Prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia w sprawie 37-letniego Marka M., przedsiębiorcy z Zawady w gminie Turawa, któremu zarzuca zabójstwo 48-letniego Macieja Z. z Niewodnik w gminie Dąbrowa. Zabójca ciało ofiary zakopał na terenie swojej posesji.

Śledztwo ciągnęło się długo, gdyż oskarżony był jedynym świadkiem w tej sprawie, stąd konieczność wielokrotnego weryfikowania zeznań, a także przedłużanie aresztu wówczas podejrzanemu Markowi M.

Mieszkańcy Zawady do dzisiaj nie mogą w to uwierzyć, że ktoś im bliski mógłby zabić drugiego człowieka.

– Znam rodziców tego chłopaka, bo to mieszkańcy naszej wsi, a Marka to znam od dziecka prowadził warsztat – mówi jedna z mieszkanek Turawy. – Trudno to tak po ludzku przyjąć…

Prokuratura ustaliła, że 9 grudnia 2018 r. Marek M. w Zawadzie przy ulicy Oleskiej działając z zamiarem pozbawienia życia zadał Maciejowi Z. trzy uderzenia młotkiem ciesielskim w głowę, a następnie strzelił mu w głowę z broni nieustalonego typu, co doprowadziło do śmierci Macieja Z.

– Ustalenia prokuratury są takie, że oskarżony i pokrzywdzony pozostawali w relacji biznesowej – mówi prokurator Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu. – Pokrzywdzony był winien oskarżonemu pieniądze w ramach kolejnych umów pożyczek, A spotkanie, do którego doszło 9 grudnia, również dotyczyło spłaty pożyczki.

To w trakcie tego spotkania Maciej Z. miał być agresywny wobec oskarżonego, który na wyciągniętą przez Macieja Z. broń także zareagował agresją.

– Oskarżony obezwładnił pokrzywdzonego, zabrał mu tę broń, zadał trzy ciosy młotkiem, a następnie oddał jeden strzał z broni palnej – mówi prokurator Bar. – Zwłoki Macieja Z. ukrył na terenie posesji, w zagłębieniu przygotowywanym na zbiornik wodny.

Dlaczego śledztwo trwało tak długo?

– To było przede wszystkim spowodowane koniecznością  weryfikacji wyjaśnień składanych przez Marka M., wówczas podejrzanego, w oparciu o które można było odtworzyć przebieg zdarzenia – mówi Opowiecie.Info prokurator Stanisław Bar. – Konieczne było uzyskanie m.in. opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej, w szczególności dotyczących obrażeń odniesionych przez pokrzywdzonego. Musieliśmy też ustalić wzajemne położenie sprawcy i ofiary, kolejność zadawania ciosów. To wydłużyło to postępowanie.

Podczas prowadzonego śledztwa zabezpieczono szereg jednostek broni, bowiem wcześniej podejrzewano, że w zabójstwie mogły brać udział również inne osoby. Dlatego prowadzono przeszukania, zabezpieczono broń, a to powodowało konieczność uzyskania opinii z zakresu balistyki.

– Prowadzono wielokrotne czynności z udziałem oskarżonego, który podkreślę, był jedynym dostarczycielem informacji o przebiegu zdarzenia – tłumaczy Stanisław Bar. – Podczas postępowania uzyskano opinię biegłych z zakresu psychiatrii i psychologii, czy podejrzany był wówczas poczytalny. Biegli nie stwierdzili, żeby miał ograniczoną poczytalność. Z opinii psychologicznej biegłego wynika, że oskarżony nie działał w afekcie, czyli silnym wzburzeniu.

Oznacza to, że Marek M. był świadom swojego czynu.

Czy prokuratura wyjaśnienia jedynego świadka, a zarazem oskarżonego uznała za wiarygodne?

– Nie ma innej możliwości, możemy oceniać jej wiarygodność, ale odrzucając jej wiarygodność, nie mamy żadnej innej wersji – mówi prok. Stanisław Bar. – Nie uzyskaliśmy też informacji, żeby to oskarżony był wcześniej w posiadaniu broni palnej.

Markowi M. grozi od 8 lat więzienia do dożywocia.

W grudniu było tak…

Kiedy policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Opolu zatrzymali Marka M., co do którego przypuszczano, że może mieć związek z zaginięciem Macieja Z., w Zawadzie zapanowała konsternacja.

– To niemożliwe, żeby ten chłopak zrobił komuś coś złego – mówiono wówczas w całej gminie Turawa, w której przedsiębiorca jest znany. Uchodził za pracowitego i dobrego człowieka.

11 grudnia wpłynęło na policję oficjalne zawiadomienie o zaginięciu Macieja Z. z Niewodnik, złożone przez rodzinę. W Niewodnikach nie był osobą znaną, bo niedawno kupił we wsi dom na odludziu. W opinii niektórych mieszkańców Niewodnik, Maciej Z. uchodził za ekscentryka, którego czasem można było zobaczyć w centrum wsi spacerującego z kozą.

Prokuratura ujawniając, że spotkanie 9 grudnia było związane z udzieloną pożyczką, potwierdziła to, o czym już wcześniej mówiły osoby znające 48-letniego Macieja Z.

– Miał różne problemy, imał się różnych zajęć, które niekoniecznie wypalały – opowiadali jego znajomi.

Maciej Z. przyjechał do Opola na studia, z województwa dolnośląskiego, i już został w naszym regionie. Według jego znajomych, sprawiał wrażenie spokojnego, ale niekoniecznie lubiącego przeciętne życie. I zawsze szalały za nim dziewczyny.

Natomiast o Marku M. mówiło się w środowisku przedsiębiorców, że oprócz firmy, którą prowadził w Zawadzie, imał się różnych interesów. Jednym z nich był komis samochodowy.

– A w tej branży jest tak, że kiedy ktoś jest nowicjuszem, to myśli, że pożyczy pieniądze i przy sprzedaży się odkuje – opowiada nam opolski biznesmen. – Tyle że ostatnio w tej branży jest tak, że sprzedajesz bez zysku, tak, jak kupiłeś, albo poniżej tej ceny. Procent rośnie, a ty nie masz z czego oddawać. A ten, który pożyczył, staje się niecierpliwy i nerwowy. I robi się mieszanka wybuchowa…

Z kolei znajomi Marka M. są przekonani, że zabił w obronie własnej, straszony pistoletem. – Tylko dlaczego zakopał nieżyjącego w dole, zamiast zadzwonić na policję? – nadal się zastanawiają.

Policja trafiła do Marka M., bo Maciej Z. powiedział bliskim, gdzie jedzie. Za pierwszym razem M. zaprzeczył, by Z. go odwiedził. Za drugim razem policja przeszukała posesję i znalazła zakopane zwłoki poszukiwanego mieszkańca Niewodnik.

Proces Marka M. rozpocznie się w połowie listopada.

Na portalu społecznościowym nieżyjący 48-latek zamieścił ponad rok temu wpis: „Głupcy biorą nóż i wbijają go w plecy innym. Mądrzy ludzie biorą nóż, odcinają się i uwalniają tym samym od głupców”.

Jolanta Jasińska-Mrukot

 

 

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.