W pierwszej części relacji z wyprawy na Przednią Kopę i Křížový vrch, którą zainteresowani znajdą pod adresem:
https://www.grupalokalna.pl/podroze/czy-schronisko-na-przedniej-kopie-w-glucholazach-musialo-upasc
wspomniałem o kaplicy św. Anny na Przedniej Kopie. Wiąże się z nią ciekawa legenda. W połowie XIX wieku, niejaki H. Herfordt, biedny artysta malarz z Głuchołazów (wtedy Ziegenhals) zakochał się w pewnej Annie, ale do małżeństwa nie doszło, gdyż był on dla Anny zbyt ubogi. Herfordt kochał jednak Annę tak bardzo, że pozostał wierny tej miłości aż po grób.
Z pomocą ojca w 1859 roku Herfordt zbudował na Przedniej Kopie, w sąsiedztwie Wiszących Skał, kamienną piramidkę, w której umieścił obraz św. Anny. Chciał, by była to pamiątka jego wiernej miłości. Przez dwadzieścia lat systematycznie wdrapywał się na Przednią Kopę (czasem w towarzystwie swych sióstr), by zapalać tam widoczną z daleka czerwoną lampkę.
W 1908 roku na miejscu piramidki Herfordta wzniesiono solidniejszą kaplicę w stylu neogotyckim. Jej fundatorem był Johann Hoy z Głuchołazów. Wewnątrz kaplicy znajduje się ołtarz ze sławniowickiego marmuru. Jego twórcą jest J. Stehr. Dzwon, który kiedyś znajdował się w kaplicy, pochodzić miał ze zburzonego głuchołaskiego ratusza.
Gdy podchodzimy do kaplicy od strony ruin schroniska (odległość około stu metrów), to droga jest bardzo łagodna. Jednak tuż za kaplicą znajduje się skalne urwisko, wysokie na kilka metrów. Pokazują to zdjęcia poniżej:
Zachęcam do wyprawy na Przednią Kopę. Jedziemy przez Nysę do Głuchołazów. W centrum Głuchołazów dojeżdżamy do skrzyżowania ze światłami, na którym skręcamy w lewo, w kierunku Zlatych Hor (droga prosto prowadzi na Jesenik, a w prawo jest zakaz). Niecałe 200 metrów od skrzyżowania droga na Zlate Hory odbija w lewo, a my jedziemy prosto, aleją Jana Pawła II w kierunku Głuchołazów Zdrój. Po przejechaniu mniej więcej 600 metrów mamy po lewej Hotel Sudety (al. JP II nr 25). Tam najlepiej zaparkować po prawej stronie ulicy. Przed sobą mamy widok, pokazany na zdjęciu poniżej:
Słup z tabliczkami szlaków stoi z prawej strony szarego budynku po prawej stronie zdjęcia. Wybieramy szlak czerwony, który w ciągu pół godziny doprowadzić ma nas na wierzchołek Przedniej Kopy. Nasza droga prowadzi pod górę przez tory, obok widocznego na zdjęciu podniesionego szlabanu. Kolejne zdjęcie zrobione jest zaraz za tymi torami. Pokazuje przejeżdżający właśnie pociąg:
Pociąg jest czeski, bo choć tory są w Polsce, to linia kolejowa, łącząca czeskie miasta Jesenik i Krnov (właściwie należałoby pisać po polsku Jesionik i Karniów, ale mało kto tak robi) biegnie przez krótki czas po polskiej stronie. Czech jadący z Jesenika do Krnova, bądź odwrotnie, zalicza więc przy okazji krótki pobyt w Polsce.
Po minięciu torów idziemy dalej asfaltowym chodnikiem i w krótkim czasie trafiamy na tablicę informacyjną, pokazaną na kolejnym zdjęciu:
Zaraz za tą tablicą rozpoczyna się Droga Krzyżowa. Tablica informuje, że pochodzące z 1926 roku oryginalne obrazy Josefa Mitschke trafiły do Muzeum Ziemi Prudnickiej, bo wymagają konserwacji. Już tam pozostaną. W stacjach umieszczono obrazy zastępcze. Wydaje się, że jest to decyzja absolutnie słuszna. Na zdjęciach poniżej dwie pierwsze stacje:
Przypomnę, że do końca PRL obiekt był w dobrym stanie. Mieścił się w nim dom wycieczkowy. Byłem tam nieraz. Nie ustalę już dokładnie ile razy i kiedy, ale na pewno 30 września 1979 oraz 10 maja 1982, bo te pobyty mam potwierdzone.
Z tego, co udało mi się ustalić (informacje nie są pewne), to gdy nastała III RP, obiekt wydzierżawiono komuś, kto prowadził w nim dyskotekę. Działalność ta powodowała szybką dewastację budynku, a w 1996 spłonął on, tzn. spaliło się piętro, które było drewniane, a pozostał murowany parter. Na stronie wroclaw.dolny.slask.pl znalazłem zdjęcie z 2002 roku. Pokazuje ono, co pozostało po pożarze:
W 2004 roku znalazł się kupiec na wypalone schronisko. Przystąpił do odbudowy. Powstało piętro, wstawione były okna i drzwi zewnętrzne, a panoramiczną salę zabezpieczono doraźnie. Wkrótce budowa stanęła, ale całość była chroniona ogrodzeniem z siatki. Ponadto w obiekcie przebywał dozorca z psem. Po jakimś czasie dozorcy już jednak nie było. Potem ktoś powywracał płot. Krótko później nie było już drzwi, okna były powybijane, a gdy byłem tam 1 sierpnia, to zdewastowane były także wnętrza, co pokazują kolejne zdjęcia:
Mimo że schronisko jest w ruinie, ruch wydaje się duży. Ledwie zeszła w dół grupa sprawiająca wrażenie duszpasterstwa akademickiego, już zjawiła się młodzież z obozu sportowego. Gdy tylko młodzi sportowcy poszli do kaplicy św. Anny, zwolniony przez nich fundament dawnej altanki zajęła grupka młodych ludzi. W ciągu półtorej godziny przewinęło się przez Przednią Kopę jakieś 40-60 osób.
Po 15 minutach dotarłem do skrzyżowania z biegnącym wzdłuż Drogi Krzyżowej szlakiem niebieskim, który w ciągu kolejnych 20 minut doprowadził mnie z powrotem do miejsca parkowania samochodu. Stamtąd pojechałem do Jesenika, by wejść na Křížový vrch (Krzyżowy Wierch). O tym już jednak w kolejnej części, dostępnej pod adresem:
https://www.grupalokalna.pl/podroze/nawet-emeryci-powinni-spacerowac-po-gorkach-dla-zdrowia
Piotr Badura