Spór dotyczący wydobycia kruszyw, jaki pomiędzy sobą toczą Krzysztof Mutz, wójt Tarnowa Opolskiego i Spółdzielnia Pracy Surowców Mineralnych z Opola, nadal nie może doczekać się rozwiązania.

– Spór nie tylko nie ucichł, ale jest o nim coraz głośniej w gminie – mówią mieszkańcy Tarnowa Opolskiego. Wielu już wie, że kruszywa z Tarnowa Opolskiego są niemal na przysłowiową wagę złota. Bo niby pustyń na świecie jest wiele i są pełne piasku, ale ten pustynny jest zasolony i ma niewielkie zastosowanie w przemyśle. Natomiast ten z Tarnowa Opolskiego ma wysoką zawartość krzemionki. Więc walka się toczy…

– Bynajmniej nie o ekologię – sugeruje radny Rafał Zmuda, rad. – Krytycznie podchodzi się do małych podmiotów wydobywających kruszywa, a duzi spokojnie mogą eksploatować. Przecież to nielogiczne.

Do tych małych podmiotów należy Spółdzielnia Pracy Surowców Mineralnych z Opola.

W gminie Tarnów Opolski odbywały się organizowane coroczne spotkania wiejskie. Byli na nim i wójt, i przedstawiciel spółdzielni.

– U nas w sołectwie Przywory podjęto uchwałę, że jesteśmy przeciwko poszerzaniu terenów eksploatacji kruszyw – mówi Patrycja Bartyla, sołtys Przywór. – To nie dotyczy tylko Spółdzielni Pracy Surowców Mineralnych Opola, my w ogóle tutaj nie chcemy żadnego wydobycia kruszyw. Bo to powoduje krajobraz księżycowy. Po dawnych wyrobiskach szaleją quady, a z dziećmi nawet nie ma gdzie wychodzić. To szkodzi studni głębinowej i wodom powierzchniowym.

Natomiast w sołectwie Tarnów Opolski, można powiedzieć,  tematu ograniczenia eksploatacji nie było.

– Miało to być punktem głosowania, ale ludzie nie podjęli tematu, uznali, że jest dla nich nieważny – mówi jeden z uczestników tego zebrania sołeckiego. – Ludzie wiedzą, że szkody ekologiczne, jakie tutaj powstają np. w efekcie eksploatacji prowadzonej przez Wapienniki, nie dają się porównać ze skutkami działalności prowadzonej przez małe firmy. O tych małych się mówi i odmawia eksploatacji, a wójt o Wapiennikach nawet nie wspomni. Nikt nie jest ciemny…

Wójt zasłania się ekologią

W minionym wydaniu Magazynu Opowiecie.info w artykule „Pięć lat starań poszło w piach?” pisaliśmy o sporze Spółdzielni Pracy Surowców Mineralnych i Krzysztofa Mutza, wójta Tarnowa Opolskiego.

Jerzy Dryja, prezes Spółdzielni, mówi, że starania o powiększenie terenów wydobycia na terenie gminy Tarnów Opolski rozpoczął ponad dziesięć lat temu. Spółdzielnia zainwestowała w konieczne badania, potwierdzające, że prowadzona przez nią eksploatacja kruszyw nie zaszkodzi studni głębinowej zaopatrującej Opole i inne gminy w wodę. Taka opinia ucieszyła też inne małe firmy wydobywające tam kruszywa.

Jak twierdzi prezes Dryja, wójt początkowo przychylny staraniom spółdzielni, nagle zmienił jednak zdanie, bo nie  będą mogli eksploatować nowego wyrobiska.

Wójt argumentując swoje stanowisko powołał się głównie na ekologię: że na eksploatacji kruszyw bardzo ucierpiały wody powierzchniowe, a nie zrekultywowane wyrobiska, które pozostają po kopalniach odkrywkowych, stają się śmietniskami, często dla zużytego sprzętu AGD.

Prezes Dryja odpiera, że zawsze po sobie zostawiali porządek, a tam gdzie, jeszcze nie zrekultywowali wyrobisk, mają na to ustawowo czas. Ostatecznie o tym, czy plan zagospodarowania przestrzennego gminy uwzględni nowe tereny pod eksploatację kruszyw, zadecydują radni.

Tajemniczy film

Natomiast w internecie pojawił się profesjonalnie zrobiony film, prezentujący m.in. wyrobiska należące do Spółdzielni Pracy Surowców Mineralnych. I niewątpliwie przedstawia je w niekorzystnym świetle.

– Film jest zmanipulowany, to nie są nasze wyrobiska – skarży się prezes Dryja. – A mówiąc o naszych wyrobiskach ponadto pokazuje m.in. sytuację w Izbicku, co nie ma z nami nic wspólnego. Straszy się ludzi tym Izbickiem, gdzie władze gminy muszą zutylizować materiały niebezpieczne porzucone w wyrobisku, jakby to chodziło o nasze tereny z Tarnowa Opolskiego. Pokazuje się zaśmiecone wyrobiska w takim kontekście, iż widz może odnieść wrażenie, że to nasze. A to nie nasze! – To dlaczego wójt dopuścił do takiego zaśmiecenia – mówi prezes. – Szkoda, że wójt w tym filmie nie pokazał, jakie szkody zrobiły duże firmy dla wód powierzchniowych.

Film jest bez autora. Opowiecie.info nie udało się jeszcze ustalić, kto jest jego autorem i kto go sfinansował.

Film doczekał się natomiast w internecie komentarzy ze strony mieszkańców gminy. Jeden z nich przypomina, jak to przed wyborami samorządowymi w 2018 roku wójt ostro walczył,  żeby nie postawiono w gminie przekaźnika GSM. Tyle, że w nagraniu z 2019 roku załączonym przez internautę widać, jak  wójt Mutz przyznaje, że na działce jego żony postawiono nadajnik GSM.

Inny internauta pyta: – Komu chodzi o ekologię, kiedy nasza gmina nie jest nawet w całości skanalizowana?

Piasek niemal na wagę złota

Spór o poszerzenie terenów eksploatacji kruszyw w Tarnowie Opolskim ma wymiar lokalny, ale jest też elementem problemu o skali globalnej. Kruszywa na rynkach zagranicznych osiągają od lat nienotowany wzrost cen. Szczególnie Arabia Saudyjska, pełna pustynnego piasku, skupuje kruszywa z Europy, bo trwa tam boom budowlany. Tymczasem pokładów kruszyw na świecie jest coraz mniej, ich potencjał ubożeje, stąd ceny szybują w górę.

Dlatego kruszywa z Tarnowa Opolskiego, o dużej zawartości krzemionki, są takie cenne. Mają zastosowanie w chemii budowlanej, m.in. w produkcji tynków strukturalnych i suchych zapraw. Oprócz tego kruszywa przerobione, odsiewane, mają zastosowanie jako piaski hamulcowe w tramwajach, pociągach i wszystkich pojazdach szynowych. Korzystają z nich m.in. Koleje Dolnośląskie.

– Dzięki wysokiej zawartości krzemionki kruszywa z Tarnowa Opolskiego są bardzo twarde, są też bardzo czyste, dzięki małej zawartości tlenków żelaza – opowiada prezes Dryja. – Zgodnie z normami UE, mają odpowiednie właściwości fizyko-chemiczne dla piasków wykorzystywanych m.in. do hamowania. Pozyskiwany przez nas piasek inne firmy poddają suszeniu, a potem rozsiewany na określone frakcje. Taki tabor szynowy zużywa od 500 do 2 tys. ton piasku rocznie. Wykorzystywany jest też do filtracji wody pitnej w przydomowych oczyszczalniach, korzysta z niego również energetyka, szczególnie tam, gdzie jest spalana biomasa. Poza tym piaski wykorzystywane są do budowy sztucznych nawierzchni sportowych, jakie ma większość Orlików na terenie Opolszczyzny.

Krótko mówiąc konkurencja w tej branży jest duża.

Spółdzielnia studni nie szkodzi  

Czy działalność Spółdzielni Pracy Surowców Mineralnych z Opola stwarza zagrożenie dla studni głębinowej, z której korzysta Opole i kilka okolicznych gmin? Opolska spółka Wodociągi i Kanalizacja rozwiewa wszelkie obawy.

– Spółka Wodociągi i Kanalizacja mają tam teren ochrony pośredniej i bezpośredniej ujęcia wód podziemnych. To są obiekty strategiczne dla państwa – podkreśla Mateusz Filipowski, wiceprezes zarządu ds. technicznych i inwestycyjnych WiK.

– Opracowanie eksperckie, dotyczące wpływu wydobycia kruszyw na wody podziemne, robił dla WiK, wójta Tarnowa Opolskiego i Spółdzielni Pracy Surowców Mineralnych z Opola dr. Kryza. Naukowa analiza wykazała, że wydobycie nie zagraża wodom podziemnym głównego zbiornika podziemnego dla Opola, który jest 600 metrów pod ziemią. Zezwolono tej firmie na prowadzenie wydobycia w Przyworach. Nie wiem, jaki to ma wpływ na wody powierzchniowe, bo my się tym nie zajmujemy. W każdym razie wydobycie kruszyw na poziomie pięciu metrów nie ma wpływu na studnię głębinową. Chyba, że wyrobiska pokopalniane zostaną zasypane niebezpiecznymi materiałami wtedy to może być alarmujące dla wód podziemnych.

Prezes Filipowski tłumaczy, że kiedy firma wydobywająca kruszywa zakończy eksploatację, to musi zasypać i zrekultywować wyrobisko naturalnym materiałem.

– My tego cały czas pilnujemy, a wodę podziemną codziennie badamy, gdyby coś się działo, to zaraz zamykamy studnię – podkreśla Mateusz Filipowski. I dodaje, że dobrze by było, gdyby prezes Spółdzielni Jerzy Dryja w porozumieniu z wójtem Tarnowa Opolskiego zainstalowali tam monitoring.

– Po to, by nikt tam śmieci nie wyrzucał – tłumaczy prezes Filipowski.

Poseł chciał dobrze, a tylko się naraził

Jednak porozumienie jest już chyba niemożliwe. Mediacji próbował m.in. opolski poseł Ryszard Galla z mniejszości niemieckiej. O co wójt Mutz ma pretensje do prezesa Dryi, zarzucając mu, że szuka korzystnego dla siebie rozwiązania sprawy u wpływowych osób. Czynił też z tego zarzuty pod adresem posła Galli podczas jednej z sesji rady gminy.

– Chciałem się w tej sprawie z panem wójtem spotkać, ale absolutnie nie chciał ze mną rozmawiać – tłumaczy Ryszard Galla.

Poseł nie zaprzecza, iż prezes Dryja zwrócił się do niego z prośbą o pomoc. Ryszard Galla Poseł nie widzi w tym jednak nic dziwnego, mówi, że w różnych sprawach ludzie zwracają się do niego z prośbą o pomoc.

– Rozmawiałem z jednym z tarnowskich radnych na ten temat – dodaje poseł. – Mówił mi, że ten spór jest już bardzo zaawansowany, ale jest bardziej personalny, niż merytoryczny. Ja nie stoję po żadnej ze stron – zastrzega Ryszard Galla. – Jako poseł stoję na straży przestrzegania prawa i wszystkich procedur, w tym administracyjnych i samorządowych. Chciałem, żeby ci panowie w mojej obecności ze sobą rozmawiali, choć to nie wójt, a rada gminy będzie musiała podjąć uchwałę. A jak zapadnie już decyzja i któraś ze stron nie będzie z niej zadowolona, to może odwołać się do sądu. Wydaje mi się jednak, że skoro prezes spółdzielni robił badania i poniósł jakieś koszty, to jakieś ustalenia między nim i wójtem wcześniej zaistniały.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Jeden komentarz

  1. To nie jest spór personalny, nadajecie mu taką rangę, aby umniejszyć jego znaczenie. Zastanówcie się skąd weźmiecie wodę dla Opola i dla aglomeracji dla której ona jest strategiczna. Dla strefy ochrony ujęć wody opracowano zalecenia i nikt nie myśli ich przestrzegać. Już teraz sa problemy ze związkami azotu, prawda? Czy Pan Prezes Filipowski zrobił pomiary aktualnej eksploatacji złoża i czy jest pewny że wydobycie sięga 5 m? I że takim zostanie po wsze czasy? A co będzie jeśli Odra z rzeki odwadniającej stanie się nawadniającą?

Odpowiedz Opolanek Anuluj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.