To jeszcze nie psychoza, choć niewiele już brakuje, by nadmierny lęk przed koronawirusem z Wuhan przerodził się w panikę. Koronawirusa w Polsce nie ma i dobrze, by nigdy się nas nie pojawił, ale wiele osób zachowuje się tak, jakby już był od dawna, choć lekarze podkreślają, że to, czego powinniśmy się obawiać, to przede wszystkim grypy.

Jak mówią opolscy farmaceuci, apogeum zakupowe higienicznych maseczek w aptekach odnotowano już w połowie stycznia. To wówczas zaczęły docierać informacje z Chin i Azji południowo-wschodniej o kolejnych śmiertelnych przypadkach związanych z koronawirusem.

W sześciu opolskich aptekach, które odwiedziliśmy w poszukiwaniu antywirusowych maseczek, udało się nam je znaleźć tylko w jednej.

Nie ma ich już np. w aptece Dr Max.

– Kiedy rozpoczął się boom zakupowy, to maseczki z następnej partii, które dostaliśmy z hurtowni, były już droższe o 30 zł, ich cena skoczyła z 20 do 50 zł – usłyszeliśmy w tej aptece.

Na uwagę, że to prawa rynku, że kiedy rośnie na coś zapotrzebowanie i zaczyna tego brakować, to cena rośnie, farmaceutka się oburza.

– Jestem przeciwnikiem reklamowania leków i podbijania cen, w jakiejkolwiek sytuacji, jeśli chodzi o leki – podkreśla farmaceutka z Dr Max.

O tym, że nie ma już maseczek, słyszymy też w aptece Gemini. – Nie ma ich również w hurtowniach – dodaje farmaceutka.

Maseczek nie ma w sieciowych aptekach, nie ma ich też w prywatnych. Nie ma w Eskulapie, nie ma w Super-Pharmie. W tej ostatniej aptece farmaceutka opowiada, że był u nich ktoś, kto miał lecieć do Australii przez Singapur i był bardzo zmartwiony, że nigdzie nie może kupić typowej antywirusowej maseczki.

W poniedziałek takie maseczki udało się nam znaleźć tylko w aptece Zico, choć i tam nie zostało ich wiele.

Doktor Wiesława Błudzin, ordynator oddziału zakaźnego Szpitala Wojewódzkiego w Opolu stara się tonować nastroje psychozy.

– Rzeczywiście, na lotnisku lub w samolocie, obok osoby kaszlącej, maseczka może być potrzebna – tłumaczy dr Błudzin. – Ale w innych sytuacjach noszenie u nas maseczki z powodu koronawirusa jest zupełnie zbędne. Koronawirus jest daleko, być może ten wirus do nas dotrze, ale teraz go nie ma. Natomiast ktoś, kto planował wyjazd do Azji południowo-wschodniej, to niech się tam po prostu teraz nie wybiera – radzi ordynator oddziału zakaźnego.

Opolanie kupili jednak mnóstwo maseczek i co mają teraz z nimi zrobić? Mogą nosić, choć nie z powodu koronawirusa.

– Jeżeli ktoś jest przeziębiony, to powinien zakładać maseczkę, żeby innych nie zarazić – tłumaczy dr Błudzin. – I odwrotnie, jeśli wokół mnie, w pracy lub w domu, są chore osoby, to warto zakładać maseczkę, żeby się od nich nie zarazić. Tym bardziej, że mamy okres zwiększonej fali zachorowań na grypę.

Jednak od noszenia maseczek ważniejsze teraz jest dokładne mycie rąk, bo przez brudne ręce może dojść do infekcji.

– Dotykamy klamek i innym przedmiotów w miejscach publicznych, a potem często odruchowo przecieramy twarz, zwłaszcza okolice nosa i oczu, przenosząc  w ten sposób choroby wirusowe – podkreśla dr Błudzin.

W Szpitalu Wojewódzkim w Opolu było na obserwacji kilka osób z podejrzeniem koronawirusa, ale na szczęście u żadnej nie potwierdzono choroby. To jednak nie przekonuje ludzi.

– Starsze osoby są szczególnie narażone na tego koronawirusa, a w maseczkę na wszelki wypadek zaopatrzyłam się, jak tylko pokazali tych zarażonych w Chinach – przyznaje 74-letnia pani Maria z Opola. – Ludzie teraz podróżują, a zanim lekarze przebadają i zdążą stwierdzić, że ktoś jest chory, to taki zarażony rozsieje dookoła wirusa. Wolę być więc ostrożna i nie wychodzić z domu, kiedy nie muszę.

Ostatnio wielu opolan myśli podobnie. W ostateczności tylko wchodzą do miejskich autobusów, unikają publicznych, zatłoczonych miejsc w rodzaju kin, galerii handlowych, czy restauracji oraz rezygnują z zaplanowanych wcześniej wyjazdów pociągiem. W ten sposób ograniczają rozprzestrzenianie się wirusa grypy. Byleby tylko nie siali paniki i nie zachowywali  tak, jakby jakaś choroba u nas już wystąpiła.

Jolanta Jasińska-Mrukot

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.