W miniony czwartek Sejm głosami posłów Zjednoczonej Prawicy przyjął poprawkę zmniejszającą o prawie 40 mln zł dotację na naukę języka niemieckiego. Inicjatorem tej poprawki był Janusz Kowalski, opolski poseł Solidarnej Polski, ale sejmowe głosowanie zdradza antyniemiecki kurs w polityce obecnej władzy.

Natomiast dzień później, w piątek, spotkała Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych w Sejmie, której członkiem jest Ryszard Galla, poseł mniejszości niemieckiej. Komisja zajmuje się utrzymaniem dziedzictwa kulturowego mniejszości narodowych oraz nadzorem nad realizacją ich praw.

 – Jakie ma pan refleksje po posiedzeniu komisji?

Problem. W Polsce może ucierpieć tylko mniejszość niemiecka

fot. Ryszard Galla/ archiwum

Poseł Ryszard Galla: – Katastrofa! Został zaproponowany wariant pesymistyczny do realizacji! Na komisji mieliśmy przedyskutować informację ministra edukacji i nauki o sposobie realizacji poprawki zmniejszającej dotację na naukę niemieckiego, jako języka ojczystego. Wiadomo, że w grudniu minister nauki wydał rozporządzenie określając zasady realizacji edukacji w 2022 roku (okres od lutego do czerwca i września do stycznia – aut.).

– Czyżby ministerstwo opowiadało się za zmniejszaniem liczby godzin nauki?  

– Ministerstwo umywa ręce, twierdząc, że to jest inicjatywa posłów. Pracownicy ministerstwa powiedzieli, że pracują nad rozporządzeniem mającym na celu zmiany. Zmiany dotyczyłyby zmniejszenia liczby godzin nauki języka niemieckiego, jako ojczystego. Z trzech godzin do jednej godziny. Zmiana miałaby dotyczyć jedynie mniejszości niemieckiej.

– Trudno zrozumieć taką propozycję.

– I to jest dla nas najbardziej dyskryminujące, bo nasze dzieci będą miały tylko jedną godzinę. To oznacza, że mniej niż na jakikolwiek inny język! A trzy godziny nauki jakiegokolwiek języka to jest zaledwie początek. Instytucje mające w swoich zadaniach ochronę języków wskazują na potrzebę dalszego zwiększania liczby godzin nauki. Trzeba byłoby dążyć do modelu klas dwujęzycznych, albo z wykładowym językiem wykładowym.

– W wydawałoby się cywilizowanym państwie, twierdzącym, że jest demokratyczne, odbiera się prawo mniejszości narodowej. To dyskryminacja.

– Inne mniejszości mają wszystko na tym samym poziomie, tylko nam się zmniejsza. Po trzydziestu latach (od przyznania wszelkich praw mniejszości niemieckiej w Polsce – aut.)! To, co jest najdziwniejsze, że w ciągu tych trzydziestu lat każdy rząd wychwalał się tym, co się robi dla mniejszości narodowych i etnicznych – w utrzymywaniu kultury, podtrzymywaniu tradycji i nauki języka. I nigdy nie padał wniosek o obniżenie subwencji.

– Komu zależy na ograniczaniu nauki dzieciom?

– Za obniżeniem subwencji stoi ministerstwo, ale to ministerstwo jest częścią rządu. Posłowie potem głosują. Już to zostało dostrzeżone, że superministrem do wielu spraw jest JK, czyli Janusz Kowalski. To z jego inicjatywy to wszystko mamy, on blokuje pieniądze na edukację mniejszości. Blokuje szczepienia, jest ekspertem od energetyki. To nienormalna sytuacja, że rząd demokratycznie wybrany tak funkcjonuje w Polsce.

– Kiedy na Białorusi reżim Łukaszenki ograniczał mieszkającym tam Polakom dostęp do nauki języka ojczystego i poznawania kultury polskiej, nasi politycy, w tym też PiS, wyrażali oburzenie. Szkoda, że nie dostrzega się analogii.

– My nie składamy broni, ja będę starał się w każdy możliwy sposób, żeby zmienić tą krzywdzącą nas decyzję. Cały czas wierzę, że wreszcie ktoś się opamięta. Dyrektor szkoły nie będzie miał żadnych możliwości, bo jeśli się mówi, że jedna godzina, to nie będzie mógł wprowadzić trzech godzin.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.