Z Marcinem Oszańcą, z prezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego w powiecie opolskim, rozmawia Jolanta Jasińska-Mrukot
– W piątek został pan szefem ludowców w powiecie opolskim, zastępując na tej funkcji Jana Krzesińskiego. Zmiana pokoleniowa?
– Od dłuższego już czasu te zmiany były zapowiadane. To zmiany, które zapowiadał Władek Kosiniak-Kamysz już od samej góry, w całym prezydium zaszła zmiana pokoleniowa. To zostaje przeniesione na gminy, powiaty i województwa. Prezes Stanisław Rakoczy też już wspominał, że ster trzeba oddać młodym osobom.
– Jak wchodzi „młody”, to zaprowadza wielkie zmiany. Jakie one będą?
– Myślę, że już sporo udało mi się zmienić, bo w zarządzie jestem od trzech lat. Przede wszystkim chciałbym ściągnąć młodych ludzi do działania. Odbudować naszą młodzieżówkę, musi być Forum Młodych Ludowców.
– PSL miało kiedykolwiek młodzieżówkę?
– Formalnie istnieje, ale w pewnym momencie podupadła. Kolega, który był jej szefem, odszedł i wszystko się posypało. Udało mi się znaleźć grupę młodych ludzi, to jest cenne, żeby ta młodzieżówka działała, to Forum Młodych Ludowców. Mamy lukę pokoleniową w PSL, brakuje nam osób w przedziale od trzydziestu paru do czterdziestu paru lat, chodzi o takie osoby, które w życiu już coś zdołały zrobić. Nie ma takiego łącznika pomiędzy tymi, którzy wchodzą, a tymi, którzy już kończą. Po drugie, chcemy wyjść do naszych wyborców, których już pozyskaliśmy w wyborach parlamentarnych i prezydenckich, czyli małe miasteczka.
– Dla ludowców to wieś jest przecież solą…
– Jak wiadomo, dziś w każdej wsi jest dwóch, trzech rolników. A wsią, jak również wiadomo, zawładnęło PiS, ale to nie znaczy, że wieś zostawiamy. Szczerze mówiąc, nasz elektorat to wynik migracji ze środowiska wiejskiego do miasta, najczęściej są to osoby, które opuściły wieś, żeby zamieszkać w miasteczku.
– A co to znaczy, że „wsi nie odpuszczamy”?
– PiS skazał rolników na zły los. Za rządów koalicji PO-PSL, pomimo podwyższenia powszechnego wieku emerytalnego do 65 lat dla kobiet i 67 lat dla mężczyzn, myśmy utrzymali dla rolników ten, który był wcześniej, czyli odpowiednio 55 i 60 lat. PiS wyrównał wszystkim do 60 i 65, więc rolnikom tak samo. Może nie wszystko nam się udało zrealizować, ale samo wykorzystanie funduszy unijnych było na najwyższym poziomie. Natomiast PiS wykorzystało zaledwie w 40 procentach środki przeznaczone na rolnictwo. Dopiero więc teraz tak naprawdę rolnicy zobaczą skutki działań PiS, to „język”, który zapewne do mieszkańców wsi dotrze. Tak naprawdę to tylko my rozumiemy wieś i zawsze o nią dbaliśmy. Bo pan z kotem nie ma najmniejszego pojęcia, czym jest chów, hodowla zwierząt, że to wszystko to naczynia połączone. I nie można mówić, że ten zakaz dotyczy tylko hodowców, bo to dotyczy całej branży rolnej.
– Ma pan na myśli hodowlę zwierząt futerkowych?
– Zwierzęta futerkowe to jest margines, poza tym to nie są rolnicy. Ja mam na myśli ubój rytualny, którym przecież nie zajmują się rolnicy. Rolnicy hodują zwierzęta i czasem nie do końca ich interesuje, kto będzie odbiorcą, byle płacił. Natomiast zakaz uboju rytualnego trafi we wszystkich bardzo mocno, bo będziemy mieli wielką nadprodukcję, spadek ceny żywca. A później wszystkie gałęzie rolnictwa odczują te niemądre decyzje.
– Wracając do środowisk małomiasteczkowych, będziecie zabiegać o przedsiębiorców?
– Przedsiębiorcy mają Konfederację i swoich wolnościowców, choć oni światopoglądowo niekoniecznie do nich trafiają. U konfederatów chociażby samo podejście do integracji z Unią Europejską całkowicie kuleje. Wiele partii szuka w unii wroga, a niektóre z niej wroga zrobiły. PSL tak nie robi, my szukamy porozumienia. A jeśli chodzi o sferę ekonomiczną, to przecież my mówimy o dobrowolnym ZUS, to jest nasza propozycja. Wracając do pytania, o środowisko rzemieślników staramy się walczyć i ich przyciągać.
– Kiedy został pan przewodniczącym powiatowego PSL, to pojawiły się głosy, że pan mierzy jeszcze wyżej, to znaczy w przewodniczącego wojewódzkiego.
– Ooo! (zaskoczenie – aut.), to ciekawe… Nie wiem, zobaczymy. Zobaczymy, to się jeszcze okaże.
– Co to znaczy „okaże się”?
– Przecież obecny prezes, Stanisław Rakoczy, może ubiegać się o reelekcję. Wygrywa ten, który zdobędzie najwięcej głosów, a nasz statut jest tak skonstruowany, że w wojewódzkich i krajowych wyborach musi być dwóch kandydatów. Ale to wszystko dopiero się okaże.