Dagmara Skalska – blogerka, pisarka (napisała m.in. "Egoizm to nie grzech. Pokochaj swój umysł" czy "Pokochaj swoje ciało"), autorka filozofii Pozytywnego Egoizmu. Pomimo trudnych przeżyć, kontynuuje "pozytywną myśl" i zaraża nią tysiące ludzie w Polsce, a nawet na świecie. Akademię Pozytywnej Egoistki prowadzi w Jełowej, przy ul. Polnej 6. Zapraszam do lektury wywiadu, aby bliżej poznać Dagmarę Skalską i jej przepis na szczęśliwe życie.
– Na czym polega filozofia Pozytywnej Egoistki?
– Miłość do innych ludzi zaczyna się od miłości do siebie. Jeżeli my siebie nie kochamy, to nie jesteśmy w stanie pokochać nikogo innego. Jeśli ktoś leciał samolotem to wie, że w razie wypadku maskę tlenową najpierw zakładamy sobie, a dopiero potem innej osobie, bo jeśli ja sam sobie nie pomogę, to nie jestem w stanie pomóc nikomu innemu. I tu ujawnia się nasz największy problem – innym staramy się pomóc, ale sami ze sobą czujemy się źle. Sami siebie nie kochamy, nie mamy energii, czujemy się wypaleni, nieszczęśliwi. Stąd Pozytywny Egoizm mówi o tym, że najpierw zaczynamy od siebie. Nie po to, aby być egocentrykami i trzymać wszystko dla siebie, ale po to, aby zbudować "nadmiar", którym się podzielimy z innymi. Egoistka to 'znawczyni samej siebie'; tak jak finansistka jest znawczynią finansów, a nie ich wyznawczynią, tak egoistka jest znawczynią siebie, ale nie wyznawczynią własnego ego. Pozytywny oznacza z łaciny 'ugruntowany'. Chodzi o taką postawę życiową, w której znamy siebie, swoje potrzeby i wartości, i kochamy siebie. Żyjemy świadomie i świadomie dokonujemy wyborów, po to, aby być szczęśliwym. Obecnie żyjemy pożyczonymi wartościami i nie wiemy, co dla nas jest ważne. Mamy wiele niepotrzebnych myśli – jestem głupia, zła, brzydka – które są robakami jedzącymi nasz mózg. Tak samo jest z negatywnymi emocjami i trzeba się ich pozbyć, aby być szczęśliwym.
– Co stało się inspiracją do jej stworzenia?
– Wszystko zaczęło się sześć lat temu. Cały projekt stworzyłam z moim mężem, Tomkiem. Pamiętam, że przeczytaliśmy w jakiejś gazecie wypowiedź, iż egoizm to nadmierna miłość własna. Zaczęliśmy się zastanawiać, co ta "definicja" może znaczyć? Kto ustala, jaka ilość miłości jest dobra, a jaka nie? Doszliśmy do wniosku, że to absurd, bo ludzie cierpią na brak miłości a nie jej nadmiar. Miłość jest takim uczuciem, którego nie może być za dużo. Tomek zgłębił ten problem od strony filozoficznej i tak powstała nazwa Pozytywnego Egoizmu. Droga, która prowadzi do celu, to ścieżka, którą sami wypracowaliśmy. Żyliśmy bardzo świadomie. Około 1,5 półtora roku temu dostaliśmy propozycję pracy w Stegu i przeprowadziliśmy się do Jełowej. Wtedy okazało się, że Tomek jest chory na raka i zmarł w wieku 41. lat. Byliśmy bardzo zżyci, a zostałam sama i był to dla mnie sprawdzian Pozytywnego Egoizmu. Postanowiłam, że przeżyję ten czas świadomie; tak, jak uczyliśmy ludzi. Na blogu opublikowałam 19 lekcji po stracie Tomka. Ten wpis dotarł do 3,5 miliona osób. Wtedy rozpuściłam pozytywnego bakcyla. Z każdej trudnej sytuacji można wyjść zwycięsko. Jak mówi mój przyjaciel buddysta, nawet jeśli siedzisz po uszy w gównie, to masz wybór czy zacząć się śmiać, czy płakać. I ja tego wyboru dokonałam. Znalazłam się w bardzo trudnej sytuacji i uznałam, że będę szczęśliwa. Szczęście nie jest stanem przejściowym, ale ciągłym procesem. Jesteśmy wolni i nie musimy się uzależniać od tego, co jest na zewnątrz.
– Gdy pojawiła się choroba męża, a następnie jego śmierć, nie pomyślałaś sobie "Pieprzyć to gadanie, teraz usiądę i będę płakać"?
– Ja płakałam, bo to jest naturalne i emocji nie można dusić, ale nigdy nie uważałam siebie za ofiarę i nie miałam pretensji za to, co mnie spotkało. Zaakceptowałam to, co się zdarzyło. Tomek odszedł, jego fizycznie nie ma obok mnie, ale miłość, którą się obdarzaliśmy, pozostała. Nie da się zmienić przeszłości, liczy się "tu i teraz" i to w chwili obecnej decydujemy czy chcemy być szczęśliwy, czy nie. Na co dzień przejmujemy się głupotami i tracimy przez nie zdrowe, a gdy w twoich ramionach umrze osoba, którą kochasz, zmieniasz perspektywę i przestajesz się przejmować wieloma sprawami. Gdybym rok temu wybrała inną drogę, nie byłoby Akademii Pozytywnej Egoistki, czterech książek i setek ludzi, którym pomogłam. Wystarczy, że docenię piękny widok, który roztacza się w Jełowej za moim oknem, i że mam ten widok za darmo, bo są ludzie, którzy przyjeżdżają tutaj z całego świata i płacą, aby mieć takie widoki za oknem. A my to mamy na co dzień, za darmo i tego nie doceniamy. To znaczy, że mamy w życiu cenne rzeczy, za które inni są w stanie zapłacić.
– Jaką masz motywację do działania?
– Czuję głęboki sens tego, co robię. Kocham to i jestem szczęściarą, że mogę robić to, co sprawia mi przyjemność. Przede wszystkim trzeba siebie zapytać, co sprawia mi radość i dążyć do tego, aby to robić. Przykładem mogą państwo Skucikowie, którzy teraz są właścicielami firmy [Stegu – przyp.red.] o zasięgu międzynarodowym, a zaczynali od garażu. To nie fart, ale idea i uparte dążenie do jej realizacji. Znam ludzi, którzy w wieku 40. lat zaczęli grać na gitarze. Jeśli robię wszystko z automatu, wtedy przestaję czuć sens swojego życia.
– Wyobraź sobie, że przychodzi do Ciebie kosmita z Marsa i chce, abyś mu wytłumaczyła, czym jest życie. Co byś mu odpowiedziała?
– Życie to doświadczanie. Na warsztatach mówię dziewczynom, żeby wyobraziły sobie, że na trzy dni stają się kosmitami. Co robią w kosmosie? Szukają, sprawdzają, zwiedzają… Tak samo jest z życiem. Zamiast siedzieć i się zamartwiać, lepiej otworzyć się na sytuację, w której jesteśmy i ją doświadczać. Mądrość to nie ilość przeczytanych książek, ale doświadczenie, które zdobyliśmy. Najbardziej dojrzałą Egoistką jest 74 – letnia Teresa, która dopiero po siedemdziesiątce zaczęła żyć. W każdym momencie można wyłączyć autopilot i zacząć doświadczać życia. Nigdy nie jest za późno.
– Jak Twoi najbliżsi reagują na Pozytywną Egoistkę?
– Moi najbliżsi są w ten projekt zaangażowani. Rodzice i siostra pomagają mi prowadzić ten dom, widzą przemiany, jakie tutaj ludzie przechodzą i widzą tego sens. Cała moja rodzina tworzy to miejsce, oczywiście także z osobami, które tu przyjeżdżają.
– Wpisy na blogu są kierowane do kobiet – używasz form "podekscytowane", "kochana", "zdziwiona". Czy to znaczy, że Projekt Egoistka nie jest skierowany do mężczyzn?
– Projekt Egoistka powstał z myślą o kobietach. Większość moich czytelniczek to kobiety, ale zdarzają się także panowie. Są to mężczyźni, którzy najczęściej doświadczyli trudnych chwil i są otwarci, a płeć męska ma problem z tym, aby się do czegoś otwarcie przyznać. Tomek zawsze powtarzał, że jest pierwszą Pozytywną Egoistką w Polsce, a drugą jest mój tata. Idea Pozytywnego Egoizmu jest unisex, bo przecież każdy chce być szczęśliwy.
– Komu więc polecasz Trening Pozytywnej Egoistki?
– Wszystkim osobom, które mają poczucie, że trafiły do martwego punktu i chcą to zmienić.
– Jak dobierasz potrawy do Diety Pozytywnej Egoistki?
– Ja jem dużo warzyw i kaszy, szczególnie jaglanej. Ważne jest to, aby jeść, co podpowiada nam ciało. Należy wyeliminować chemię z żywności. Badania pokazują, że w ciągu roku zjadamy 1,5 kilograma konserwantów, sztucznych barwników itd. Ja kupuję produkty od lokalnych gospodarzy – jajka, miód, warzywa, mięso – bo tu jest czysto i wiem, że jem prawdziwą marchewkę a nie plastikową z marketu. Kupujmy to, co tu, w Jełowej i całej gminie jest dostępne i zdrowe. Ważne jest także, aby urozmaicać nasz jadłospis.
– W jednym z Twoich wpisów na Facebooku przeczytałam, że "Upadek może być zalążkiem Twojej siły…" – nie masz wrażenia, że to trąci banałem?
– Dla większości osób upadek jest odbierany jako porażka, a to nieprawda. Normalną rzeczą jest to, że upadamy, ale wtedy nie można zacząć płakać, tylko wstać i wyciągnąć z tego wnioski. Te banalne rzeczy są najtrudniejsze do zastosowania, bo wydają nam się one oczywiste i nie zwracamy na nie uwagi. A kiedy zdamy sobie sprawę z tych banałów, okazuje się, że wcale nie jest tak łatwo wprowadzić je w życie.
– Jak wygląda trening w Akademii Pozytywnej Egoistki?
– Budzimy się rano, wychodzimy do ogrodu i uczymy się technik świadomego oddychania. Potem praktykujemy system pracy z ciałem, czyli przywracamy sprawność narządom wewnętrznym. Następnie zdobywamy wiedzę, np. jak pracuje nasz umysł czy jak pracować z emocjami. Jemy dobre potrawy, relaksujemy się, rozluźniamy umysł. Są różne turnusy: 5- i
7-dniowe, relaksacyjne i detoks dla organizmu. Prowadzę także indywidualne sesje.
– Co to znaczy "rozluźnić umysł"?
– To znaczy pozbyć się wewnętrznego napięcia. Często funkcjonujemy tak, jakbyśmy mieli przystawiony pistolet do głowy. Żyjemy stresem i poczuciem presji. Jesteśmy czajnikiem, w którym wrze woda. Należy pozbyć się tego przekonania i rozluźnić. Ja coś robię, bo chcę a nie muszę, a jak tego nie zrobię, to świat się nie zawali.
– Nadchodzi jesień, czyli czas, w którym ludzie mają tzw. chandrę. Coś poradzisz naszym czytelnikom?
– Tak, przyjechać do Akademii Pozytywnej Egoistki (śmiech). Odbieranie jesieni jako czasu depresji jest mylne. Jesień, jak każda inna pora roku, jest piękna. Polecam ubrać się ciepło i wyjść na spacer, dobrze się odżywiać. Na długie wieczory polecam zrobić sobie dobrą herbatę z imbirem i usiąść ze swoją rodziną, porozmawiać z nią. Nie dajmy się zwariować, nie pozwólmy sobie wkręcić, że potrzebujemy jakichś leków, aby przeżyć jesienny czas. Jeśli za oknem jest zimno, stwórzmy ciepło w domu.