarze, którzy pracują w szpitalach, albo przedsiębiorcy.
W przypadku Beniamina Godyli i jemu podobnych można powiedzieć, że do Senatu nie poszli dla pieniędzy. Ale dla większości parlamentarzystów Sejm lub Senat stanowi jedyne źródło utrzymania, więc np. 5,6 tys. zł na rękę dla senatora, to tyle, co w niejednej firmie niezła wypłata. Ale to nie czas na podnoszenie pensji.
Dla wszystkich jest oczywiste, że uposażenia parlamentarzystów, wysokich urzędników państwowych i samorządowców powinny być wyższe, bo tak niskie mogą być korupcjogenne. Po co więc Jarosław Kaczyński kazał obniżać uposażenia? Obecny projekt, autorstwa klubu PiS, pokazuje, że ówczesna decyzja o obniżeniu uposażeń była zła i szkodliwa oraz podyktowana tylko sondażami.
Projekt PiS o podwyżce poselskich uposażeń w większości poparła także opozycja. W głosowaniu wzięło udział 434 posłów, z czego za tym projektem opowiedziało się 386 posłów, przeciwko było 33, a 15 wstrzymało się od głosu.
Jednomyślni za podwyższeniem uposażeń poselskich opowiedzieli się wszyscy posłowie PiS, a sprzeciwili wszyscy posłowie Konfederacji. Natomiast z Koalicji Obywatelskiej, Lewicy oraz PSL sprzeciwili się tylko nieliczni posłowie. W przypadku Lewicy byli to posłowie Razem, a w PSL – ci związani z Pawłem Kukiem.
W klubie parlamentarnym KO projektu podwyżek nie poparło 9 posłów, m.in. Franciszek Sterczewski, Cezary Grabarczyk, Monika Rosa, Michał Szczerba, Klaudia Jachera i Tomasz Zimoch, a od głosu wstrzymał się Grzegorz Schetyna.
Podwyżki będą też dotyczyły ministrów, którym wynagrodzenia podniesiono najwięcej, bo dwukrotnie, wojewodów, prezydenta, wysoką pensję otrzyma też pierwsza dama, Agata Duda.
Prezydent otrzymywał dotychczas 12,6 tys. zł brutto, a ma zarobić 25 981 zł brutto. Pierwsza dama RP, która dotychczas nie dostawała nic, ma otrzymywać 18 tys. zł brutto.
Marszałkom Sejmu i Senatu wzrośnie z obecnych 14 tys. zł brutto do 21 984 zł brutto, a premierowi z 11 tys. zł do 21 984 zł brutto.
W przypadku ministrów wynagrodzenie wzrosłoby z 10,1 tys. zł brutto do 17 987 zł brutto, a posłów i senatorów z obecnych 8 tys. zł. do 12 600 zł. brutto.
Ustawa zwiększa też o 50 proc. wysokość subwencji dla partii politycznych. W przypadku PiS byłby to wzrost z 23,3 mln zł do 34,9 mln zł, Koalicji Obywatelskiej – z 19,9 mln zł do 29,8 mln zł, Lewicy – z 11,4 mln zł do 17,1 mln zł, PSL – z 8,3 mln zł do 12,4 mln zł, a Konfederacji – z 6,8 mln zł do 10,2 mln zł.