Gdy oglądamy filmy mówiące o życiu i działalności Jezusa Chrystusa, często mamy wrażenie, że przedstawiany w nich Rzymianin Poncjusz Piłat nie chciał karać Jezusa, a nawet był całkiem przyzwoitym człowiekiem. To nie do końca prawda.
Nasz sposób myślenia wynika z filmów, które oglądamy oraz z wiary w ludzi. Pamiętajmy, że w tym przypadku mówimy o czasach starożytnych, o Jezusie Chrystusie, w którego wiara zwana chrześcijaństwem, stała się tą, która miała największy wpływ na rozwój cywilizacji. Jak twierdzi prof. Kieżun, chrześcijańska zasada: „Kochaj bliźniego, jak siebie samego”, miała fundamentalny wpływ dla rozwoju cywilizacji zachodniej, którą jest Europa, od Hiszpanii po Ural.
To przede wszystkim ta zasada rozróżnia chrześcijaństwo od barbarzyństwa, które przeważnie, pomijając wyjątki od reguły, opiera się na pogaństwie. Takie krytyczne spojrzenie na innych nie zmienia tego, że Homo Christianus (z łac. człowiek chrześcijański) musiał i wciąż musi się doskonalić, a 1000 lat temu, gdy nawracał inne kultury „ogniem i mieczem”, daleko było mu do ideałów. W każdym razie w to wszystko, w te różne świństwa Białego Człowieka dokonane na przestrzeni dziejów, został wplątany Jezus Chrystus, choć nie obiecywał władzy, a „tylko” zbawienie, to niestety właśnie chrześcijaństwem ówczesna władza i propaganda południowej XVI w. Europy posługiwała się uzasadniając swoje brutalne konkwisty, łupienie tubylczej ludności z życia, godności, klejnotów, złota, ale też dorobku cywilizacyjnego, czy z odkryć. Tu nie jest winien Jezus, Chrześcijaństwo, ale ludzie, którzy z Jego nauką nie mają nic wspólnego. Wracajmy jednak to tematu.
***
Poncjusz Piłat, jak to w legendach bywa, był postacią przekoloryzowaną. Widzimy w nim sprawiedliwego sędziego, który nie zgadza się na przelanie niewinnej krwi zbawiciela. Zupełnie inaczej widzimy jego postać, gdy trzymamy się faktów. Otóż Piłat jako postać historyczna, nie za bardzo lubił Żydów, a dokładnie mówiąc ich religii, gdyż sam był gorliwym poganinem. W jego spór z Izraelitami musiał interweniować raz sam Tyberiusz, Cezar rzymski (jeden z takich w miarę „normalnych” cezarów, który panował 23 lata, do śmierci w wieku 79 lat).
Piłat zamordował m.in. pielgrzymów żydowskich wędrujących z Galilei do Jerozolimy z ofiarami, czy sprowokował śmierć niesłusznie podejrzewanych o winę Samarytan. Nie był więc niewiniątkiem.
***
Cofnijmy się o prawie 2000 lat i wrócić do chwili, gdy Jezus przyprowadzony przez Sanhedryn (Wysoka Rada, instytucja sądownicza i religijna) pod sąd Piłata, a ten jest poddany naciskom.
Obiektywnie musimy stwierdzić, tak jak nikt nie lubi być poddawany jakimkolwiek naciskom, tak również nie lubią tego (szczególnie?), sędziowie. To jest bardzo czuły punkt. Przecież nikt nie lubi dzielić się władzą…
Zresztą, cały ten konflikt poszedł o władzę. Otóż Żydzi z Sanhedrynu, taka miejscowa choć okupowana przez Rzym arystokracja, przestraszyła się narastającej popularności Chrystusa, który, jak w swoim mniemaniu rozumieli, może obalić dotychczasowy system władzy. Nie rozumieli, że władza Chrystusa dotyczyła ducha-duszy człowieka, a nie „tego co cesarskie”. Niebiańska misja Jezusa, podawanie się za Syna Bożego – to wszystko mogło, przynajmniej tak ówczesne elity uważały, stanąć w poprzek planom powołania niezależnego państwa żydowskiego.
Podobnie Piłat. Nikt nie lubi być do czegokolwiek zmuszany, a już na pewno nie lubi robić tego okupant pod naciskiem swoich „poddanych”, gdyż jest to duży dyshonor. Jezus był więc, brzydko mówiąc: „elementem” gry politycznej, a jego śmierć środkiem prowadzącym do politycznego celu, jakim było pozbycie się (Jezusa) i zneutralizowanie niewygodnego przeciwnika.
Tymczasem metody nie były tu stalinowskie, ale sprytne i skuteczne. Sanhedryn, który przewidywał opór Piłata przed osądzeniem Jezusa, miał za pomocą swoich, nierzadko opłacanych zwolenników podburzać ludzi, którzy mieli tłumnie demonstrować swoje niezadowolenie. Gdyby wiadomość o rozruchach w mieście pełnym pielgrzymów oraz o tolerowaniu Jezusa – samozwańczego króla, dotarła do Tyberiusza Cezara, Piłat miałby spore kłopoty i na pewno musiałby pożegnać się ze stanowiskiem-namiestnikiem Judei. Taki szantaż był jednak wystarczająco silną formą nacisku. Sanhedryn mówił: „Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi” (J19,12). Ulegając przed donosem dbał przede wszystkim o siebie (nie oszukujmy się, ilu z nas zrobiłoby inaczej?).
***
Zwróćmy uwagę w jakiej podobnej sytuacji jesteśmy dzisiaj, gdy wiele wrogich człowiekowi sił podpiera się argumentacją religijną.