Teraz we wszystkich oficjalnych rozmowach dominuje temat pomocy humanitarnej dla Ukraińców, którzy uciekli przed rosyjską inwazją. Tak też było podczas wizyty na Opolszczyźnie premier Nadrenii-Palatynatu, Malu Dreyer, oraz prezydenta Landtagu tego niemieckiego regionu, Hendrika Heringa.

Polacy, Niemcy i Ukraińcy robili w Opolu bilans pomocy dla uchodźcówTę wizytę zaplanowano jeszcze przed wybuchem pandemii, ale dopiero pod koniec minionego tygodnia mogła dojść do skutku. Wobec wojny na Ukrainie zmieniły się także przewidywane tematy rozmów. Obecnie zagadnieniem numer stała się pomoc humanitarna oraz podsumowanie działań podjętych przez samorząd województwa opolskiego oraz land Nadrenię–Palatynat. Spotkanie z dwustronnego zamieniło się też w trójstronne, bo oprócz niemieckich gości, marszałka Andrzeja Buły i wicemarszałek Zuzanny Donath-Kasiury wzięli w nim udział Jurij Tokar, Konsul Generalny Ukrainy we Wrocławiu oraz Irena Pordzik, Konsul Honorowy Ukrainy w Opolu.

Polacy, Niemcy i Ukraińcy robili w Opolu bilans pomocy dla uchodźcówW spotkaniu, zorganizowanym w Studenckim Centrum Kultury w Opolu, uczestniczył gospodarz, prof. Marek Masnyk, rektor Uniwersytetu Opolskiego, uczelni, która bez wahania objęła pomocą uciekających przed wojną Ukraińców, a także Edward Szupryczyński, burmistrz Głuchołaz, gminy, która na Opolszczyźnie przyjęła relatywnie najwięcej uchodźców. Gmina Głuchołazy ma 23 tysiące mieszkańców, a w szczytowym momencie udzieliła schronienia ponad 1400 Ukraińcom.

W SCK nie zabrakło także ukraińskich uchodźców oraz przedstawicieli mniejszości niemieckiej, z Rafałem Bartkiem, przewodniczącym TSKN na Opolszczyźnie.

– Rola gospodarzy regionu sprowadza się do koordynowania niesionej pomocy – podkreślił marszałek Andrzej Buła. – Aby odpowiednio zadedykować pomoc, przeprowadziliśmy wcześniej dwie ankiety, ilościową i jakościową.Polacy, Niemcy i Ukraińcy robili w Opolu bilans pomocy dla uchodźców

Irena Pordzik, konsul Ukrainy w Opolu dziękowała marszałkowi za niesioną pomoc, tutaj, na miejscu, i tą kierowaną bezpośrednio na Ukrainę, przy udziale opolskich przedsiębiorców, Opolskiego Centrum Rozwoju Gospodarki, Opolskiemu Centrum Ratownictwa Medycznego oraz Opolskiego centrum Rehabilitacji w Korfantowie.

Z Opola na Ukrainę trafiają m.in. karetki, leki, środki opatrunkowe i nieoceniony w warunkach wojennych sprzęt strażacki. Natomiast partnerski region Opolszczyzny, Nadrenia-Palatynat, wysyłał m.in. sprzęt dla strażaków z Ivano-Frankiwska.

Wicekonsul Pordzik dziękowała także rektorowi Masnykowi.

Polacy, Niemcy i Ukraińcy robili w Opolu bilans pomocy dla uchodźców– Pragnę przekazać wyrazy wdzięczności, za to, ze Uniwersytet Opolski otworzył swoje serce i akademiki dla obywateli Ukrainy i przyjął 280 uchodźców – powiedziała Konsul Honorowy Ukrainy w Opolu. – Uczelnia angażuje się w niesienie pomocy, organizując różnego rodzaju przedsięwzięcia, między innymi została otwarta świetlica, gdzie prowadzone są zajęcia dla dzieci.

Zwróciła uwagę na przygarnięcie 400 ukraińskich studentów, którzy z dnia na dzień pozostali bez wsparcia finansowego rodziców. Oni stali się natychmiast wolontariuszami wszędzie tam, gdzie organizowano pomoc dla uchodźców, którzy trafili do Opola.

Z 2,6 mln ukraińskich uchodźców w Polsce, ponad 20 tysięcy znalazło schronienie na Opolszczyźnie. Z badań ilościowych prowadzonych w zespołach UMWO wynika, że połowa z nich to osoby dorosłe, a druga połowa to dzieci, w większości w wieku od 12 do 18 lat. Najmniej jest maluszków do 3 roku życia.

Jeśli chodzi o dorosłych, to 92 proc. stanowią kobiety, w połowie młode, między 30 a 44 rokiem życia. Kobiet starszych, czyli powyżej 60 roku życia, jest naprawdę niewiele.

– 85 procent kobiet chce wrócić na Ukrainę, ale teraz połowa z nich chce pracować – podkreśliła Karina Bedrunka, dyrektor Departamentu Koordynacji Programów Operacyjnych w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Opolskiego, prezentując wyniki badań ilościowych. – Wiele z tych kobiet zaznaczało w ankiecie, że będzie wykonywało każdą pracę.

Wśród nich są m.in. lekarki, pielęgniarki, farmaceutki, pracownice gastronomii, hotelarstwa, cukiernicy, psycholożki, nauczycielki, ekonomistki, kosmetyczki i fryzjerki.

Obecnie uchodźcom potrzebna są żywność, środki czystości i ubrania. Pieniądze na pomoc dla nich pochodzą z funduszy unijnych.

Polacy, Niemcy i Ukraińcy robili w Opolu bilans pomocy dla uchodźców– Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej zapowiedziała, że kraje pomagające otrzymają dodatkowe środki – mówiła Karina Bedrunka. – Nasz budżet państwa uruchomił już 750 mln złotych na pomoc socjalną (wyżywienie, mieszkania), są jeszcze budżety samorządów lokalnych.

Burmistrz Guchołaz Edward Szupryczyński mówił o codziennych problemach związanych z pomocą dla uchodźców. Dzięki temu, iż są gminą turystyczną, dysponują 4 tys. miejsc noclegowych dla turystów, więc nie było problemu, gdzie zakwaterować Ukraińców. Burmistrz podkreślił, że w gminie goszczącej tak wielu uchodźców nie ma żadnych problemów prawnych, nie doświadczają też konfliktów. Muszą sobie jednak radzić z trudnymi sytuacjami, na które nikt wcześniej nie był przygotowany, kiedy do szkoły przychodzi zapłakane dziecko, bo tato został zabity na wojnie.

Polacy, Niemcy i Ukraińcy robili w Opolu bilans pomocy dla uchodźców– Nie znamy swoich możliwości, jeśli chodzi o pomoc – podkreślił w rozmowie z Opowiecie.info burmistrz Szupryczyński. – Teraz pomoc jest mniejsza, początkowo wszyscy dawali wszystko.

Burmistrz nie ukrywa, że liczy na pomoc z Nadrenii-Palatynatu, zwłaszcza, jeśli chodzi o sprzęt dla ukraińskich dzieci do nauki zdalnej.

– Samorząd potrzebuje też jasnej deklaracji, że to wszystko robimy zgodnie z prawem – dodał Edward Szupryczyński. – Nie potrzebujemy wielkich pieniędzy, bo te 40 złotych za „osobodzień” dla uchodźcy już płyną. Także ośrodki turystyczne dostają pieniądze, a my wyposażamy miejsca dla uchodźców z gminnego budżetu.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.