Saperzy słowa poszukiwani do walki o wolność i godność
Wśród osób podchodzących do spraw Opola z uwagą, często dają się słyszeć lekceważenie i dezaprobata dla faktu, że rządzą nami filolodzy, historycy i politolodzy. Czy słusznie? Odpowiem: dezaprobata – tak. Lekceważenie – nie. Odpowiednio uformowany humanista może się okazać bardziej skuteczny niż ekonomista, administrator, czy nawet strateg. Skuteczny – niekoniecznie na naszą korzyść.
Niniejsze wprowadzenie ma na celu dać Państwu wgląd i wyczulić na pewne ogólne strategie i taktyki powszechnie stosowane przez spin doktorów ds. manipulacji. Jeśli chcą Państwo lepiej poznać prawdę ukrytą za Wielkim Opolem albo trasą średnicową, zalecam zapoznanie się z wszystkimi wymienionymi poniżej „izmami” i wyszukiwanie kolejnych. Wywrą większy wpływ na Państwa przyszłość, niż się to Państwu wydaje.
W epoce informacyjnej informacja potrafi wystąpić jako towar, droga transakcji i waluta. Muzyka i sztuka mają dziś w dużej mierze postać informacji. Potrafi ona nawet zastąpić życie społeczne i rodzinne (są osoby, którym SMS dostarcza więcej satysfakcji niż rozmowa w cztery oczy), a wręcz duchowe. Nawet jeśli informacja czegoś nie zastępuje (np. pożywienia), to warunkuje zdobycie tego. Nic dziwnego więc, że słowo zastąpiło w dużej mierze także broń, pociski, miny.
Zanim jednak na scenę zaprosimy saperów słowa, zacznijmy od źródeł. Już wśród filozofów starożytnych zarysowały się dwie skrajnie odmienne postawy etyczne. Z jednej strony mamy szkołę klasyków, z Sokratesem, Platonem i Arystotelesem. Dialektyka w rozumieniu tych filozofów była wewnętrzną pracą nad dotarciem do prawdy. Celem człowieka miało być wdrożenie doskonalenia własnej osoby, zanim przedstawimy ją światu. Platon wierzył w możliwość dotarcia do prawdy na drodze obserwacji i rozumowania, Arystoteles jednak uznał, że prawda jest czymś trudniejszym do uchwycenia i można jedynie operować indukcją i dedukcją, żeby się do niej zbliżyć. Niemniej jednak łączyło ich rozumienie dialektyki jako sposobu zbliżenia się do prawdy i odpowiedzialnego przekazania jej ludziom, a wszelkie przyrodzone czy nabyte ograniczenia – popadanie w iluzję, fałszywe komunikaty, niejasność – mogły być najwyżej powodem do wstydu i zakłopotania dla mówcy. Jest to więc podejście wysoce etyczne, pokorne i uwzględniające służebną rolę słowa.
Filozofowie tej szkoły byli w ostrej opozycji wobec sofistów – Protagorasa, Gorgiasza, Prodikosa, Hippiasza, Krycjasza, Tazymacha. Niezbyt znane imiona, nieprawdaż? To dlatego, że historia jednak przydeptuje tych, którzy – wiedzieni pychą – ściągają naturę ludzką z wyżyn do parteru, każą jej zrobić z samej siebie użytek, wtrącają ją w obcą, przyciasną, glinianą formę – i w dodatku robią to za pieniądze. Sofiści w dużym uproszczeniu skupiali się bowiem na negowaniu (niedoskonaleniu) prawa ludzkiego jako niezgodnego z prawem naturalnym i przedstawianiu zasad i religii jako metod trzymania silniejszych jednostek w karbach słabszych. Tak się unieśli, że aż doszli do wniosku, że egoizm jest prawem. Tego wrażenia nie wymaże nawet ich uczeń, Sofokles, którego tragiczna postać, Antygona, sprzeciwiała się prawu ludzkiemu w sytuacji, gdy faktycznie okazało się ono niepotrzebnie okrutne i bezspornie gorsze niż prawo natury. Sofiści uznali dialektykę za metodę przedstawiania najbardziej nawet absurdalnych tez jako prawdziwych za pomocą sofizmatów, gry słów, wieloznaczności, wykorzystania słabej strony rozmówcy albo chwili nieuwagi. Kłamstwo i półprawda miały służyć konkretnemu celowi – a że z ruczaju wiedzy sofistów tym obficiej mógł korzystać obywatel, im był zamożniejszy, to nawet mnie proszę nie pytać, jakie to mogły być cele.
Po drodze do Opola XXI w. zerknijmy jeszcze na sylwetki nowożytnych filozofów i polityków światowych. Gwarantuję, że każdy z nich wskoczy albo w kategorię zainicjowaną przez klasyków, albo przez sofistów. Gdzie umieściliby Państwo Hegla, który tajemnicę rozbijał na sprzeczności, mocował się z obiema, a potem je godził, co przypadło do gustu Marksowi? Do której kategorii zaliczą Państwo z kolei Schopenhauera, który – wychodząc od Kanta i Arystotelesa – niespodziewanie skończył dzięki swej erystyce jako jeden z idoli Hitlera?
Od filozofii do językoznawstwa droga niedaleka. Na uwagę zasługuje jedna z nowszych dziedzin – pragmatyka. Bada ona sposoby posługiwania się mową, zwłaszcza rozumienie i interpretowanie w kontekście oraz mechanizmy niejawnego przekazywania i uzyskiwania informacji. Zasada Współpracy Grice’a i maksymy ilości (zwięzłość), jakości (unikanie fałszu), odniesienia (mówienie na temat) oraz sposobu (jednoznaczność) pobrzmiewają złotym środkiem Arystotelesa, niemniej jednak pragmatyka jest iście wymarzonym placem zabaw domorosłych sofistów.
Mariaż językoznawstwa i polityki, wzbogacony skokiem w bok z psychologią, daje nam potomstwo w postaci socjotechniki, czyli inżynierii społecznej. Brzmi to paskudnie – i takie właśnie to jest. Służy to manipulowaniu jednostką, grupą społeczną lub agregatem społecznym. Aby zrozumieć różnicę między grupą a agregatem, wyobraźmy sobie zgraną klasę grywającą na przerwach w piłkę, a potem biuro, w którym każdy tylko patrzy na zegarek, jak tu się wymknąć ze swojego boksu o 16:00, niezauważony przez „współpracowników” czyhających na jego najmniejszy błąd.
Socjotechnika czerpie z behawioryzmu: stosuje środki nagradzające, karzące i neutralne emocjonalnie. Z psychoanalizy zapożyczyła konflikt między naturą (id) i etyką (superego) oraz możliwość manipulacji człowiekiem poza jego świadomością. Z kognitywizmu wzięła natomiast dysonans poznawczy: sprzeczność komunikatów ma wywołać dyskomfort, to wymaga racjonalizacji, a to z kolei powoduje wzmocnienie komunikatu. W ten sposób manipulowana osoba może zadziałać na złość sobie i swoim potrzebom!
Jedno zdanie badaczy muszą Państwo przeczytać w całości: socjotechnika „zdąża do ukształtowania łatwo społecznie rozprowadzalnego całościowego wzoru osobowego lub pewnego stereotypu zachowania częściowego” (Podgórecki, 1968). Urzekająca ta rozprowadzalność, nieprawdaż?
Socjotechnika znalazła pierwszorzędne zastosowanie w totalitaryzmie. Warto uzupełnić na własną rękę swą znajomość poniższych pojęć: cenzura, propaganda (inna w wydaniu Goebbelsa, inna w wydaniu Streichera), indoktrynacja, dezinformacja (w sensie informowania o planowaniu czegoś, czego się nie planuje), kult jednostki, równanie w dół, związane z nim ograniczanie aspiracji i samodzielnego myślenia, skrajne stereotypy, skrajne emocje, nowomowa, negatywne grupy odniesienia, kreowanie wroga, zachwianie zaufania do innych lub do samego siebie, wódz-wyzwoliciel, wielka idea, kontrola ekonomiczna (głód, szantaż m.in. bezrobociem, zabieranie „pracą” czasu na refleksję, kredyt), taktyka „dziel i rządź”, „fabrykowanie przyzwolenia”, „spasożytowanie” elit, liderów, sportowców, artystów, uczonych, środków przekazu, reklamy, kultury masowej, zmowa milczenia mediów, manipulacja statystyką, wiece, defilady, ograniczanie wolności zrzeszania…
Z ręką na sercu, ilu z powyższych NIE doświadczyli Państwo w XXI-wiecznym Opolu?
Wybrane techniki inżynierii społecznej można przyporządkować konkretnym sytuacjom (parafraza z różnych źródeł):
- Pozorowanie wyboru – Znamy stanowisko projektanta trasy średnicowej i stanowisko mieszkańców, ale chyba jednak lepiej zaufać doświadczonej firmie, prawda? Patrzcie, jak ładnie doradzono prezydentowi Rzeszowa – my musimy też się poszerzyć!
- Ośmieszanie – Każdy mieszkaniec chcący oddychać świeżym powietrzem to jakiś ekoświr, a mieszkańcy dzielonych gmin, ta cała mniejszość niemiecka, niech wrzeszczy w deszczu.
- Autorytatywne świadectwo – Przy trasie średnicowej powołajmy się na budowniczych A4, przecież im tak świetnie wyszła autostrada tuż pod sanktuarium i rezerwatem geologicznym. Poszerzenie miasta zaleci nam ekonomista – słuchajcie właśnie jego, bo żaden inny nie zgodził się firmować swoim nazwiskiem naszego projektu. To nic, że nie zamierza poprzeć swojego uwielbienia dla poszerzenia Opola żadną analizą. Autorytet to autorytet!
- Transfer – Patrzcie, jaką zieloną trasę przez Pasiekę Wam wyrysowaliśmy. Wielkie Opole jest z kolei jak wielka papryka, ręka chętniej po nią sięga niż po małą. I co z tego, skoro jest pusta w środku?
- Rzekomo niezależne zdanie – Możecie sobie protestować, my robimy swoje i robimy to dobrze. Trasą średnicową sami będziecie z wdzięcznością jeździć. Jeszcze nam w tym okrojonym Dobrzeniu podziękują, żeśmy im zabrali ten i tamten problem.
- Selekcja faktów i źródeł – Nie rozmawiajmy o Willi Helenie przy Kropidły 8, która już nie figuruje w naszych prognozach hałasu. Tego tematu nie ma. A skoro nie ma tematu, to nie ma budynku. Więc jak możecie myśleć, że zostanie zburzony? Porozmawiajmy lepiej o cudnym półtunelu. Lewis i Mogridge? A kim byli ci panowie?! Zmiana zestawu pytań. Eksurbanizacja? Nam to nie grozi! Poczytajcie w źródłach z lat 40-tych, jakie to Wielkie Opole nowocześnie przemyślane.
- Nowomowa – Przez Bolko poprowadzimy trasę tymczasową, z mostem tymczasowym, zniszczymy ją tymczasowo. Silne Opole – silny region. No i co z tego, że Dobrzeń będzie dogorywać?
- Wskazywanie negatywnych grup odniesienia – Ekoterroryści, burżuje z Pasieki, lewactwo, egoiści, ciemny lud z gmin, sami Niemcy – nie to samo, co my i nasi sympatycy…
- Rzekome zdanie większości – Wszyscy w Opolu chcą przeprawy, koniecznie przez park. Potem jeszcze jedną, przez środki dzielnic. 60% opolan chce powiększenia. A co nas to obchodzi, że frekwencja na konsultacjach śladowa?
- Kłamstwo – Mamy w Opolu tylko 2 mosty. Ba, nawet w całej aglomeracji tylko tyle. Trasa średnicowa nie naruszy pokazanych na wizualizacji drzew. To wcale nie będzie trasa wpięta w układ ruchliwych dróg, tylko lokalna. Nauczyciele z gmin ościennych niczego nie stracą, a ich chodniki będziemy wzorowo i z miłością utrzymywać. Tak jak w centrum Opola.
- Stereotypy – Ekoterroryści nie chcą trasy bolkowskiej, ekoterroryści nie chcą średnicowej, ekoterroryści nie chcą Wielkiego Opola…
- Powtarzanie sloganów – Trasa średnicowa zmniejszy korki, powiększenie Opola ubogaci jego mieszkańców…
- Kształtowanie tła emocjonalnego – Sprowadził inwestorów, teraz nie ma ich gdzie ulokować ani którędy ich wozić. Pomożecie? Pomożemy!
- Aktywne techniki psychologiczne – Najpierw wyrąbię Wam stuletnie drzewa i zubożę gminy, a potem zapraszam na kawę. I sernik!
Techniki według Cialdiniego
- Społeczny dowód słuszności – Skoro całe (?!) Zaodrze chce jeździć przez Park, to Wy też musicie chcieć. Rzeszów się powiększa, to my nie możemy być gorsi.
- Reguła lubienia i sympatii – Patrzcie, jak na wizualizacjach zakochane Guliwery spacerują i siadają pod trasą średnicową. Patrzcie, jak się ładnie młodzież bawi w Warszawie, tańczy w spalinach na cześć Opola, a dokładnie na cześć tego, który chce je rozlać.
- Reguła wzajemności – Dam Wam tunel z pleksi, a Wy w zamian uciekajcie z zabytkowej Willi Heleny, bo i tak się zawali. Dam Wam bilet do ZOO, Wy dajcie nam sołectwa.
- Reguła zaangażowania i konsekwencji – Zrobiliśmy już rondo, to musimy ciągnąć całą trasę. Opole zabrało już dawniej Wróblin, to teraz pora na Czarnowąsy.
- Wpływ autorytetu – Skłoniliśmy służby ratownicze do stwierdzenia, jakoby ich wozy nie mieściły się pod mostem na Powstańców Śląskich. Specjalista ds. rozwoju przestrzennego zaprzeczył specjalnie dla nas własnym słowom sprzed dwóch lat. Doceńcie ich poświęcenie.
- Reguła niedostępności – Musimy się spieszyć, bo to ostatnia szansa na sfinansowanie trasy średnicowej jako drogi lokalnej. Jeżeli się nie powiększymy, to Opole przepadnie w konkurencji z wielkimi ośrodkami – choćby to był nawet tylko samorządowy wyścig szczurów.
Jak Państwo widzą, żeby rozbroić pole minowe filologów, politologów i historyków, trzeba być saperem słowa. Takim saperem – dla dobra własnego i ogółu – mógłby być każdy z Państwa. Warunkiem jest posiadanie podstaw wiedzy z dziedzin, na których oni się znają. Zadanie na dziś to pogłębienie i poszerzenie swej znajomości terminologii i zasad działania socjotechników. Każdy z Państwa powinien, czytając program wyborczy, być w stanie określić, czy ma właśnie do czynienia z aktem komisywnym czy deklaratywnym. Skoro pan Prezydent obiecuje poszukiwać nowych terenów inwestycyjnych, to powinno się wyczuć, że nie znajduje ich we własnym mieście i szykuje się podbój kolonialny. Skoro bycie w czwórce najbogatszych samorządów to dla niego to samo co bycie w czwórce najbogatszych miast, to albo raczył się przejęzyczyć, albo popełnia sofizmat. Każdy, dla bezpieczeństwa własnego i swych dzieci, powinien móc pomiędzy wierszami wyczuć supozycję, eufemizm bądź ambisentencję. Otwierając gazetę, dobrze by było już po nagłówku orientować się, czy widzi się fakt, czy faktoid, a internetowego trolla rozbrajać w pięciu słowach. Doprawdy, nie zaszkodzi mieć rozeznanie, czy kłamca zazwyczaj unosi wzrok w lewy, czy w prawy skos, albo czy obniża, czy raczej podwyższa głos.
Stawką za brak wiedzy jest nasza godność i wolność, więc warto odłożyć wszystko i wziąć do ręki zarzucone po maturze publikacje humanistyczne.
Saperzy wszystkich słów, łączcie się!
Elżbieta Flisak