Grupa 180 niepełnosprawnych dzieci oraz ich 33 opiekunów z dwóch kijowskich domów dziecka znalazła schronienie w trzech ośrodkach Caritas Diecezji Opolskiej: w Głuchołazach, Nysie i Głębinowie. Wolontariusze i pomoc rzeczowa (wykaz podajemy poniżej) potrzebne od zaraz.

Pomoc. Ks. Arnold Drechsler: Te ukraińskie sieroty to męczennicyOpolski Caritas akcję ewakuacji rozpoczął we wtorek. O tym, że jadą po dzieci niepełnosprawne intelektualnie, a część z nich jest na wózkach, dowiedzieli się tuż przed wyjazdem.  Do Przemyśla pojechały cztery wynajęte autokary, które około 1.00 w nocy w środę popielcową miały odebrać ukraińskie dzieci z ich opiekunami. Już w drodze okazało się jednak, że sieroty mogą dojechać tylko do stacji Czop, na granicy ukraińsko-węgierskiej.

Autokary zmieniły więc kurs i poprzez Słowację i Węgry pojechały na przejście drogowe Zahony-Czop, gdzie dotarły w środę około 13.00. Tam, z ukraińskiej strony, pociągiem z ogarniętego wojną Kijowa przyjechało 180 dzieci z sierocińców oraz ich 33 opiekunów. Czwórka wolontariuszy opolskiego Caritasu pomogła im wsiąść do autokarów, a potem wyruszyli w stronę Opolszczyzny.

Pierwszy autokar dotarł do Nysy w czwartek w nocy, o godz. 2.30. W Diecezjalnym Domu Formacyjnym przy ul.Pomoc. Ks. Arnold Drechsler: Te ukraińskie sieroty to męczennicy Gierczak 2, zamieszkało 59 dzieci oraz ich opiekunów. Kolejne autokary pojechały do ośrodka „Skowronek” w Głuchołazach, gdzie zakwaterowano 109 dzieci z opiekunami, oraz do ośrodka „Rybak” nad Jeziorem Nyskim w Głębinowie, gdzie trafiło 45 dzieci i opiekunów.

– Przyjechały w popielec, to dla nas symboliczna data – mówi ks. dr Arnold Drechsler, dyrektor Caritas Diecezji Opolskiej. – To są męczennicy, ich obraz obnażył całą bezduszność, absurdalność i okrucieństwo wojny. Ta wojna jest zbrodnią przeciwko ludzkości. Te dzieci zostały wyrwane ze swoich bezpiecznych czterech ścian. Niepełnosprawność jest traumą i one lubią mieć przy sobie te same osoby, te same przedmioty, a zostały stamtąd wyrwane i wsadzone do pociągów. Powinno być dwudziestu na wózkach, ale byli bez wózków…

Dzieci przyjechały w bardzo złej kondycji.

– Lekarze z Optimy, którzy nam pomagają, zdiagnozowali, że są wśród nich przypadki dermatologiczne w Polsce w ogóle niespotykane – podkreśla ks. Arnold Drechsler.

W minionych dniach dzieci nie miały dostępu do leków, a to szczególnie ważne m.in. w przypadkach epileptyków. Po trudnej i długiej podróży na Opolszczyznę u niektórych wystąpiły napady epileptyczne, ale teraz zostały już zaopatrzone w niezbędne leki.

Caritas Diecezji Opolskiej czuje się wyróżniona i zaszczycona przyjęciem Gości z Kijowa.

– Dołożymy wszelkich starań, aby pobyt w diecezji opolskiej uśmierzył dzieciom ból wojennej tułaczki – dodaje ks. Drechsler.

Pomoc. Ks. Arnold Drechsler: Te ukraińskie sieroty to męczennicyOsoby, które w tym dziele pragną wesprzeć działania Caritas Diecezji Opolskiej, mogą przekazywać pomoc finansową i rzeczową. Pieniądze można wysłać na rachunek bankowy: 66 1240 1633 1111 0000 2651 3092 z dopiskiem „Dzieciom Kijowa”.

Dary rzeczowe, przede wszystkim pampersy, pieluchomajtki dla młodzieży i dorosłych, podpaski, podkłady jednorazowe, prześcieradła, kolorowa pościel, piżamy, bieliznę, skarpety można przynosić bezpośrednio do ośrodków, miejsc pobytu dzieci, a także do centrali Caritas w Opolu przy ul. Szpitalnej 5 oraz biur rejonowych Caritas w Kędzierzynie-Koźlu, Raciborzu i Kluczborku.

Jak się okazuje, nie wszystkim dana jest empatia, więc prośba Caritas o pomoc rzeczową spotyka się z różnymi komentarzami, nawet wśród urzędników!

– Usłyszeliśmy, że jeżeli Caritas sobie ich sprowadził, to niech się nimi zajmuje – mówi ks. Arnold Drechsler. – A my odpowiadamy na prośbę premiera, żeby Caritas przyjmował dzieci z sierocińców i domów dziecka. Caritas Diecezji Opolskiej zadeklarował największą ilość miejsc.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.