Wiedzą o tym doskonale podopolskie gminy. Dziś dowiedziały się także opolskie bobry. Dwie godziny przed zapowiedzianą wizją lokalną z przedstawicielami Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska na zlecenie Ratusza koparka rozniosła w pył bobrowe siedlisko.
Podobno zagrażało ono sąsiednim działkom. Podobno działki miały być podtapiane. Tymczasem żaden z działkowców, a to oni najlepiej widzą co się na miejscu dzieje, nie potwierdził takich obaw. Zresztą wystarczy znać prawa fizyki, by wiedzieć, że woda nie płynie do góry, a bobrowa tama musiałaby być pięć metrów wyższa, żeby działkom zagrozić.
– Fakt, że zrobiono to przed zapowiedzianą wizją lokalną jest dla mnie też zaskoczeniem, ale muszę przyznać, że wszystko zostało zrobione zgodnie z prawem – powiedział nam przybyły na wizję przedstawiciel RDOŚ. Z Ratusza nikt się nie pofatygował. Oprócz robotnika z koparką…
A czy zgodnie z prawem? Sprawa do dyskusji. Zezwolenie opiewało na likwidację siedliska bobrów na kanale nr 11, a zniszczono obiekt na kanale nr 9. Co prawda RDOŚ przyznaje się, że to ona popełniła błąd, ale coś tu jest na rzeczy…
Miasto tłumaczy swe działania troską o dobro mieszkańców. A co ze zniszczoną przez koparkę okolicą tamy?
Zlokalizowane tuż przy tamie dzikie wysypisko śmieci też miastu nie przeszkadza. Wszystko wskazuje na to, że żaden z ratuszowych urzędników nigdy się nie pofatygował, żeby zobaczyć osobiście jak się na miejscu sprawy mają.
Fot. melonik