Janusz Maćkowiak, opowiecie.info: Pańska firma w rankingu Opolskiego Centrum Rozwoju Gospodarki uznana została za najbardziej dynamicznie rozwijającą się firmę w 2017 roku. A więc chyba nie ma Pan powodów do narzekania?
Rajmund Adamietz, firma ADAMIETZ: Oczywiście, że nie. Przyjęliśmy do pracy w tym roku 100 osób. Wzrost obrotów firmy – 50 procent. Czy więc można narzekać? Większość nowo przyjętych pracowników to kadra kierownicza. Otworzyliśmy nowe oddziały naszej firmy w Lesznie, Gdańsku i poważnie rozbudowaliśmy bazę we Wrocławiu. W sumie mamy w Polsce sześć oddziałów. Prowadzimy obecnie prace na 27 budowach. My realizujemy inwestycje w ciągu jednego roku. Minęły czasy, kiedy budowano latami. Każdy dodatkowy dzień poza terminem zakończenia to ewidentne straty, kary. Na to nie można sobie pozwolić.
Buduje Pan od A do Z. To wymaga dużej uniwersalności. Muszą być pod ręką betoniarze, ale także specjaliści od kafelek, podłóg, okien, instalacji elektrycznych.
Ja nie tylko buduję, ale także produkuję wszystko sam. My projektujemy, wykonujemy roboty ziemne, wykonujemy konstrukcje, montujemy ściany i oddajemy obiekt gotowy do użytku.
My mamy dobrą opinię, dlatego mamy zlecenia, na brak pracy nie narzekam. A to wszystko dzięki znakomitej załodze. Mam naprawdę dobrych fachowców, o których jak Pan wie dziś jest bardzo trudno.
Ile osób dziś zatrudnia firma ADAMIETZ?
W sumie około 950 osób.
A konkretnie, gdzie dziś widać Pańską firmę?
Miedzy innymi w Opolu, Bełchatowie, Łodzi, Tarnobrzegu, Wrocławiu. Prawie w całym kraju.
Wałbrzyska Specjalna Strefa Ekonomiczna – Opole
Jak się zaczęła Pańska przygoda z budowlanym biznesem?
Moja firma ma już 20 lat. Zaczynałem w 1989 roku w Niemczech. Układałem kostkę granitową u prywatnego inwestora. Był luty, deszcz, śnieg, mróz. Pracowałem z bratem kilka tygodni. Dostałem wypłatę i przywiozłem do Kadłuba, by utrzymać rodzinę. Za trzy miesiące u tego samego Niemca budowałem mu dom. Przywiozłem ludzi, zorganizowałem budowę i wtedy pomyślałem, że mogę mieć własną firmę. Przyjąłem coraz więcej ludzi, coraz większy zakres prac i coraz większe pieniądze. I tak się zaczęło. Zresztą ten Niemiec namówił mnie do tego biznesu, bo ja nie bardzo chciałem. I w 1997 roku już oficjalnie otworzyłem firmę pod nazwą ADAMIETZ. Za zarobione pieniądze sprowadziłem w latach 1997–1999 maszyny do obróbki metali. Pracowałem wtedy jako podwykonawca. Ale długo to nie trwało, bo czułem, że mnie oszukują, nie płacą. Więc zdecydowałem wziąć swoje sprawy w swoje ręce i dziś sam odpowiadam za to, co się na budowie dzieje.
A co tu było przed laty, w miejscu gdzie dziś w Strzelcach Opolskich mieści się Pańska firma?
Tu był Agromet. Z kupnem tego terenu i rozpadających się hal wiąże się ciekawa historia. Pewien biznesmen kupił te hale za 340 tys. zł. Później sprzedał kawałek placu manewrowego za 300 tys. zł. To był interes. A ja za te rozkradzione hale dałem mu 3 mln zł. Ale i tak nie żałuję, bo ten teren wart jest ok. 5 mln zł.
Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i Adamietz dziś staje się właścicielem hoteli. Po co Panu ten hotelowy biznes?
To jest właściwie przypadek. Trzeba by długo wyjaśniać, dlaczego tak się stało. Mam świetną dziewczynę, która zarządza trzema hotelami. Na razie to się kręci, zobaczymy co będzie dalej.
Ostatnio dużo się mówi o konstytucji dla biznesu. Wiąże Pan jakieś nadzieje z tym dokumentem?
Ja do końca nie wiem o co chodzi. Nie mam czasu na studiowanie czegoś, co jest w planach. Nie za bardzo chcę się wdawać w tematy polityczne. Gada się cały czas, że polskie banki będą pomagały przedsiębiorcom. To jest bzdura. Ja bardziej wierzę tym bankom na zachodzie. Bo w Polsce procedura, koszty kredytu, przejście tego wszystkiego to dramat. Szkoda gadać. Mówię o tym szczerze, choć wiem że, nie wszystkim to się będzie podobać. Zauważyłem, że dziś jak nigdy dotąd, prawda w oczy kole.
Nasze relacje z Unia Europejską niestety źle wróżą. Czy polski biznes odczuje ewentualne wyjście naszego kraju ze struktur unijnych?
Myślę, że Polska nie wyjdzie z Unii. My potrzebujemy Unii – takie jest moje zdanie. Gdyby nie pomoc unijna, nie byłoby mnie tu, gdzie jestem. Ja dostałem bardzo dużą dotację, która pozwoliła mi się rozwinąć. Na 40 mln zł, dotacja wyniosła 20 mln. No kto Panu da taką kwotę za darmo? W takiej sytuacji jest bardzo wielu przedsiębiorców w naszym kraju.
Reasumując: jaki był ten kończący się 2017 rok dla Pana?
Nie był zły, chociaż liczyłem, że będzie lepszy.
To w takim razie niech ten następny będzie lepszy. A gdzie wybiera się Pan na Sylwestra?
Za życzenia dziękuję, a Nowy Rok powitam z żoną, córkami w domu. Lubię rodzinny klimat, zwłaszcza że na co dzień w domu jestem gościem.
Fot. Janusz Maćkowiak