Z Jarosławem Kielarem, burmistrzem Kluczborka, rozmawia Jolanta Jasińska-Mrukot

– Rząd powtarza, że to samorządy mają zadecydować w obliczu  nasilającej się pandemii o tym, czy zamykać, czy otwierać szkoły.

– Myśmy się już przyzwyczaili, że wszystko, co jest trudne, gdzie jest odpowiedzialność, to zrzuca się na dół. Tutaj wszyscy powinni działać sprawnie. W wielu przypadkach chodzi o pieniądze, których nie ma. A zdalne nauczanie dla dzieci w młodszych klasach może spowodować, że rodzice pójdą na płatne urlopy opiekuńcze. Drugi problem jest taki, że nauczyciele, zwłaszcza starsi, mogą czuć się zagrożeni, bo jak wiemy, dzieci koronawirusa nie przechodzą w ogóle, albo przechodzą lżej. W małych samorządach nie będzie miał więc kto uczyć i to znów będzie problem samorządu, a nie rządu.

– Po lockdownie już prawie wszystko zaczęło działać…

– Jedyne miejsca, które nie zostały jeszcze uruchomione, to szkoły. Rząd daje takie wytyczne, że pierwszą osobą, która ma rozmawiać z sanepidem, jest dyrektor szkoły. To wszystko jest trudne do zrealizowania, bo wiele sytuacji jest nieprzewidywalnych. Jakkolwiek byśmy do tego nie podchodzili, czy włączając politykę, czy nie, to COVID jest nieprzewidywalny. Myśmy już mieli pojedyncze zdarzenia w przedszkolach, a przepisy sanepidu zamykają w kwarantannie wiele osób. Jeżeli w grupie przedszkolnej koronawirus dotknie dwadzieścioro dzieci i ich rodziców, do tego inne osoby, to mamy co najmniej setkę unieruchomionych osób. A jak to się stanie w szkole, to nie zamkniemy jednej tylko klasy, bo na przerwie nie utrzymamy tych dzieci w jednym miejscu.

– Na działalność samorządów zbyt duży wpływ wywiera polityka?

– Nie ma co ukrywać, ta polityka jest. Próbuje się mówić, że samorząd nie jest z rządem, że w wyborach popierał Rafała Trzaskowskiego. Ale to jest szukanie dziury w całym, bo każdy samorządowiec ma swoje poglądy, może popierać w wyborach, kogo chce, a życie ma się toczyć normalnym torem. Mamy pomagać mieszkańcom, niezależnie od tego, czy to wschód, czy zachód Polski, a rządzący powinni na wszystkich jednakowo patrzeć.

– Przed planowanymi wyborami prezydenckimi w maju pan pierwszy w Polsce powiedział veto, nie przekazując danych osobowych Poczcie Polskiej.

– Dobrze, że zaprotestowałem, dobrze, że wybory zostały przesunięte. Raz, że były nieprzygotowane, a dwa – prawo mówi jasno, że nie przekazuje się danych osobowych tym, którzy nie są do tego powołani. Jeśli ktoś złamał prawo, premier, czy wicepremier – w tym wypadku wydając na majowe wybory 70 mln zł, myśląc, że się uda – to oni powinni ponieść konsekwencje, bo każdy z nas wydając publiczne pieniądze powinien być jednakowo traktowany. A dzisiaj mówi się o ustawie COVID, która ma zapewnić bezkarność za błędne decyzje. Wszyscy muszą być jednakowo traktowani, a tutaj robi się wyjątki.

– Wcześniej, jeszcze w kampanii przed wyborami samorządowymi, został pan bezpośrednio, personalnie, skrytykowany przez premiera Mateusza Morawieckiego.

– Nigdy się nie kryłem, że tej władzy nie popieram, a dzięki  krytyce premiera jeszcze bardziej zmobilizował się mój elektorat. Tylko byłem zbulwersowany tym, kiedy mówił o jakimś moim nieudolnym zarządzaniu przy budowie obwodnicy, która już była po przetargu, do tego w trakcie budowy. Ale to była polityka…

– Co powinni robić rządzący krajem?

– Szukać sprzymierzeńców, a nie wrogów na najniższych szczeblach władzy. I to się powinno zmienić! Bo różne słowa padają, szczególnie w okresie wyborczym, ale kiedy kurz wyborczy opada, wszystko ma wracać do normy.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.