W świecie, w którym bohaterowie często noszą peleryny, w Opolu przypomina się, że najwięksi z nich ledwo mieszczą się w dłoniach. W Klinicznym Centrum Ginekologii, Położnictwa i Neonatologii zainaugurowano właśnie coś więcej niż symbol — Neonatologiczny Dzwon Zwycięstwa. To niewielki instrument, którego brzmienie porusza serca i opowiada o najtrudniejszych, a zarazem najpiękniejszych zwycięstwach — tych stoczonych przez wcześniaki, ich rodziców i personel medyczny.

Dla większości z nas szpitalny dzwon kojarzy się z powagą albo końcem jakiegoś etapu leczenia. Ten z Opola jest inny — dźwięczy jak radosny apel nadziei. Za każdym jego uderzeniem kryje się historia walki o życie, której bohaterami są ci najmniejsi – dzieci urodzone przed czasem, nierzadko ważące mniej niż kilogram. To oni po tygodniach spędzonych pod czujnym okiem lekarzy wreszcie mogą wrócić do domu. A ich pożegnanie z oddziałem to nie tylko administracyjny moment – to niemal jak drugie narodziny.

Rocznie około 13% dzieci urodzonych w opolskim szpitalu przychodzi na świat jako wcześniaki. I choć statystyka może wydawać się sucha, za każdą liczbą kryje się osobna epopeja. Jak historia małego Nikodema, który urodził się w 27. tygodniu ciąży i spędził w szpitalu aż 84 dni. Dziś, jak opowiada jego mama, Betina Grelich, to radosny, ciekawski chłopiec. Ale droga do tej radości wiodła przez łzy, nieprzespane noce i ogrom niepewności. – Opieka nad wcześniakiem jest bardzo stresująca. To obawy o rozwój, o każdy posiłek, każdy oddech. Ale po roku mogę już odetchnąć – mówi z ulgą.

Ten moment ulgi to właśnie esencja działania „dzwonu zwycięstwa”. Katarzyna Dyńska-Kukulska z Fundacji Matkowe Love, która wspierała inicjatywę, podkreśla: – W codziennym zamęcie, wśród wypisów i skierowań, zapominamy, jak wielka to chwila. Ten dzwon pozwala się zatrzymać, uśmiechnąć, powiedzieć dziękuję i odetchnąć z ulgą.

W Opolu dzwon nie tylko celebruje małych zwycięzców. On także buduje wspólnotę – tych, którzy przeszli przez wcześniactwo i tych, którzy wciąż w nim tkwią. – To źródło nadziei dla rodziców, którzy nadal czekają na dzień wypisu – mówi dr Anna Chirowska-Adamczyk. – Pokazuje, że warto wierzyć, że każda walka ma sens.

Pomysł zyskuje popularność w Polsce — podobne dzwony brzmią już w Rzeszowie, Łodzi, Poznaniu, Rudzie Śląskiej. Teraz do tej mapy czułości dołącza Opole. W jego centrum staje nie tylko dzwon, ale idea: że siła nie zależy od wagi, wieku ani wzrostu. Czasem największym bohaterem jest ten, który dopiero co nauczył się oddychać.

A więc – niech dzwoni. Dla Nikodema. Dla jego mamy. Dla lekarzy i pielęgniarek. I dla tych, którzy wciąż czekają na swój moment zwycięstwa.

Fot. KCGPiN, UMWO

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.