Od kilku dni po Opolu jeździ samochód z megafonem, z którego płynie informacja, że trwa protest pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie (MOPR) w Opolu.

– Flagi wiszą na wszystkich naszych budynkach i ten samochód, który jeździ po mieście, mówi o naszym proteście – wyjaśnia Maria Kamińska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników MOPR w Opolu. Przy tym podkreśla, że pracują normalnie, tak, że nikt z podopiecznych ośrodka nie odczuwa tego, że protestują.

To jest spór zbiorowy z urzędem miasta, który trwa od ubiegłego roku i dotyczy podwyżek wynagrodzenia zasadniczego o tysiąc złotych oraz podniesienie z 470 do 900 zł ekwiwalentu, wypłacanego raz w roku za użytkowanie własnej odzieży. Pracownicy socjalni zabiegają więc o swego rodzaju podwyżkę „mundurówkę”.

– Ratusz mówi, że podwyżki były, były, ale w wysokości 150-200 zł rocznie, tak, że realnie nie stanowią żadnego wzrostu wynagrodzenia – podkreśla Maria Kamińska. – Sytuacja w ośrodku nie jest dobra, a wielu pracowników zarabia kwoty bliskie pensji minimalnej. I jest to sytuacja, z którą już nikt w ratuszu nie dyskutuje, nikt tam już nie twierdzi, że zarabiamy dobrze. Niestety, jednocześnie ze strony ratusza nie ma żadnych realnych propozycji, żadnej realnej kwoty.

Podczas wtorkowej konferencji zwołanej przez ratusz w związku z protestem pracowników MOPR można było usłyszeć, że urząd miasta zatrudnia jeszcze wielu innych pracowników, którzy zarabiają mało i nie dostali podwyżek, m.in. w MOSiR-ze, Miejskiej Bibliotece Publicznej, czy zoo.

– W czasach pandemii i ograniczania budżetu miasta staramy się przede wszystkim zachować płynność bieżących wydatków – tłumaczył wiceprezydent Opola, Przemysław Zych. – Priorytetem jest to, by nie zwalniać ludzi. Jasne, że za dobrą pracę należy się podwyżka, ale w tym momencie nie jesteśmy w stanie jej zrealizować.

 

Protest.  Pracownicy pomocy społecznej w Opolu nierzadko mają mniej od tych, którym pomagają

fot. Jolanta Jasińska-Mrukot

Przedstawiciele władz miasta tłumaczyli podczas konferencji, że trwają prace nad przyszłorocznym budżetem miasta, utrudnione przez wiele niewiadomych z powodu pandemii.

– Prosiliśmy związki zawodowe o czas do końca października, oni wyrazili na to zgodę, a w listopadzie powinniśmy się spotkać jeszcze raz i usiąść do stołu, żeby porozmawiać o możliwościach podwyżek – tłumaczył Grzegorz Marcjasz, sekretarz urzędu miasta. – Przypomnę, że grudniu 2017 roku zawarliśmy porozumienie, iż w styczniu 2018 wszyscy pracownicy MOPR otrzymają 200 złotych podwyżki do pensji zasadniczej, a w  2019 roku kolejne 200 złotych.

Jak dodał, ostatecznie dostali łącznie nie czterysta, ale 640 zł w ciągu 2,5 lat.

Grzegorz Marcjasz miał pretensje, że w czasie trwania ich rozmów doszło do ogłoszenia tego następnego sporu zbiorowego.

– Ale już z inną kwotą podwyżki, w wysokości tysiąca złotych – mówił. – To się ma nijak do tego porozumienia, które zostało podpisane wcześniej, bo blisko 640 złotych już zostało w okresie 2,5 roku wypłacone.

Niemniej jednak władze miasta zapewniły, że najmniej zarabiający pracownicy MOPR dostaną podwyżki.

– Spotkanie, które się odbyło 3 września było kolejnym spotkaniem mediacyjnym – powiedziała Opowiecie.info Maria Kamińska. – W ramach tego sporu, trwającego od zeszłego roku rozmowy trwają, a spotkania następnego nie odwołaliśmy. A prawo zezwala nam na protest w ramach rozwiązywania sporów zbiorowych. A co do podwyżki o 640 zł w ciągu tych trzech lat, to przy ogólnym wzroście płac w Polsce oraz inflacji nic to nie zmieniło w sytuacji pracowników, oni nadal zarabiają bardzo mało. Stąd nasze żądania.

Małgorzata Kozak, wicedyrektor MOPR, na konferencji przyznała, że wszyscy chcieliby więcej zarabiać.

– Mimo tych podwyżek nie możemy dogonić inflacji – przyznała Małgorzata Kozak. – Mamy dobrze wykształconych pracowników socjalnych, mamy mocne związki zawodowe, które są skupione w Federacji. Większość decyzji co sposobów wywierania nacisku na miasto, na prezydenta i dyrektora jednostki zapada w Warszawie. Dla mnie to bardzo trudna sytuacja, bo przez wiele lat byliśmy zgranym zespołem, a teraz w tym wszystkim się pogubiliśmy. Jednocześnie rozumiem, że ludzie są niezadowoleni, bo coraz mniej mogą kupić za swoją wypłatę.

Wicedyrektor Kozak powiedziała także, że pracownikom nie chodzi głównie o pieniądze.

– Ale o to, żeby świat się dowiedział, kto to jest pracownik socjalny, żeby zbudować prestiż tego zawodu, bo jeśli się nie zbuduje prestiżu, to zarobki ciągle będą niskie – podkreśliła. – Jeżeli popatrzycie na ustawę o zawodzie pracownika socjalnego, to ustawodawca stawia wysokie wymagania, żeby mieć uprawnienia do wykonywania tego zawodu. W całej Polsce brakuje pracowników socjalnych z powodu niskich wynagrodzeń.

– System pomocy w Polsce jest taki, że mają coraz więcej świadczeń osoby, które z różnych przyczyn nie pracują, a są to świadczenia obligatoryjne – powiedziała Opowiecie.info Małgorzata Kozak. – Zdarzają się takie sytuacja, że pracownik socjalny bierze w kasie 2700 złotych wypłaty, a klient, który nazbiera różnych świadczeń, w tej samej kasie odbiera 3,5 tysiąca złotych. Ale my robimy wszystko, żeby tych osób, które stoją pod tą kasą, było coraz mniej. 34 lata temu 80 procent budżetu MOPR szło na wypłatę świadczeń, a teraz dziesięciokrotnie mniej.

Jolanta Jasińska-Mrukot

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.