Ostatnio w prasie pojawiają się informację o spadku bezrobocia na Opolszczyźnie oraz o rekordowej ilości ofert pracy dla osób bezrobotnych. Rekordowa liczba ofert pracy w urzędach, która się pojawiła jest w dużej mierze ze stawką najniższej krajowej, czyli za 1750 zł brutto.
Spada bezrobocie, duża liczba ofert pracy – takie informację coraz częściej pojawiają się w prasie, czy na łamach portali internetowych. Na stornie WUP Opole znajdziemy informacje o stopie bezrobocia:
Liczba bezrobotnych w województwie opolskim we wrześniu 2015 roku wyniosła 34 274 osoby, a stopa bezrobocia ukształtowała się na poziomie 9,8% (szacunek WUP). W porównaniu do sierpnia 2015 roku w województwie zmniejszyło się o 805 osób bezrobotnych.
Dalej czytamy: We wrześniu 2015 roku spadek stopy bezrobocia (w granicach od 0,1 do 0,7 punktu procentowego) odnotowano w dziesięciu powiatach, przy czym najsilniejszy miał miejsce w powiatach: namysłowskim (o 0,7 pp.), brzeskim (o 0,5 pp.), oraz nyskim (o 0,4 pp.). Wzrost (o 0,2 pp.) wystąpił w powiecie oleskim. W powiecie prudnickim nie odnotowano zmian wobec ubiegłego miesiąca. Najtrudniejsza sytuacja występuje w powiatach prudnickim oraz brzeskim, gdzie stopa bezrobocia wynosi odpowiednio 14,5% oraz 13,6%.
W powiecie brzeskim czy nyskim, wiele osób pracuje w województwie dolnośląskich, gdzie firmy z tamtego terenu organizują pracownikom bezpłatny transport do zakładów pracy. Śledząc oferty pracy z województwa dolnośląskiego, możemy zauważyć iż oferty pojawiające się na portalach ogłoszeniowych zawierają już w ogłoszeniu konkretną stawkę jaką oferuje pracodawca. Dodajmy, że jest ona większa niż na Opolszczyźnie. U nas dominują ogłoszenia typu „atrakcyjne wynagrodzenie”, co w większości przekłada się na najniższą krajową, a czasem "aż" 2000 zł brutto.
Wszystkie te liczby, które przekazują nam urzędy pracy, są jednak tylko statystykami na potrzeby urzędu. Jak to się ma do rzeczywistości i do faktycznej liczby bezrobotnych w naszym regionie? Liczby dobrze wyglądają tylko na papierze. UP chwalą się dużą liczbą szkoleń, kursów umożliwiających zmianę zawodu, bądź zdobycie nowego zawodu. Tylko nie każdy może w nich uczestniczyć, bo musi jeszcze zostać zakwalifikowany przez swojego pośrednika, który nie zawsze jest chętny do zakwalifikowania bezrobotnego na kurs, mimo ukończenia szkoły w danym kierunku.
Wystarczy zgłosić brak zainteresowania pracą za najniższą krajową po ukończeniu kursu i pan bądź pani kierująca na kurs negatywnie opiniuje naszą kandydaturę do danego kursu.
Tak naprawdę chodzi tylko oto, aby dana osoba po ukończeniu kursu znikła z rejestru bezrobotnego. Jeśli po ukończeniu danego kursu bezrobotnemu przedstawi się ofertę pracy za 1750 zł brutto, bo takie w dużej mierze królują w ofertach urzędów a on ją odrzuci to zostanie skreślona z systemu na 4 miesiące. Czyli nie będzie go na liście osób bezrobotnych zrejestrowanych w urzędzie a co za tym idzie przyczyni się do spadku bezrobocia w statystykach wykazywanych przez urząd pracy. Szkolić się można, ale po ukończeniu kursu, dany kursant musi podjąć pracę oferowaną przez urząd pracy. W przypadku, gdy odrzucimy proponowaną ofertę, pozostaje tylko szukanie pracy na własną rękę, bowiem dla urzędu w tym momencie nie istniejemy jako bezrobotni przez 4 miesiące.
Ostatnio mój znajomy, rejestrujący się w urzędzie pracy po powrocie z zagranicy, usłyszał czy nie będzie chciał wrócić za granicę. Taka zachęta na początek współpracy z polskim urzędem, przyjechał intruz z zagranicy i podniesie statystyki bezrobotnych – pomyślał zapewne urzędnik. Złożył też aplikację do jednej z firm zajmujących się rekrutacją pracowników. Po kilku dniach otrzymał telefon właśnie w sprawie zatrudnienia – chodziło o pracę w charakterze operatora maszyny. Miał za sobą kilkuletnie doświadczenie w tym zawodzie. Po kilku minutach rozmowy z przedstawicielką firmy rekrutującej padło magiczne pytanie: ile chciałby pan zarabiać? Znajomy nie był zorientowany w polskich realiach, zaproponował, wydawałoby się adekwatną kwotę – 2000 zł netto. Pani po usłyszeniu oczekiwań stwierdziła, że to za dużo, więc jaka kwota satysfakcjonuję pracodawcę, który otwiera zakład na Opolszczyźnie? 1750 zł brutto oczywiście!
Wszystkie osoby bezrobotne, które przychodzą do urzędu pracy co miesiąc, aby złożyć swój podpis, otrzymują propozycję kilku prac, oczywiście te oferty przedstawiane przez pośrednika znajdziemy też na stronach urzędów pracy. Więc po kilku minutach rozmowy i przedstawieniu kilku ciekawych ofert za 1750 zł otrzymujemy kolejny termin wizyty, na podpisanie listy. Tak w dużej większości kończą się wizyty statystycznego bezrobotnego w Urzędzie Pracy, gdyż chętnych na pracę za 1750 zł brutto jest coraz mniej. Większość wszystkich ofert kierowanych do urzędów pracy jest właśnie z takimi stawkami, które nie są w żaden sposób atrakcyjne dla bezrobotnego. No chyba, że dla przybyszy zza wschodniej granicy, dla których taka stawka jest atrakcyjna.
Wykorzystują to też firmy działające na naszym rynku i szukające właśnie pracowników głównie z Ukrainy. Już w tej chwili dużo Ukraińców zatrudnionych jest w branży drobiarskiej, pracuje na budowach oraz w firmach związanych z koleją. Kwoty im oferowane też nie są oszałamiające, skoro później muszą dorabiać „na czarno” w lokalach gastronomicznych w Opolu.
Dlatego nie ma się co dziwić, że firmom jest coraz trudniej znaleźć pracowników przy oferowanych na rynku pracy stawkach. Większość młodych osób już pracuje za granicą bądź nosi się z zamiarem wyjazdu i póki stawki oferowane przez pracodawców nie pójdą znacząco w górę, nic tego trendu nie zatrzyma.
Mamy do czynienia z dziwną sytuacja na rynku pracy. Z jednej strony pracodawcy narzekają na brak rąk do pracy, a z drugiej strony bezrobotni na problemy z jej znalezieniem. Wzrost płacy minimalnej, która od 1 stycznia 2016 r. wyniesie 1850 zł raczej nic nie zmieni w tej kwestii. Zmianie ulegną tylko kwoty w ogłoszeniach wiszących w pośredniakach. W żaden sposób nie wpłynie to na poprawę sytuacji statystycznego Kowalskiego.