W Chróścicach gruchnęła sensacja, że jeden z mieszkańców tej wsi przez ponad 30 lat więził w piwnicy mężczyznę. Ktoś, kto  o tym rozpowiadał, dorzucił jeszcze, że ponad 30 lat temu w Siołkowicach zaginęło dziecko i to one było więzione i gwałcone przez te lata w tej piwnicy.

Natychmiast zadzwoniliśmy w tej sprawie do podkomisarza Bogusława Walkowicza, komendanta komisariatu w Dobrzeniu Wielkim. Odpowiedział, iż już o tym słyszał i „działania operacyjne są właśnie w toku”.

Po godzinie jednak funkcjonariusze Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu poinformowali Opowiecie.info, że to nieprawda. Policjanci z Dobrzenia Wielkiego ustalili, że żadna taka sytuacja nie miała miejsca. Nikt nikogo nie więził, nikt też nie jest poszkodowany.

A w połowie województwa nadal aż huczy, że od 32 lat w piwnicy więziony był człowiek.

– Nic nie rozumiem z tego, nie wiem, dlaczego ludzie roznieśli taką plotkę – niemal płacząc mówi Beata Wolny, sołtys Chróścic. – Dzwonią do mnie z Opola, dzwonią do mnie z Niemiec, słyszałam, że telewizja się też odzywała, a tutaj tak naprawdę nie ma żadnej sprawy, ani nawet problemu.

Problem jednak jest, ale inny, bo pani Beata obawia się teraz o bezpieczeństwo ponad 70-letniego mężczyznę, którego we wsi oskarżono, że kogoś miał więzić.  A plotka jest jak ogień, może wzniecić nienawiść.

Zaczęło się od tego, że właśnie ten starszy mężczyzna zadzwonił do pani Beaty Wolny, że ktoś, kto u niego jest w domu, potrzebuje niezwłocznie pomocy lekarza. Sytuacja pandemiczna, o dostęp do lekarza przy zwykłych schorzeniach niełatwo, więc nietrudno zrozumieć, że o pomoc poprosił właśnie energiczną panią sołtys.

– Przyjechała karetka, a ja mam taki zwyczaj, że czasem proszę policjanta, żeby mi asystował w spotkaniach – mówi pani Beata.

No i zrobiło się nieciekawie, jeszcze gorzej, jak wtedy, kiedy w Chróścicach był pierwszy chory na Covid-19. Teraz była policja i erka, więc coś w odbiorze mieszkańców się działo. Coś niedobrego. Tyle, że nie było nikogo, kto miałby około czterdziestki i rzekomo miał być od dziecka więziony przez 30 lat, jak huczało we wsi.

– Trudno to zrozumieć, dlaczego ludzie tak zareagowali wtedy, przy tym covidzie, ale teraz to było jeszcze gorsze, gorsze niż średniowiecze – oburza się inna mieszkanka Chróścic, prosząc o anonimowość. – Nie chcę mówić z nazwiska, bo ludzie teraz inni, bardziej złośliwi. A do tej sprawy z tym przetrzymywaniem dolała oliwy do ognia krewna tego rzekomo więzionego, mówiąc, że od 30 lat był tam siłą przetrzymywany.

Nikt się nie zastanawiał, że to niemożliwe, bo przecież ktoś we wsi przez te 30 lat dawno by coś zauważył. Nikt nie chciał zauważyć, że mężczyzna, do którego przyjechało pogotowie, był wiekowy, więc żadną miarą nie mógł być 30 lat temu porwanym dzieckiem.

Policja jednoznacznie dementuje: – Nikt nie był tam więziony.

Mężczyzna po prostu dostał możliwość zamieszkania, mieszkał, a kiedy poczuł się źle, gospodarz szukał dla niego pomocy. I tyle. Żadnego opolskiego Fritzla, Austriaka, który przez kilkanaście lat więził i gwałcił porwaną nastolatkę.

Dlaczego ludzie tak konfabulują i opowiadają niestworzone historie?

– Obecna sytuacja, w której się znaleźliśmy, stała się pożywką do tworzenia nawet takich opowieści – tłumaczy dr Justyna Kuświk, psycholog społeczny z opolskiej WSB. – Teraz społecznie mamy zaniżone poczucie bezpieczeństwa. W sytuacji pandemicznej nie czujemy się bezpiecznie z drugim człowiekiem, a bycie z ludźmi jest konieczne do normalnego funkcjonowania, do zdrowia psychicznego człowieka. Poczucia bezpieczeństwa będziemy poszukiwać w opowiadaniu takich historii. Trzeba zauważyć, że jest inaczej, kiedy się widzi człowieka codziennie w sklepie, a jeszcze inaczej, kiedy się go spotyka bardzo rzadko. Wtedy łatwo powiedzieć „To jest ten porwany!”, to może być  kolejna ekscytująca opowieść. Trzeba też wiedzieć, że my się kierujemy w życiu emocjami i człowiek nie jest racjonalny. Trwają już badania nad tym, jak ta sytuacja pandemiczna bardzo nas zmieniła, ile spiskowych teorii się pojawiło na temat samego wirusa, kto go wywołał. Szczepionki jeszcze nie ma, a już się słyszy, kto na niej zarobi. O tym, jak byliśmy inni, dowiemy się dopiero po wygaśnięciu pandemii.

Jolanta Jasińska-Mrukot

współpraca  Justyna Okos

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

4 komentarze

  1. Niestety tragedię innych dla części społeczeństwa naszej gminy to rozrywka. A nieprawdziwe plotki potrafią zniszczyć dorobek życia nawet najuczciwszych ludzi którzy poświęcili całe życie dla tej Gminy oraz żeby pomagać ludziom. Jest to przykre. Ale zło wróci do tych którzy je wysyłają.

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.