Ukazujące się w Opolu „Nowiny Codzienne” w wydaniu z 7 maja 1931 roku opublikowały bardzo ciekawą historię, którą zamieszczam poniżej:
Pani Szabo, mieszkanka węgierskiej wsi Koloszwar, wyszła za mąż w 1914 roku. Zaledwie dwa tygodnie po ślubie jej mąż musiał iść na wojnę. Parę miesięcy później pani Szabo otrzymała wiadomość, że jej mąż poległ na froncie. Po roku wdowieństwa wyszła powtórnie za mąż.
Okazało się jednak, że pan Szabo żył. Dostał się do niewoli rosyjskiej. Takie przypadki zdarzają się podczas wojen. W 1923 pan Szabo został wreszcie zwolniony z niewoli i wracał do rodzinnej wioski. Stęskniony za żoną, której nie widział 9 lat, nie mógł się doczekać wymarzonej chwili.
Gdy już dojeżdżał do rodzinnej wsi, od pasażera, który go nie rozpoznał, dowiedział się, że jego żona jest od ośmiu lat zamężna z kim innym i ma z nim już dwoje dzieci. Pan Szabo stanął wobec trudnego wyboru. Wrócić do żony i zburzyć jej nowe życie rodzinne, czy usunąć się w cień?
Pan Szabo bardzo kochał swą żonę. Nie potrafił więc zrujnować jej nowego życia rodzinnego. Zamieszkał w pobliskim miasteczku pod fałszywym nazwiskiem i z oddali obserwował życie żony. Cieszył się każdym z jej sukcesów, martwił się każdym z jej niepowodzeń. Na inne kobiety ani spojrzał, bo jego serce było przy żonie.
Ale oto pewnego dnia drugi mąż pani Szabo nagle zmarł, zostawiając ją samą z dziećmi. Z trójką dzieci, bo w międzyczasie pani Szabo urodziła trzecie dziecko. Aleksander Szabo postanowił się ujawnić. Przybył do żony i poinformował ją, że żyje, ale nie ujawniał się, bo nie chciał rujnować jej życia.
I cóż było teraz robić? Państwo Szabo, z których żadne już nie było Szabo, bo żona miała nazwisko po drugim mężu, a pan Szabo żył pod fałszywym nazwiskiem, postanowili wziąć ponownie ślub. To wydawało się najprostszym rozwiązaniem. W ten sposób pan Szabo ożenił się z wdową po sobie samym. Czyż życie nie wymyśla historii, których nie wymyśliłby nawet najlepszy scenarzysta?