17 listopada w Opolu obchodzono Światowy Dzień Ubogich, wprowadzony do kalendarza przez papieża Franciszka trzy lata temu.
W centrum Opola, tuż pod ratuszem, już po raz drugi powstało miasteczko dla tych, którzy pomocy potrzebują. A bez niej nie potrafiliby się obejść. Dlatego Kuria Diecezjalna w Opolu, władze miasta i wielu wolontariuszy tego dnia było z ubogimi. Wszystkiego doglądała siostra Aldona Skrzypiec, jałmużnik biskupa opolskiego.
– Papież Franciszek każe nam spojrzeć na Jezusa, który ubogim, umęczonym okazuje miłość, a my z kolei widzimy ich, jako tych, z którymi Jezus się utożsamiał – powiedział Opowiecie.info ks. biskup Andrzej Czaja, zanim wszedł do namiotu, gdzie czekali na niego ubodzy. – Skoro się z biednymi utożsamiał, to widzimy w ubogich, poturbowanych przez życie oblicze Jezusa – poturbowanego przez życie i umęczonego. Jezus z ubogimi był w sposób szczególny, z nimi się utożsamia, a kiedy się na biednych otwieramy, to Jezus przychodzi do nas.
Siostra Aldona, jałmużnik biskupa opolskiego nie ukrywa, że posiłek jest pretekstem.
– Przy stole ludzie się otwierają, łatwiej im mówić, a bezdomny i ubogi przede wszystkim potrzebuje, by mu okazać serce, wysłuchać go – powiedziała Opowiecie.info siostra Aldona.
Już po chwili wolontariusze, m.in. z Caritasu, Śniadania z Nadzieją (na co dzień przygotowują jedzenie ubogim u o. Franciszkanów) roznosili grochówkę, którą serwowała Opolska Brygada Logistyczna, z kotła nalewał kucharz wojskowy.
Grochówkę jadł także wiceprezydent Opola Przemysław Zych. Opowiecie. Info powiedział empatycznie, że w życiu bywają sytuacje, które sprawią, że ludzie znajdą się później właśnie w takiej sytuacji.
Poturbowanych w różny sposób przez życie ludzi w tym namiocie nie brakowało. Jedni przychodzą bo ich życie od kołyski było poturbowane, więc innego nie znają. Przyszli, by pobyć z innymi… Innych zgubiło uzależnienie, a 49-letni Piotr mówi o sobie, że jest naznaczony chorobą psychiczną.
– Kiedyś miałem żonę i dom, ale odeszła przez tę chorobę – opowiada o sobie Piotr. Uczestniczy we wszystkich spotkaniach organizowanych dla potrzebujących i ubogich, wśród takich osób czuje się pewniej. Poza tym jego renta jest tak niska, że z przyjemnością zje wojskową grochówkę, a potem kawałek ciasta.
57–letni pan Janusz uczestniczy drugi raz w opolskim Dniu Ubogich. Od kilku lat jest bezdomny.
– Kiedyś miałem dom, piękną żonę i dzieci, a teraz jestem dziadem – mówił w głębokiej desperacji. W ubiegłym roku na grochówkę przyszedł z 32–letnim Adrianem, chłopakiem, któremu zdarzyło się pracować w firmie korporacyjnej. Gdzie jest w tym roku Adrian, tego nikt nie wie.
W środowisku bezdomnych, korzystających z noclegowni, jest czymś normalnym, że ktoś się pojawia, potem znika. O człowieku się wie tyle, co sam powie, ale często to, co opowiada, nie musi być prawdziwe. Adrian miał wtedy przy sobie dobry plecak, hipsterskie okulary z minionego, dobrego życia. Najprawdopodobniej po długiej depresji już nigdy się nie pozbierał. Potem był alkohol i bezdomność, jakby taki kod miał wdrukowany.
Na niedzielnym spotkaniu nie brakowało matek z dziećmi, nawet tymi maleńkimi w wózkach. Mama 12-letniej Natalki przyszła z jej młodszym rodzeństwem. A Natalka śpiewa i tańczy w zespole „Szansetki”, który umilał czas na scenie.
Uczestnicy spotkania to także osoby starsze, często samotne i opuszczone. Bo problem starości i samotności dotyka coraz więcej Opolan.
Z roku na rok Światowy dzień Ubogich jest coraz lepiej przygotowany.
– W tym roku jest nawet namiot medyczny, lekarz internista, okulista i ratownicy – mówi Mariusz Pawlita ze „Śniadania z nadzieją”. – Wielu naszych podopiecznych ma problemy ze wzrokiem, oni nie chodzą do lekarza.
W namiocie wyposażonym w sprzęt medyczny lekarz Janusz Stasiak przyjmował bezdomnych.
Zbierano też kurtki i śpiwory, dla tych, którzy przed zimą bardzo ich potrzebują. Opolanie przynieśli ich dużo.