Marcin Brocki jest doktorem habilitowanym i dyrektorem Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prowadził kilkadziesiąt rozmów z mieszkankami i mieszkańcami gminy Dobrzeń Wielki w ramach badań wpływu rozbudowy elektrowni na lokalną społeczność. Całkowitym przypadkiem udało mu się trafić na okres powiększenia Opola. O relacjach między ludźmi w gminie, o roli elektrowni i powiększenia miasta na ich stosunki oraz o Dobrzeniu jako miejscu do życia w specjalnej rozmowie – tylko w Opowiecie.info!

Opowiecie.info: Pana zespół prowadził badania nad społecznością gminy Dobrzeń Wielki. Mieszkańcy gminy kilkukrotnie rozmawiali już z naukowcami z Czech oraz z Wrocławia. Którą więc ekipą byliście i czego dotyczyły wasze badania?

Marcin Brocki: Nie wiem, ile ekip wcześniej prowadziło badania… Wydaje się, że byliśmy jedyną, która prowadziła badania nad rozbudową elektrowni. Wcześniej były prowadzone badania socjologiczne nad efektami budowy Elektrowni Opole na społeczność lokalną, natomiast nasze dotyczyły tylko i wyłącznie wpływu rozbudowy i prowadziliśmy je w kilku obszarach tematycznych. Mój dotyczył relacji międzygrupowych. Na początku na własny użytek nazwałem je „międzyetniczne”, ale zdałem sobie sprawę, że wtedy narzucałbym sam kategorie etniczne w miejscu, w którym one niekoniecznie muszą one identyfikować ludzi.

Czyli Pana zdaniem etniczność nie gra istotnej roli w Dobrzeniu?

Moja intuicja okazała się słuszna, bo od pierwszych prac socjologicznych na tym terenie ta identyfikacja etniczna była późniejsza niż identyfikacja związana ze swojskością, z „tutejszością”. Wobec tego zacząłem mówić o relacjach nie międzyetnicznych, lecz międzygrupowych: na ile rozbudowa może naruszyć istniejący ład tych relacji.

Pana hipoteza zakładała, że naruszy.

Tak, ponieważ mamy do czynienia z niewielką społecznością – z danych statystycznych wynika, że na terenie gminy mieszka ponad 14 tys. ludzi, a wiadomo, że przez ogromną emigrację jest tych ludzi mniej. Zapowiadano, że w rozbudowie będzie brało udział około czterech tysięcy robotników. Wobec tego najazd tak potężnej liczby osób spoza niewielkiej społeczności według wszelkich wcześniejszych teorii socjologicznych wskazywałby, że w jakiś sposób musi on odbić się na społeczności lokalnej. Ale przez to, że były to wcześniejsze teorie, nie uwzględniały one faktu współczesnej organizacji pracy przy tak potężnej inwestycji. One jeszcze sprawdzały się wtedy, gdy miała miejsce budowa Elektrowni Opole, ponieważ aby wybudować taki ogromny obiekt, potrzeba było sprowadzić wielu ludzi na wiele lat w jedno miejsce. Dzisiaj wcale nie trzeba sprowadzać ludzi na długi okres. Chociaż rozbudowa trwa kilka lat, to ekipy się zmieniają, są wypożyczane tylko i wyłącznie do określonych zadań i znikają z placu budowy, a w przestrzeni lokalnej pojawiają się wyłącznie jako ci, którzy robią zakupy w lokalnych marketach (na ogół nie w małych sklepach, bo nie potrzebują towarów z mniejszych sklepów), zaś w lokalnych restauracjach bywają rzadko, bo ich zwyczajnie na to nie stać.

Restauratorzy i sklepikarze liczyli na to, że podreperują sobie budżet napływem tak dużej liczby nowych klientów. Ich nadzieje się nie sprawdziły?

Niektóre rzeczywiście skorzystały z tego, że menadżerowie z rozbudowy korzystają z restauracji. Ale większość z tej gigantycznej masy robotników, którzy się wymieniają, korzysta z najtańszych miejsc. Wobec tego nie było i nie ma na tyle bliskiego kontaktu między społecznością lokalną a rozbudową Elektrowni Opole, by mógł on wywrzeć piętno na relacjach międzygrupowych w obrębie gminy.

Czym jest zatem elektrownia dla lokalnej społeczności?

Można powiedzieć, że elektrownia jako obiekt stała się czymś, na co wskazywała już w latach 60. Anna Olszewska: elementem integrującym społeczność lokalną. Stała się częścią lokalności, bo w momencie konfliktu, który wybuchł wokół rozszerzenia miasta Opola, co oznaczało wchłonięcie elektrowni przez Opole, elektrownia była i jest postrzegana przez ludność miejscową jako integralna część ich lokalności, którą się traci. Wobec tego stała się częścią swojskości, „tutejszości”. Dlatego też protest związany z rozerwaniem gminy miał tak gwałtowny przebieg – bo nagle tę „tutejszość” i swojskość rozerwano na płaszczyźnie ekonomicznej i społecznej oraz wbrew lokalnym identyfikacjom i pragnieniom. To był kolejny raz, kiedy pozbawiono miejscową ludność poczucia sprawczości.

Sugeruje Pan, że odebranie mieszkańcom elektrowni ma związek z historycznymi relacjami w gminie?

Wielokrotnie ci ludzie mieli poczucie „gorszości” – przed wojną w stosunku do niemieckiej większości; po wojnie w stosunku do polskiej większości, kiedy władza lokalna została oddana w ręce władzy narzuconej z zewnątrz. Wobec tego ludność wiecznie dyskryminowana, pozbawiona poczucia podmiotowości i sprawczości nagle w latach 90. uzyskuje to poczucie, a dzisiaj zostaje im ono ponownie odebrane. Stąd gwałtowność tego protestu. Co więcej, w momencie kiedy ogłoszono w latach 70., że powstanie Elektrownia Opole, przedstawiono to miejscowej ludności jako pewien zysk. Wobec tego rzeczywiście uznała ona, że elektrownia ostatecznie będzie czymś dobrym dla gminy i w latach 90. oraz dwutysięcznych, kiedy elektrownia rzeczywiście przyniosła zysk dla miejscowej społeczności, te zapowiedzi się potwierdziły. Kiedy tak się stało i elektrownia miała szansę stać się częścią lokalnego świata, nagle ją utrącono z tej lokalności. To jest kolejny element burzenia poczucia sprawczości, który na pewno negatywnie wpłynie na społeczność lokalną – która zaczęła się tu tworzyć, a nagle została zanegowana i rozbita.

Rozmawiał Pan z wieloma ludźmi w Dobrzeniu i część z nich, którzy będą czytać naszą rozmowę, pewnie zastanawia się, czy wróci Pan jeszcze kiedyś do Dobrzenia i Opola i czy jeszcze będą mogli zamienić z Panem parę słów.

W pierwszym momencie, w którym pojawiłem się w Dobrzeniu, po pierwszych rozmowach na miejscu stwierdziłem, że to jest fantastyczne miejsce do zamieszkania. I atmosfera, i perspektywy, i projekty, jakie tam mogły zostać zrealizowane powodują, że to jest fantastyczne miejsce. Poza tym lokalizacja samego Dobrzenia – nieduża odległość od dużych ośrodków miejskich – powodowała, że myślałem: to może być kiedyś miejsce do zamieszkania. Bardzo mi się podoba cała gmina i sam Dobrzeń. Jest zróżnicowana, ma pełno lasów, ma się w niej poczucie, że przebywa się w czystym, ekologicznym środowisku. Po przełamaniu pewnych barier z ludnością miejscową okazuje się, że mamy do czynienia z ludźmi niezwykle otwartymi, serdecznymi, gotowymi do pomocy. Generalnie bardzo dobrze się czułem w Dobrzeniu i tęsknię za nim. Na pewno do niego wrócę – bez względu na to, czy będę miał pieniądze na badania, czy nie. Zresztą, planuję wakacje z dzieckiem też w okolicy Dobrzenia i na pewno przy tej okazji go odwiedzę.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Zawsze Pewnie, Zawsze Konkretnie