Sylwestrowy zwyczaj odpalania petard i fajerwerków krzywdzi zwierzęta. Te towarzyszące człowiekowi, dzikie, gospodarskie, w schroniskach i ogrodach zoologicznych. Zdecydowana większość zwierząt panicznie boi się wystrzałów. Huk jest dla nich nie tylko nieprzyjemny, ale wywołuje ból, ataki padaczki lub serca.

– Pies słyszy siedem razy lepiej niż człowiek. Dla niego huk, wystrzał petardy to absolutne zalanie lękiem, adrenaliną – wyjaśnia Aleksandra Czechowska z opolskiego TOZ. – Psy, które nigdy właścicielom nie uciekają, nagle pod wpływem stresu, znajdują w sobie ogromną siłę, żeby zerwać smycz czy ściągnąć obrożę i uciec. Wydziela się kortyzol, one po prostu muszą uciec od tego huku. Nie wspomnę o tym, co przeżywają te psy, które są same, uwiązane przy budzie. Czasem stres trzyma psa przez kilka dni.

Najwięcej zwierząt trafia do schronisk właśnie w okresie świąteczno-noworocznym. Także tych, które w sylwestrowy wieczór w panice zrywają się właścicielom na spacerze. Ryzyko ucieczki psa można zminimalizować. – To, co powinniśmy zrobić, to nie wychodzić na spacer wieczorem. Pies powinien mieć bardzo dobrze zapiętą obrożę z adresówką, najlepiej jeszcze szelki i być trzymany na dwóch smyczach – mówi Aleksandra Czechowska.

Cierpią też dzikie zwierzęta, zwłaszcza ptaki, które przerażone hukiem zrywają się do lotu w ciemnościach i giną z całą siłą uderzając w drzewa, szyby i budynki lub giną na skutek stresu.

– Żyjemy w czasach, w których fajerwerki i petardy stają się przeżytkiem. Mamy lasery, iluminacje świetlne, które wyglądają przepięknie. A w domu możemy użyć sztucznych ogni. Takich, które nie krzywdzą zwierząt. Nie bójmy się otwartości i zmian – podsumowuje rzeczniczka TOZ.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze