W Opolu powstała przychodnia suicydologiczna, zajmująca się zapobieganiem samobójstwom, autodestrukcji oraz rodzinami, których bliscy odebrali sobie życie. Przychodnię prowadzi Polskie Towarzystwo Zapobiegania Samobójstwom (PTZS).

Wczoraj na całym świecie obchodzono międzynarodowy dzień zapobiegania samobójstwom. To poważny problem, zwłaszcza w Polsce – jesteśmy w światowej czołówce, a szczególnie jeśli chodzi o wzrost zamachów samobójczych wśród młodzieży. Według danych Eurostatu z 2014 roku, nasz kraj zajął drugie miejsce w Europie w tej czarnej statystyce.

W ub.r. w naszym kraju życie odebrało sobie ponad 5 tysięcy osób, to prawie dwa razy więcej, niż ginie u nas co roku w wypadkach drogowych. Co powinno alarmować, to wzrost aktów autodestrukcji wśród młodzieży.

W 2018 roku odnotowano w Polsce 746 zamachów samobójczych osób w wieku od 13 do 18 lat oraz 26 prób odebrania sobie życia przez dzieci w wieku od 7 do 12 lat.

To może być tylko wierzchołek góry lodowej, bo nieznana jest liczba prób samobójczych, które nie zakończyły się interwencją policji, tylko wizytą w szpitalu czy przyjazdem pogotowia.

To właśnie powód, dla którego powstała specjalistyczna przychodnia w Opolu, udzielająca bezpłatnych konsultacji.

– Towarzystwo powołaliśmy z potrzeby niesienia pomocy – mówi Jarosław Stukan, prezes stowarzyszenia PTZS, jego pomysłodawca i twórca, na co dzień psycholog i biegły sądowy. Twierdzi, że problematyka samobójstw pozostaje w Polsce nadal na boku, problem samobójstw narasta, a sam termin suicydologia jest ciągle u nas nieznany.

– W Polsce istnieje jeszcze Polskie Towarzystwo Suicydologiczne (suicydologia to nauka zajmująca się samobójstwami, autodestrukcją – aut.), którego jestem członkiem, ale ono zajmuje się głównie pracą naukową, a nie udzielaniem potrzebnej pomocy – mówi Jarosław Stukan. – Brakowało więc takiej organizacji, która będzie tak po prostu nieść ludziom pomoc.

PTZS prowadzi poradnię specjalistyczną przy ul. Sandomierskiej 4/1 w Opolu, która udziela bezpłatnych konsultacji.  PTZS tworzą psycholodzy, psychiatrzy, psychoterapeuci, pedagodzy i  prawnicy. Pomagają osobom, które mają myśli samobójcze, mają za sobą próby samobójcze, dokonują samookaleczeń oraz rodzinom, których bliscy popełnili samobójstwo.

– Trafiłem kiedyś na dane WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) gdzie Polska pod względem samobójstw w latach od 1961 do 1963  była pierwsza na świecie – mówi Jarosław Stukan – Przez dziesiątki lat na pierwszych miejscach pozostawały Litwa, Finlandia i Węgry. Wtedy w Polsce musiało coś się dziać, że wywindowała się w tej czarnej statystyce na pierwsze miejsce.

Kiedy ludzie trafiają do przychodni suicydologicznej, kiedy zaczynają szukać dla siebie pomocy?

– Zawsze to jest kryzys, bez względu na to, czy cierpią na zaburzenia emocjonalnie, czy nie – wyjaśnia Jarosław Stukan. – Przecież wszystkich spotykają jakieś nieszczęścia życiowe lub okresy destabilizacji emocjonalnej, zarówno tych chorych, jak i zdrowych.. Zawsze tym wspólnym mianownikiem jest kryzys i pod tym względem jesteśmy wszyscy równi. To właśnie kryzys jest tym impulsem do szukania pomocy.

Czy są tacy, którzy nie szukają pomocy?

– Pomocy w kontekście samobójstw nie szukają ludzie bardzo chorzy psychicznie, pozostający w głębokiej depresji, która wyklucza z życia – tłumaczy psycholog. – Często cierpimy, ale potrafimy jakoś pracować, rozmawiać z rodziną, innymi ludźmi. Natomiast ciężka depresja z tego wyklucza. Taki człowiek już nie szuka pomocy. Nie wstaje z łóżka, właściwie niczego już nie robi. Często nawet traci kontakt z otoczeniem.

W takich sytuacjach po pomoc zgłaszają się ich rodziny.

Czy samobójcy wysyłają otoczeniu jakieś sygnały zagrożenia?

– Nie zawsze, ale tak – mówi Jarosław Stukan. – Należą do nich zarówno sygnały bezpośrednie, czyli mówienie o planach pozbawienia się życia, jak i wyrażane nieświadomie – w takim wypadku trudno je rozpoznać nie posiadając specjalistycznej wiedzy.

Na co bliscy takich osób powinni zwrócić uwagę?

– Na kontekst – podkreśla psycholog. –  Tendencje autodestrukcyjne mają wiele wymiarów. Zagrożenie zawsze jest tym większe, im wyraźniejsze jest cierpienie suicydenta. Niestety, w wielu wypadkach plany te są ukrywane i wtedy nie ma sposobu, by otoczenie je rozpoznało i zareagowało.

Jak dodaje Jarosław Stukan, jesteśmy w szczęśliwej sytuacji, że na Opolszczyźnie od wielu lat liczba samobójstw jest najmniejsza w Polsce, co jednak nie oznacza, że jest mała.

Polskie Towarzystwo Zapobiegania Samobójstwom uruchamia poradnie suicydologiczne w całej Polsce. W związku z tym, że funkcjonuje zaledwie kilka miesięcy, powstało ich jedynie kilka w innych województwach poza opolskim. Zarząd liczy jednak, że z biegiem czasu zacznie ich przybywać. Warunki na jakich się je uruchamia zostały opisane na stronie towarzystwa – ptzs.pl. Stowarzyszenie liczy również na to, że w przyszłości rozbudzi zainteresowanie omawianą problematyką w środowisku akademickim oraz wśród studentów psychologii.

– Jest to bowiem stale problem zaniedbywany i uznany za bardzo trudny oraz obciążający emocjonalnie pracowników medycznych – tłumaczy Jarosław Stukan. – Psychologia ma tu niebywałe znaczenie i coraz więcej światowych organizacji podnosi ten fakt, w tym Organizacja Narodów Zjednoczonych. Istnieją już twarde dowody na to, że farmakoterapia w przypadku zagrożenia suicydalnego jest całkowicie nieskuteczna, a antydepresanty nie spełniają roli prewencyjnej względem samobójstw.

Przychodnia PTZS działa przy ulicy Sandomierskiej 4/1 w Opolu, tel. 774417569, 880590261 i 507746498.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.