Nikt się nie spodziewał, że przybędą tak licznie. Gdy startowali z Placu Wolności było ich około dwóch tysięcy. Pod amfiteatr dotarło dwa razy więcej. Mieszkańcy podopolskich gmin przyjechali, by zaprotestować przeciwko rabowaniu ich miejscowości przez władze Opola. Nie mogli się doprosić zainteresowania ogólnopolskich mediów. Tutaj, przybywającym na koncerty festiwalowe gościom z całego kraju, chcieli pokazać jak bardzo zależy im na ich małych ojczyznach.
Zrobili już wszystko co było można. Czują się oszukani i opuszczeni przez wojewodę. Jak deklarują, wierzą już tylko premier Beacie Szydło i Radzie Ministrów, którzy w ich sprawie mają ostatnie słowo.
Tylko dlatego także sobotnia, kolejna już manifestacja w Opolu, miała charakter pokojowy. Przyjechali z gminnymi i biało-czerwonymi flagami i transparentami. Ale także z balonikami, bukietami róż i dziećmi w wózeczkach. Nie chcą rozrabiać. Chcą sprawiedliwości, której władza dotychczas im odmawia.
Część z nich (kilkanaście procent) to przedstawiciele Mniejszości Niemieckiej. Ale to pełnoprawni obywatele Rzeczpospolitej, szanujący jej zwyczaje i symbole. Zapowiadają, że w razie czego będą dochodzić swoich praw w Brukseli. Potrafią się świetnie zorganizować i na pewno nie rzucają słów na wiatr.
Gminni urzędnicy także robią co mogą. Wójt Dobrzenia Wielkiego, Henryk Wróbel – uczestniczył ostatnio w sejmie w konferencji prasowej zorganizowanej przez eurodeputowanego Janusza Korwin-Mikkego. Nie poddają się . Walczą…
Konflikt wywołał swym arbitralnym pomysłem aneksji najatrakcyjniejszych obiektów i terenów z sąsiednich gmin prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski. Nie licząc się z konsekwencjami, wspierany przez zaprzyjaźnionego wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, Wiśniewski brutalnie wprowadza w życie swój pomysł. Nie interesują go masowe protesty (ponad 90% przeciw w konsultacjach społecznych) i konsekwencje dla gmin. Przeprowadził w radzie miasta, w której dzięki Patrykowi Jakiemu ma większość, kuriozalne głosowanie nad wnioskiem, który nie istniał. Zlekceważył zastrzeżenia komisji rewizyjnej, której przewodniczący oddał sprawę do Sądu Administracyjnego.
Mimo to wniosek uzyskał akceptację działającego ręka w rękę z Wiśniewskim i Jakim wojewody Adriana Czubaka. Wniosek jest już u ministra Mariusza Błaszczaka. Czy minister i rząd zorientują się, że są wprowadzani w błąd przez zwolenników planu Wiśniewskiego dowiemy się do końca lipca.
Ale nawet wówczas broni nie złożą.