Rząd daje podwyżki, obniża albo likwiduje podatki oraz obcina inne dofinansowania. Konsekwencje spadają na gminy, które muszą się zmierzyć z większymi wydatkami.
– Z jednej strony ogranicza się nam wpływy, np. z podatku dochodowego od osób do 26. roku życia, a z drugiej strony każe nam się więcej wypłacać – skarżą się włodarze opolskich gmin. – Tak długo nie pociągniemy.
Rząd przyznał podwyżki nauczycielom, ale nie dał na to samorządom pieniędzy. W tej sytuacji wielu samorządowców mówi o konieczności domykania budżetu kolanem. I komentują, że jeśli jak tak dalej pójdzie, to dotychczasowy rozkwit gmin zamieni się niedługo w ich ubożenie.
– Polskę budują samorządy, to burmistrz, wójt jest najbliżej ludzi – tłumaczy Joachim Wojtala, zatroskany o stan budżetu gminy Gogolin, uchodzącej za bogatą.
W tej gminie zabraknie nie tylko wpływów z PIT od osób do 26. roku życia, ale także pieniędzy z tytułu opłat eksploatacyjnych w wysokości 1 mln zł, bo kopalnia z terenu ich gminy przeniosła się do Izbicka.
– O inwestycjach nie ma więc mowy, mamy trudniejszą sytuację, niż mieliśmy w przeszłości – podkreśla burmistrz Gogolina. – Wpływy z podatku dochodowego od osób do 26. roku życia będą mniejsze o pół miliona złotych.
Za te pieniądze można byłoby na wsi wyremontować trzy drogi. Ale niższe wpływy z PIT nie są jedynym problemem gmin.
– Największym jest oświata – wzdycha burmistrz Wojtala. –Nie mówi się o tym, ze ministerstwo oświaty zabezpiecza wynagrodzenia nauczycieli, ale licząc jednego nauczyciela na 25 uczniów. A tak dużych klas nie ma w małych miejscowościach, tam jak jest 18 uczniów, to dużo. Nauczycieli utrzymuje więc gmina, biorąc na siebie wzrost wynagrodzeń wszystkich pracowników szkoły, a także wzrost wynagrodzeń w innych placówkach, które prowadzi gmina.
Żeby szkoły i przedszkola dobrze działały, tylko od września do grudnia budżetu gmina Gogolin musi wyłożyć 670 tys. złotych.
– Jestem bardzo zaniepokojony – przyznaje Joachim Wojtala. – Zabraknie nam pieniędzy na wkłady własne do projektów unijnych. Poza tym te zadania inwestycyjne trzeba będzie w stu procentach zrealizować za własne fundusze, dopiero wówczas możemy dostać zwrot zainwestowanych pieniędzy. Naszą gminę czeka trudny okres, a do tego wpływy bieżące z wydatkami muszą się równoważyć. Ta sytuacja dotknie wszystkie gminy.
W 9-tysięcznej gminie Komprachcice sytuacja wygląda podobnie.
– Budżet dopychamy kolanem, w takiej sytuacji finansowej przestajemy inwestować, bo po prostu nie ma z czego – przyznaje Leonard Pietruszka, wójt Komprachcic.
Już wcześniej na pogorszenie budżetu gminy wpłynęło przyłączenie jej części do Opola. Z tego powodu w ub.r. budżet był o 15 proc. mniejszy. Teraz dojdą zmniejszone wpływy z PIT…
W Komprachcicach subwencja oświatowa otrzymywana od rządu jest dwukrotnie niższa, niż ponoszone wydatki na szkołę i przedszkola. Różnicę pokrywa gmina z własnego budżetu , a i tak uchodzi za taką, która jest w dobrej sytuacji.
– W gminach wiejskich edukacja pochłania główną część wydatków budżetowych – stwierdza Leonard Pietruszka. – Sam z zawodu jestem nauczycielem, więc doskonale rozumiem tę grupę zawodową. Wypłaty dla nauczycieli wyniosą ponad milion, a ta zwiększona już subwencja wynosi ponad 180 tys. zł. To gminy budują rzeczywistość lokalnej społeczności, więc nie można ich zabić. A to idzie niestety w tym kierunku.
Oczywiście, większe i bogatsze gminy łatwiej sobie z tym poradzą, ale zawsze odbędzie się to kosztem mieszkańców. Budżety trzeba będzie domknąć, albo poprzez ograniczenie inwestycji i remontów, albo poprzez wzrost podatków lub podwyżki usług komunalnych
Jolanta Jasińska – Mrukot