Miejsce na podium zwykle bywa okupione sromotnym potem czoła, mozołem, ciężką pracą, sporym wysiłkiem fizycznym, czy intelektualnym.

Jednak tym razem sprawa wyglądała inaczej. Oczywiście wszystkich zwycięzców cechowała dobra kondycja fizyczna (psychiczna zresztą też), szczere chęci, zapał do współzawodnictwa i niezmierny pociąg do przygody. Zacznijmy jednak od początku.

Kilkunastu zapaleńców z działającej przy dobrzeńskim GOK sekcji turystyki pieszej i rowerowej, znużonych lekko codzienną prozą i monotonią życia, postanowiło wyruszyć za namową szefa sekcji- Helmuta Starosty, w poszukiwanie przygody i stanąć do rywalizacji o wędrowny kij z innymi drużynami przybyłymi z różnych stron Polski. Radosny busik pełen zapaleńców z Dobrzenia pomknął żwawo w piątkowe popołudnie do Ośrodka Wypoczynkowego„Czerwony Kozioł” w Głuchołazach, którego właściciel- Marek Duda był organizatorem III Ogólnopolskich Igrzysk Turystycznych. Na zawody przyjechały grupy piesze i rowerowe z Poznania, Warszawy, Grudziądza, Nysy, Dobrzenia, Popielowa, Głuchołaz, Prudnika. Ogółem w igrzyskach startowało 15 drużyn, w tym piesze i rowerowe.

Piątkowa aura do tych przyjemnych nie należała, mżący deszcz, podmuchy zimnego wiatru i chłód, nie wróżył niczego dobrego na sobotnie piesze i rowerowe zdobywanie Pradziada.

Otuchy dodał nam organizator imprezy, zapraszając na ciepłą kolację i prowadząc z nami żartobliwe pogaduchy. Odprowadzając do pokoi, pogroził na odchodne palcem, przypominając, że rankiem następnego dnia wyruszamy pieszo i na rowerach w kilkudziesięcio kilometrowe trasy.

Oczywiście dobre rady wzięliśmy sobie wszyscy bardzo do serca i po krótkim „spotkaniu integracyjnym”, poszliśmy grzecznie wypocząć przed sobotnim startem.

Rankiem wypoczęci, rześcy, odpowiednio ubrani i gotowi na przygodę zeszliśmy na pożywne śniadania, po czym zebraliśmy się na placu przed ośrodkiem, gdzie Marek Duda przedstawił swój szatański plan mający na celu zmusić nasze kończyny do niecodziennego wysiłku, a mózgownice do myślenia nie tylko o bolących stopach, kolanach i udach.

Każda z 15 czteroosobowych drużyn wylosowała swoją trasę pieszą bądź rowerową. Rywalizacja miała miejsce w masywie Pradziada na pięciu trasach. Trasa rowerowa liczyła sobie 90 (!) km.

Jedna z tras pieszych miała charakter rekreacyjny, trzy przygotowano dla tych bardziej „zaawansowanych”. Nasza, czyli dobrzeńska drużyna podzielona została na trzy zespoły. Jeden z nich stanowili rowerzyści w składzie Daria Pieczara, Jan Wilczyński, Zygmunt Wojtasek, Andrzej Jucha dwa pozostałe stanowili piechurzy- Danuta Orzeszyna, Helmut Starosta, Franciszek Sośnik, Bernadetta Kampa, Alicja Jucha, Krystyna i Roman Frasiak. Nasza drużyna wylosowała trasę dla zaawansowanych ku ogólnej „radości”. No chyba jakoś damy radę, każdy z nas po cichu sobie myślał, gapiąc się w otrzymaną mapkę i próbując policzyć kilometry pnące się w górę.

Z autobusu mającego dowieść drużyny zawodników na różne miejsca startu po drodze wysiadali kolejno uczestnicy Igrzysk. My dojechaliśmy do Malej Moravki, skąd przez Pradziada mieliśmy dotrzeć do Ovcarni- mety wędrówki wszystkich grup. Na Pradziadzie czekała na uczestników sympatyczna komisja egzaminacyjna z zestawem pytań krajoznawczych, które opracował Waldemar Brygiel z redakcji „Nasze Sudety”. W Ovcarni panowie z Parku Krajobrazowego Gór Opawskich domagali się identyfikacji zeschłych liści, wypchanych malutkich zwierzątek i mało ciekawych kamieni. Oczywiście nasza drużyna składała się z samych tęgich głów, więc kłopotu z konkursowymi pytaniami żadnego nie było.

Droga długa, czasami dość stroma, ale przecież towarzystwo doborowe, piękne widoki, czyste powietrze, turyści mijani na szlaku, przyspieszony oddech, sympatyczni Czesi i walka z własnymi słabościami. Dobrze się szło. Nie wiedzieć kiedy minęło kilka godzin drogi.

Z Ovczarni odebrał nas autobus, wszyscy uczestnicy cali i zdrowi dotarli do mety.

W Czerwonym Koźle czekała na nas biesiada z ogniskiem, grillem i mnóstwem jedzenia.

Z wypiekami na twarzy, bolącymi mięśniami czekaliśmy na oficjalne odczytanie wyników.

Na scenie pojawił się organizator Igrzysk w stroju czerwonego kozła i trzymając wszystkich w napięciu, odczytywał punktację, począwszy od ostatniego miejsca.

Kiedy zbliżał się do końca, czyli miejsc czołowych, a nasza drużyna nie została wyczytana, padł na nas blady strach. Czyżby o nas zapomniano albo zostaliśmy z nieznanych nam przyczyn zdyskwalifikowani? Strach jednak szybko przerodził się w szczerą radość, czerwony kozioł ogłosił drużynę z Dobrzenia, drużyną zwycięską. II miejsce zajęła drużyna z Wrocławia, a III zespół z Grudziądza. Radość, niedowierzanie, przyjacielskie uściski i poklepywanie po ramionach. Odebraliśmy od ubiegłorocznych zwycięzców z Głuchołaz kij wędrowny wraz z gratulacjami i jako gwiazdy wieczoru pozowaliśmy do zdjęć.

Różnica w punktach między zwycięskimi drużynami była naprawdę niewielka i należy oddać sprawiedliwy ukłon w stronę niezwykle kreatywnej Danusi Orzeszyny, której własnoręcznie wykonany, oryginalny proporzec zachwycił jury i otrzymał największą ilość punktów, co z pewnością pomogło nam wskoczyć na pierwsze miejsce.

Po oficjalnym zakończeniu Igrzysk Turystycznych nadszedł czas świętowania. Płonęło ognisko, były śpiewy przy harmonii, wesołe rozmowy, żarty, a Frankowi Sośnikowi udało się nawet wprowadzić towarzystwo w poetycki nastrój. Podzielił się z nami owocami swoich poetyckich zmagań i biada temu, który stawiał opór muzie. Zadowoleni, nakarmieni fizycznie i duchowo rozeszliśmy się do pokoi wyprostować obolałe kości i paść w ramiona Morfeusza.

W niedzielny poranek po śniadaniu przykładnie udaliśmy się na mszę podziękować Najwyższemu za szczęśliwe i zwycięskie dotarcie do mety. Pospacerowaliśmy po Parku Zdrojowym, odwiedziliśmy niektóre okoliczne i dość urokliwe knajpki, niektórzy zaliczyli jeszcze Górkę Chrobrego i po południu trzeba było wracać do rzeczywistości, udając się w drogę powrotną.

Wrażenia długo zostaną w pamięci. Piękne krajobrazy, ciekawi ludzie, trud, znój i ogromna satysfakcja, wesołe, muzyczne wieczory i bycie w drodze. Naprawdę warto, od czasu do czasu, wyruszyć z domu.

Bernadetta Kampa

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Autorzy, którzy chcą, aby ich artykuły, napisane na łamach "Grupy Lokalnej Balaton" w latach 2013-2016, widniały na portalu informacyjnym Opowiecie.info proszeni są o przesłanie tytułu artykułu oraz zawartych w nim zdjęć na adres: news@opowiecie.info