Wiosna i lato to czas, w którym na ziemi lub pod drzewem możemy znaleźć podlota – podrośnięte pisklę, które opuściło już gniazdo. Ludzie sądząc, że młode ptaki zostały porzucone, często próbują pomagać im na własną rękę. Specjaliści apelują jednak, aby nie zabierać ich ze środowiska i interweniować tylko wtedy, gdy jest to naprawdę konieczne.

Kiedy reagować?

– Jeśli ptak jest ranny – wyjaśnia Marta Węgrzyn, założycielka Opolskiego Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”. – Wtedy nie ma znaczenia czy jest to pisklę, podlot czy dorosły osobnik. Jeśli ptak ma widoczne ślady krwi, jest oszołomiony, apatyczny, kompletnie nie reaguje na człowieka, ma zamknięte oczy, głowę położoną na grzbiecie albo jest mocno napuszony – w takich przypadkach reakcja jest konieczna.

– Zabezpieczamy ptaka w kartoniku, dogrzewamy go jeśli jest w stanie hipotermii (butelka z ciepłą wodą lub termofor otoczony jedną warstwą tkaniny kładziemy obok ptaka, tak żeby miał bezpośredni kontakt z ciepłem). Kiedy po około godzinie ogrzeje się, możemy go napoić (kroplę wody z kranu pobieramy patyczkiem i przykładamy do krawędzi dzioba, woda wtedy wnika do środka bez ryzyka, że ptaka utopimy). A przede wszystkim – jak najszybciej kontaktujemy się z ośrodkiem zajmującym się pomocą dzikim zwierzętom.

Reagujemy też kiedy podlot znajduje się w miejscu dla niego niebezpiecznym

Np. na jezdni, chodniku lub w innym miejscu, gdzie obecność ludzi lub zwierząt domowych powoduje dla niego bezpośrednie zagrożenie. W takim przypadku należy przenieść ptaka w najbliższe bezpieczne miejsce. Czyli np. na krzew, niskie gałęzie drzew, gęste zarośla – w sposób uniemożliwiający dostęp kotów czy psów.

– Kiedy podlot jest atakowany przez ludzi lub zwierzęta domowe. Jeżeli ludzie krzywdzą ptaka należy zawsze wezwać policję. Gdy pisklę przedwcześnie wypadnie z gniazda: jeśli ptak nie ma jeszcze pełnego upierzenia, na pewno potrzebuje pomocy, gdyż nie jest w stanie samodzielnie przeżyć poza gniazdem – wylicza Marta Węgrzyn.

Jeśli mamy wątpliwości czy rodzic na pewno jest w pobliżu malucha, również warto przenieść ptaka na wysokość około metra na krzaki lub niskie gałęzie i, jeśli mamy na to czas – przeprowadzić obserwację.

– Musi ona trwać minimum dwie godziny i być wykonana z jak największej odległości – wyjaśnia szefowa fundacji „Avi”. – Jeżeli będziemy stać przy ptaku, rodzice do niego nie przylecą, bo będą się bać człowieka. Nie będzie to dowód, że maluch został porzucony. Jeśli podczas obserwacji zauważymy, że większy ptak podchodzi do podlota i go karmi, to znaczy, że jest pod opieką rodziców. Jeżeli natomiast przez około dwie godziny dorosły się nie pojawi, wtedy malucha zabezpieczamy i kontaktujemy się z ośrodkiem.

Nie próbujmy odchować podlota na własną rękę

Często ludzie zabierają małego ptaka, karmią go tym, czym wydaje im się, że powinien być karmiony i próbują samodzielnie go odchować. Takie próby bardzo często kończą się tragicznie.

– Tak wynika z moich statystyk – wyjaśnia założycielka lecznicy. – Kiedy odbieram takie ptaki od ludzi, okazuje się, że albo mają upierzenie w tragicznym stanie bo były trzymane np. w klatkach po chomikach albo były niewłaściwie karmione. W Internecie jest bardzo dużo błędnych informacji. Jedni piszą żeby karmić podlota kocim jedzeniem, inni że twarogiem, jeszcze inni, że dżdżownicami, ziarnem albo pokarmem dla rybek. W minionym roku trafił do mnie kos, który zgodnie z poradą z Facebooka był karmiony pokarmem dla rybek. Nie udało się go odratować. W ten sposób robi się tym ptakom ogromną krzywdę.

Domowa opieka kończy się oswojeniem zwierzęcia często w stopniu nieodwracalnym

– Taki osobnik zawsze będzie miał bardzo niewielki lęk przed człowiekiem – przekonuje szefowa azylu. – Prędzej czy później go to zgubi. Albo zostanie potrącony przez samochód, albo ktoś przez przypadek lub umyślnie zrobi mu krzywdę. Wiele osób uważa, że ptaka wystarczy wykarmić, a jak już odleci wszystko jest w porządku. Tymczasem to, że ptak odleciał, nie znaczy, że przeżył. Dzikie zwierzę wychowane w domu nie będzie przystosowane choćby do warunków atmosferycznych. Dodatkowo bardzo często nie będzie potrafiło samodzielnie żerować.

– W naszym ośrodku łączymy ptaki z innymi gatunkami. Przebywają w wolierach zewnętrznych, gdzie oswajają się z warunkami atmosferycznymi. Prawidłowych zachowań uczą się od starszych ptaków. Pamiętajmy, że celem nie jest oswojenie ptaka. On ma być wolny, a żeby wrócić do środowiska i w nim przeżyć – musi być dziki.

Kiedy już upewnimy się, że ptak wymaga naszej pomocy, należy go zabezpieczyć i skontaktować się z lecznicą dla dzikich zwierząt. Listę ośrodków można znaleźć na stronie internetowej Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.

Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi” rocznie otrzymuje kilkanaście zgłoszeń do pomocy zwierzętom, które bezpodstawnie i niepotrzebnie zostały odebrane rodzicom, co znacząco utrudniło im przystosowanie do samodzielnego życia na wolności.

Pomóc skrzydlatym podopiecznym fundacji można zasilając konto fundacji:  

Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”. 86 1090 2138 0000 0001 4699 9709. Z dopiskiem: Darowizna dla dzikich zwierząt.
Dla przelewów z zagranicy: Swift: WBKPPLPP
IBAN: PL86109021380000000146999709
Z dopiskiem: Darowizna dla dzikich zwierząt.

Fot. Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”/FB

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze