Noc Muzeów w Opolu była pełna atrakcji. Wszystko zostało dograne do końca i przebiegło bez zgrzytów. Najbardziej chyba oblegane było Archiwum Państwowe. Jednak nie wszędzie ta noc przebiegła spokojnie.
Taką oto otrzymaliśmy informacje z Gdańska. Sa tacy, którzy potrafią popsuć każde święto.
Piotr Kosewski jest w miejscu: Muzeum II Wojny Światowej.
Szanowni Państwo! Jestem roztrzęsiony, dlatego do Was piszę. Wszystko z powodu piosenki „Ciemna dziś noc”, do której polski tekst napisał Julian Tuwim i… „dyrektora” Muzeum II Wojny Światowej. Jak wiecie, dzisiaj odbywa się Europejska noc Muzeów. Zaproszono mnie do przeprowadzenia akcji artystycznej w wyżej podanym muzeum. Początkowo się wahałem, bo politycznie nie jest mi po drodze (wiecie z kim). Pomyślałem jednak, że sztuka może nas (Polaków) w jakiś sposób połączyć, nie dzielić, że słuchając sentymentalnych melodii z okresu wojennego, zastanowimy się czym była wojna, co możemy zrobić żeby już nigdy się nie powtórzyła ta straszliwa historia… Że spotkamy się w muzeum – miejscu kultury, a my jako muzycy sprawimy, ze ten wieczór będzie wyjątkowy… Nawet nie wiecie jak bardzo się myliłem. Zaprosiłem do tego projektu artystów z Akademii Muzycznej Kijek Monika, Urszula Cieślak , Wojtek Ulanowski… Muzeum zaakceptowało propozycję naszych utworów… próby, organizowanie kostiumów… Dzisiaj wykonaliśmy cztery z sześciu planowanych recitali, ponieważ w trakcie wykonywania wspomnianej piosenki do akcji przystąpił pan „dyrektor”, który (w trakcie wykonania artystów) rozkazał natychmiast przerwać, drąc się przy tym, że to bolszewicka piosenka i mamy zakaz jej wykonywania. Jako opiekun tego przedsięwzięcia, zacząłem tłumaczyć, że repertuar został ustalony z dyrekcją, która podpisała umowę, a autorem tekstu nie jest bolszewik, tylko Tuwim. Pan „dyrektor” nie chciał jednak dyskutować drąc się (na zmianę) że jest dyrektorem i że to bolszewicka piosenka. Wreszcie kazał nam się spakować i opuścić teren muzeum. Chciałbym powiedzieć, że specjale używam zapisu „dyrektor”, ponieważ ten pan jest zwyczajnym chamem i prostakiem. Byliśmy zszokowani tak wulgarnym zachowaniem w placówce kultury. Doprowadził nas do łez. My chcieliśmy tylko dać ludziom cząstkę siebie, a potraktowano nas jak przedmioty. Tacy właśnie mali ludzie z pis-u otrzymują ważne i wymagające stanowiska… a są skończonymi abderytami. Żal, niemoc i strach…
A my wracamy do Opola, gdzie na szczęście do takich incydentów nie doszło. Opolanie bawili się świetnie.
Fot. melonik