Oczywiście – nie ma co udawać – budżet był królem grudniowej sesji Sejmiku Województwa Opolskiego. Liczby, procenty, inwestycje, deficyt bez kredytu, ostrożna odwaga i odważna ostrożność. Wszystko to, co w grudniu w samorządzie musi wybrzmieć, wybrzmiało. Ale byłoby dużym uproszczeniem uznać, że ostatnia sesja sejmiku województwa w tym roku sprowadziła się wyłącznie do arkuszy kalkulacyjnych i twardych finansowych argumentów. Bo zanim pojawiły się budżetowe kolumny, na salę obrad weszło… światło.
Nie metaforyczne – prawdziwe. Betlejemskie. Przyniesione przez harcerzy Związek Harcerstwa Polskiego. Jak co roku – bez patosu, bez nadmiaru słów, za to z prostym, czytelnym przesłaniem. Tegoroczne motto: „pielęgnuj dobro w sobie” brzmiało w sali sejmiku zaskakująco serio. Może dlatego, że końcówka roku sprzyja nie tylko podsumowaniom, ale też pytaniom, czy w całym tym politycznym rytuale – uchwał, sporów i głosowań – jest jeszcze miejsce na coś więcej niż procedurę.
Było.
Drugim ważnym, choć pozabudżetowym akcentem sesji stał się apel w sprawie Góry Świętej Anny – miejsca, którego nikomu na Opolszczyźnie nie trzeba przedstawiać. Miejsca-symbolu, miejsca pamięci i – co dziś coraz bardziej widoczne – miejsca wymagającego pilnej troski.
Jak przypominał przewodniczący sejmiku Rafał Bartek, inicjatywa wyszła ponad podziałami. Apel, przygotowany po wcześniejszych analizach i doniesieniach prasowych, został pozytywnie zaopiniowany przez wszystkie kluby, włącznie z opozycją. Rzadki to dziś widok – i tym bardziej wart odnotowania.
Bo Góra Świętej Anny nie jest własnością samorządu. Odpowiedzialność formalna spoczywa na państwie, konkretnie na Ministerstwie Obrony Narodowej. A degradacja Pomnika Czynu Powstańczego i amfiteatru postępuje bez względu na to, kto aktualnie rządzi. Beton kruszy się ponadpartyjnie.
Apel sejmiku był więc spokojny w tonie, ale jednoznaczny w treści: potrzebna jest kompleksowa dokumentacja, realne pieniądze i decyzje, a nie kolejne lata administracyjnego dryfowania. Jednogłośne przyjęcie dokumentu miało w sobie coś więcej niż formalność – było sygnałem, że są sprawy, przy których lokalna polityka potrafi mówić jednym głosem.
Sesję zamknęło spotkanie przy choince. Z udziałem biskupa Rudolfa Pierskały, radnych, urzędników, gości. Bez mikrofonów, bez głosowań. Z życzeniami, które – przynajmniej przez chwilę – brzmiały mniej oficjalnie niż uchwały.
I może właśnie w tym zestawieniu – światło, apel, budżet p była najpełniejsza definicja tej sesji. Polityka w liczbach, pamięć w ruinach i odrobina ciszy, której zwykle w sali obrad brakuje. Ostatnia sesja roku. Dobra chwila, by przypomnieć sobie, po co to wszystko.
Fot. melonik, UMWO


















