W ostatnich tygodniach w mediach społecznościowych pojawia się mnóstwo postów i informacji, które mają utrudnić pomoc Ukrainie, wywołać niechęć do Ukraińców oraz doprowadzić do chaosu w Polsce.

Kiedy tylko Rosja napadła na Ukrainę, w sieci pojawiły się informacje i plotki, że w Polsce zabraknie paliwa i gotówki. Dezinformacja padła na sprzyjający grunt, bo spowodowała kilkudniowe kolejki na stacjach paliw i przed bankomatami.

– Teraz pojawiły się informacje, że służby sanitarne zakazują dystrybuowania żywności dla uchodźców z Ukrainy – mówi Małgorzata Gudełajtis, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Opolu. – To nieprawda.

Ta świadomie rozpuszczana fałszywa informacja jest coraz częściej powielana, dlatego stanowisko w tej sprawie zajął Główny Inspektor Sanitarny. Wydał komunikat, dementujący tą plotkę, podkreśla też, że z uwagi na konieczność niesienia doraźnej pomocy humanitarnej inspektorzy sanitarni nie prowadzą żadnych czynności kontrolnych w tym zakresie.

– Wszelkie informacje o takim charakterze są nieprawdziwe i świadczą o nieetycznym działaniu, które ma spowodować dezorganizację akcji pomocowych oraz osłabienie zaufania do instytucji państwowych – czytamy w komunikacie GIS. – Pracownicy Państwowej Inspekcji Sanitarnej w całym kraju są zaangażowani w niesienie pomocy, również w zakresie doradczym i informacyjnym.

Autorem tych fałszywych informacji i plotek jest rosyjska propaganda, która wykorzystuje do tego w sieci fałszywe konta lub osoby świadomie rozpowszechniające kłamstwa putinowskiej propagandy. Zwykle fejki pojawiają się w grupach, które wcześniej znane były z akcji antyszczepionkowych, a następnie są powielane – w naiwnej dobrej wierze lub bezmyślności – wśród szerszej społeczności.

Wielu Polaków wierzy w takie bzdury, bo z badań wynika, iż około 30 procent naszego społeczeństwa jest podatne na teorie spiskowe, z czego robi użytek rosyjska propaganda.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.